wtorek, 25 lutego 2014

Chapter eleven.

-Van nadal myślę, że to idiotyczne.- George mruknął kolejny raz próbując namówić mnie na zrezygnowanie z wyścigu.
-George, mówiłam ci, że nic mi nie będzie. Dużo dziewczyn jest tu nagrodami i nie jest pewne, że będę to akurat ja.
-Ale sama mówiłaś, że ciebie wybierają najczęściej.
-A ty wybrałbyś mnie czy pomarańczową twarz i brązową skórę?
-Cie... Aha. Okej. Rozumiem.
-I dobrze bo właśnie się zaczyna.
Niektórzy z kierowców byli nowi, a niektórych już dobrze znałam. Takich jak Harry, który podąża właśnie w naszą stronę. Jęknęłam w duchu.
-Witaj Vanessa. Dziś przyszłaś z obstawą?- Prychnął patrząc z pogardą na Georga, który mocniej zacisnął palce na mojej dłoni czując się niepewnie w towarzystwie Harry'ego.
-Nie. George to mój... Chłopak. Przyszedł ze mną pooglądać wyścigi.
-Czyli dziś nie jesteś do wygrania? Kurczę. Będę musiał zadowolić się jedną z tych mandarynek.- Jęknął i spojrzał na kilka wspomnianych dziewczyn, które machały do niego i puszczały mu oczka.
Żałosne.
Wzruszyłam ramionami i ruszyłam w stronę lini startu ciągnąc za sobą Georga.
-Czemu powiedziałaś mu, że nie jesteś do 'wygrania'?
-Nic takiego nie powiedziałam.
-Przecież... Aaaa.. To ten idiota o którym mówiłaś?
-Dokładnie.
***
Ostatnie okrążenie starego toru wyścigowego a na czele samochód Harry'ego. Nie wiadomo dlaczego George cieszy się z tego powodu.
Harry przekracza linię mety i dumny wysiada z samochodu.
Podnosi ręce w górę w oznace tryumfu i szczerzy się do wszystkich.
Podchodzi do niego Jack z plikiem pieniędzy i wręcza mu je chcąc odejść ale zostaje zatrzymany przez bruneta. Pyta go o coś a wzrok ich obojgu spoczywa na mnie. Jack odpowiada mu nadal patrząc na mnie a z ruchu jego warg mogę wyczytać słowa "Tak, jest".
Fuck. Wydał mnie.
Harry z szerokim uśmiechem rusza w moją stronę i chowa pieniądze do kieszeni stając naprzeciwko mnie.
-Wiesz, że nie ładnie kłamać?- Zapytał unosząc brwi ku górze.
-Ale ja nie skłamałam. To ty jesteś tak tępy i zrozumiałeś wszystko inaczej.- Uśmiechnęłam się słodko a jego szczęka stała się wyraźniejsza, gdy ją zaciskał.
-Dość gadania. Idziemy.- Szarpnął mój nadgarstek i pociągnął za sobą. Wbiłam trampki w ziemię stając w miejscu i odwróciłam się do Georga.
-Jedz do domu. Wrócę rano.- Uśmiechnęłam się pocieszająco do brązowookiego, ale ten tylko wygiął twarz w grymasie i pokiwał głową.
Ruszyłam za Harrym do jego samochodu ciekawa jego zamiarów.
***
Głośna muzyka uderzała w moje uszy, gdy obracałam się na wysokim stołku popijając dziesiątego drinka. A może to już piętnasty? Sama nie wiem.
Harry gdzieś zniknął. Tym lepiej dla mnie.
-Hej mała.- Usłyszałam męski głos tuż przy moim uchu. Odwróciłam się do chłopaka z szerokim uśmiechem i rozpoznałam jego czarną grzywkę.
-Maksio?- Zachichotałam i położyłam ręce na jego ramionach.-Idziemy zatańczyć?- Zeskoczyłam z krzesełka i chwyciłam jego rękę machając nią w przód i w tył.
-Ty kotku idziesz spać.- Uśmiechnął się szeroko i wyjął coś z kieszeni.
