piątek, 25 lipca 2014

Chapter twenty.

- Dobrze. Proszę przejść do przymierzalni i rozebrać się do bielizny. Za chwilę do pani przyjdę.
Ekspedjentka wyszła z zaplecza z żółtą miarką w dłoni. Weszłam do przymierzalni i zdjęłam ubrania kładąc je na ławce.
Widać mi żebra.
Blondynka odsłoniła zasłonę i odrazu zaczęła mierzyć moje ciało.

- Ładny tatuaż. - Powiedziała od niechcenia mieżąc moje biodra.
- Tatuaż?
Mam tatuaże tylko na kostkach.
- Tak. Kod kreskowy.
- Oh. Tak. Um. Dziękuję.
Zabiję Niall'a.
***
- Niall do cholery! Wyjaśnij mi dlaczego mam pieprzony tatuaż z kodem kreskowym i twoim nazwiskiem!? - Krzyknęłam trzaskając drzwiami domu.
- Spokojnie. Zrobili ci go niedawno. - Wyszedł z salonu i zabrał z mojej ręki swoją kartę chowając ją do czarnego portwela.
- Jak to zrobili? -  Zapytałam krzyżując ręce na piersi.
- Gdy przyszedłem po ciebie po tym jak uciekłaś przyszedł specjalny tatuażysta i zrobił go. Spałaś tak długo że później nie czułaś bólu.
Wzruszył ramionami.
- A dlaczego go zrobił?
- To znak, że należysz do mnie.
- Znak?
- Tak, znak. Mam dla ciebie niespodziankę.
- Niespodziankę?
- Pani Evans. - Zawołał. Z salonu wyszła średniego wzrostu kobieta w sukience. Spojrzałam na jej twarz a moje usta samowolnie się otworzyły.
- Mama?
Wpatrywałam się w brunetkę przed sobą nie mogąc uwierzyć że to moja matka. Przedemną stoi najważniejsza kobieta w moim życiu której nie widziałam dwa lata.
- Niespodzianka, kochanie.
Podeszła do mnie i objęła mocno ramionami. Wtuliłam twarz w jej włosy a łzy same wypłynęły z moich oczu.
- Nie płacz skarbie.
- A-ale skąd.. Ty.. Tu.. Jak?
- Niall znalazł mnie w Dublinie i poprosił abym wróciła. Nie mogłam odmówić. Moja córka wychodzi za mąż za wspaniałego mężczyznę.
Spojżałam na Niall'a aby zobaczyć jego uśmiech i rozłożone ramiona. Podeszłam do niego przytulając go z całych sił.
- Dziękuję. - Szepnęłam w jego koszulkę ściskając jej materiał w dłoniach.
- To znaczy że powiesz mi tak przy ołtażu? - Zapytał łapiąc moją twarz w dłonie i ocierając mokre policzki z łez.
Pokiwałam głową uśmiechając się lekko. Bez zastanowienia przyłożył swoje usta do moich krótko mnie całując.
- Kocham cię. - Oznajmił cmokając moje czoło.
- Ja - Zawachałam się patrząc w jego pełne nadziei oczy. - Ja ciebie też. - Dokończyłam kiwając głową na potwierdzenie moich słów.
~*~
(Przepraszam za błędy. Jest 11, a ja mam problemy ze snem.)
Przepraszam.
Uh. Wierzcie lub nie, ale jestem na siebie bardziej zła niż Wy.
Beznadziejne, krótkie, bezsensowne gówno (za przeproszeniem).
Tak. Tak można to określić.
Po prostu jest 11 wieczorem a ja padam, bo ostatnio się nie wysypiam.

Kolejny, nie mam pojęcia kiedy, ponieważ za tydzień moja siostra ma wesele (przypadek?), no i wiecie, te wszystkie sprawy i w ogóle.

Tak więc, śpię i do następnego!