-Spać?- Zapytałam zanim przyłożył mi śmierdzącą szmatkę do twarzy. Moje oczy powoli zaczęły się zamykać a ciało opadło w jego ramiona.
-Dobranoc.
*Niall's POV*
-Że co kurwa?!
-No przecież mówię! Jakiś lokaty rzucił się na mnie a potem wziął ją ze sobą!
-Kurwa.- Mruknąłem i przeczesałem włosy ręką. Jebany George! -Dobra. Przenosimy wszystko na inny termin.
-Jaki?
-Nie wiem! Skontaktujemy się. Możesz iść.
-Okej. Nara.
Idiota.
*Vanessa's POV* *10.42 am.*
-Ja pierdole. Moja głowa.- Mruknęłam masując całą czaszkę.
-Haha. O smerfetko.- Usłyszałam nad sobą śmiech.
-Gugi? I nie nazywaj mnie tak.- Otworzyłam powoli oczy i utkwiłam je w brązowych tęczówkach przyjaciela.
-Przepraszam, zapomniałem. Mam coś dla ciebie.- Podał mi tabletkę i szklankę wody.
-Dzięki. Jesteś kochany.
Jak ja uwielbiam, gdy on się rumieni. Tak słodko.
-Jest jeszcze coś.- Oznajmił już mniej zadowolony i wyszedł, aby po chwili wrócić z ogromnym misiem.
-Co to jest?- Otworzyłam szeroko oczy, gdy oparł go o ścianę.
-Michu.- Zaśmiał się i poprawił mu wielką kokardę.
-Przecież to ma z dwa i pół metra! Skąd to masz?
-Ten sam chłopak co wczoraj przywiózł go niedawno. I masz jeszcze list.
Podał mi białą kopertę i wyszedł oznajmiając, że przyniesie mi śniadanie.
"Droga Vanesso.
Przepraszam za moje zachowanie w szkole. I jeszcze raz za to co stało się w twoim domu.
Ten miś... Przyznaję to dziecinne, ale wiem, że lubisz misie czy SpongeBoba Kanciastoportego. To urocze.
Naprawdę nie wiem co wstąpiło we mnie wczoraj i dziś.
To, że Cię... Nie przejdzie mi to przez gardło i nie dam rady tego napisać... Po prostu nie wiem. O Georgu mówisz tak miło i w ogóle. A do mnie nie masz zaufania, ale nie dziwię się temu, i nie znasz mnie na tyle aby mnie polubić tak jak jego. Widziałem jak się całowaliście. Wtedy, wierz lub nie, pękło mi serce.
Dlaczego jego pocałunek był dla Ciebie lepszy od mojego?
Był delikatny? Jeśli tak to też mogę się postarać aby taki był.
Ale wracając do tematu, którym jest wybaczenie mi, danie drugiej szansy.
Proszę Cię tylko o to.
Wiem, że odrazę czujesz też z powodu sprzedaży, ale obiecałem Ci, że tego nie zrobię i nie zrobię, choć mój ojciec na mnie naciska.
Więc... To chyba wszystko co chciałbym Ci powiedzieć w tym liście... Tak raczej wszystko.
Jeśli się zastanowisz, lub będziesz chciała po prostu porozmawiać przyjdź do mojego biura. Jestem tam aż do 22, a Ty będziesz wyczekiwana przez cały dzień.
Proszę, zastanów się.
Love U
Niall x"
*4 h później*
-Jesteś pewna?- Zapytał brunet, gdy staliśmy pod ogromnym wieżowcem.
-Tak, na pewno. Jeśli chcesz to możesz jechać. Zadzwonię w razie czego.
-Poczekam.
Przytaknęłam i weszłam do budynku przez rozsuwane drzwi.
W oczy rzuciła mi się młoda sekretarka siedząca za recepcją.
-Dzień Dobry!- Przywitała się wesoło.
-Cześć.- Uśmiechnęłam się do niej lekko opierając łokcie na blacie przede mną.-Czy Niall ma czas?
-Pan Horan aktualnie jest na zebraniu... A kim pani właściwie jest?
-Vanessa Evans..
-Oh. W takim razie przepraszam. Pan Horan kazał zaprowadzić panią do jego gabinetu. Chodźmy.
Wstała z krzesła i ruszyła do windy a ja za nią. Wcisnęła numerek 35 a metalowe drzwi zasunęły się.
Winda szybko dojechała na sam szczyt otwierając się. Ruszyłam za sekretarką do podwójnych drzwi, a ona je przede mną otworzyła.
-Pan Horan przyjdzie za 10 do 15 minut. Prosz...
-Lub już.- Przerwał jej głos blondyna stojącego za nami.
-Ou. Tak.- Blondynka speszyła się i szybko zniknęła z zasięgu naszego wzroku.
-Jednak przyszłaś.- Niall popatrzył na mnie szczęśliwie i dłonią wskazał na kanapę przy oknie zachęcając mnie abym usiadła.
-Jak widać.- Mruknęłam i usiadłam na wskazanym miejscu.-Więc...
-Moment! Mam coś dla ciebie.- Uśmiechnął się szeroko i wybiegł z gabinetu.
Znowu?
~*~
Nudny, wiem.
Krótki, wiem.
Żalowy, wiem.
I inne obrazy, wiem.
Dziękuję za komentarze :D
Na specjalne życzenie anonima, mój TT: https://twitter.com/ajlovguma
Do następnego.

piątek, 21 lutego 2014

Chapter ten.

-Vani. Vani!
Jęknęłam i otuliłam się ciepłą kołdrą, która pachniała Georgem.
A skoro mowa o Georgu. To on papla mi nad uchem.
-Vanessa już 10 spóźnisz się do szkoły.
-Już się spóźniłam, nie idę.
-Okej, jak chcesz. Ja idę zrobić śniadanie.- Oznajmił i wyszedł z pokoju.
-Mhym.- Mruknęłam w przestrzeń i wtuliłam się w poduszkę.
Gdy już przysypiałam do moich uszu dotarł dźwięk dzwonka na co podskoczyłam, budząc się.
Co za idiota śmie mnie budzić?
-Vani do ciebie!- George krzyknął chcąc abym zeszła na dół.
Zwlokłam się powoli z łóżka i zakładając dresy ruszyłam do drzwi.
-Zayn? Co tu robisz?- Zapytałam przyglądając się mulatowi, który trzymał w rękach pudełko czekoladek, a przy jego nogach stał ogromny kosz z czerwonymi różami.
-Niall kazał mi je przywieść. Nie wiem co zrobił, ale wiem, że strasznie żałuje. Widać to po nim.
Wcisnął mi w ręce czekoladki i postawił kosz w korytarzu, po czym pożegnał się i odjechał.
Zapytam. Co?
-Kto to był?- Zapytał George zabierając mi czekoladki i otworzył je wkładając jedną do ust.
-Zayn. Szofer Nialla. Nie. Jest miły.- Zapewniłam widząc jak otwiera pełne czekolady usta.
-Mam nadzieję. Mam dla ciebie kanapki. Chodź.
Objął mnie ramieniem w tali i zaprowadził do kuchni.
-Jedz a ja postawię gdzieś te kwiaty. Jak wrócę talerz ma być pusty!- Rozkazał i wrócił na korytarz.
Widzicie, George wie o moich problemach i mimo, że wie, że nie lubię jeść prawie zawsze zmusza mnie do tego. Ale w jego towarzystwie zazwyczaj zjadam podstawione mi przez niego...przekąski. Gdy widzi jak jem oczy tak pięknie mu się świecą i szczerzy się sam do siebie. Czuję, że w środku odczuwa taką radość jakby wygrał na loterii.
I za to właśnie go kocham.
-Hej Van. Tu był liścik.
Wszedł do kuchni i podał mi biały prostokącik.
Gdy zobaczył mnie z kanapką w ręku, której mały kawałek ugryzłam, uśmiechnął się szeroko z błyskiem w oku.
Ha! Mówiłam!
Spojrzałam na kartkę.
"PRZEPRASZAM! PROSZĘ WYBACZ MI!"
Czarne, drukowane litery odznaczały się na białym tle.
-Wiesz co. Jednak zawieź mnie do szkoły.
***
-Vanessa! Vanessa, stój!- Niall krzyczał na cały korytarz gdy szłam dość szybkim krokiem w stronę klasy biologicznej.
-Czego chcesz?- Syknęłam gdy mnie dogonił.
-Był u ciebie Zayn?
-Tak. Dzięki za czekoladki. Bardzo smakowały Georgowi.
W szybkim tempie doszłam do sali zostawiając chłopaka na korytarzu.
Znowu jest kujonem.
Ma grzywkę, okulary, koszulę, jakieś dziwne spodnie i trampki.
Czyli jego styl kujona.
Siadając na swoim miejscu, w ostatniej ławce wyciągnęłam z torby notatnik i zaczęłam w nim coś bazgrolić.
Od rysowania odciągnęła mnie nauczycielka.
-Vanessa. Wymień cztery płaty mózgu.- Rozkazała uśmiechając się głupio.
-Czołowy, skroniowy, ciemieniowy i potyliczny.- Odpowiedziałam i patrzyłam jak jej uśmiech powoli znika.
Jeszcze o coś mnie zapyta. Poczekaj moment.
-Czym wypełnione są komory mózgowe?
Ha! Wiedziałam!
-Płynem mózgowo-rdzeniowym.
-Istota biała i szara na półkulach mózgowia?
-Każda z półkul zawiera zewnętrzną warstwę istoty szarej, zwanej korą mózgową oraz wewnętrzną warstwę istoty białej.- Wyrecytowałam a wszyscy w klasie patrzyli na mnie ze zdziwieniem
Nie jestem głupia, pedały.
-Za co odpowiada płat polityczny.. Przepraszam! Potyliczny?
-Płat POTYLICZNY odpowiada za widzenie, analizę koloru i ruchu oraz skojarzenia wzrokowe.- Zaakcentowałam nazwę płatu, wytykając jej błąd.
-Dobrze. Postawię ci piątkę za odpowiedź.
Na sam koniec lekcji. Mądrze.
Równo z dzwonkiem wyszłam z klasy i pomaszerowałam do szatni aby przebrać się na wf. Dwa wf-y i do domu.
Jest!
Ubrałam krótkie spodenki i białą bokserkę, po czym wyszłam na boisko aby porzucać piłką do kosza. Zabrałam jedną z siatki i zaczęłam ćwiczyć dwu takt i rzuty.
Po chwili rozbrzmiał dzwonek a na boisku znalazła się cała moja klasa.
Pani Cox pewnie znowu nie przyszła i mamy lekcje z jej mężem.
Lekcja z Cox'em równa się "Rób co chcesz tylko siedź na boisku!"
-Hej Van.- Usłyszałam za sobą czyjś głos. Złapałam piłkę, która przed chwilą z gracją wpadła do kosza i odwróciłam się.
-Cześć.- Mruknęłam do grupki dziewczyn i czekałam aż któraś coś powie.
-No bo Kate mówiła, że ty znasz Nialla Horana a on jest właścicielem naszego ulubionego ce...
-Nie znam takiego.- Wzruszyłam ramionami kończąc rozmowę i ruszyłam w stronę trybun aby zadzwonić do Georga, żeby do mnie przyjechał.
***
-Vani!
Uniosłam głowę i spojrzałam uśmiechniętego przyjaciela.
-Hej George.- Mruknęłam i kolejny raz potarłam moje ramiona.
Pięć minut temu było gorąco, a teraz wygląda jakby miało lać.
Proszę państwa! Tylko Londyn!
-Zimno ci?- Zapytał siadając obok i położył dłoń na moim udzie ale momentalnie ją zabrał czując jak zimna jest moja noga.
-Bardzoo.- Przeciągnęłam i objęłam się ramionami.
-Masz zmarźlaku.- Zaśmiał się i okrył mnie swoją bluzą.-Lepiej?
-Mhym.- Pokiwałam głową i włożyłam ręce do rękawów i zapięłam zamek.-Tobie nie będzie zimno?
-Nie, jeżeli mnie przytulisz.- Uśmiechnął się słodko i wyciągną do mnie ramiona. Zaśmiałam się i mocno się do niego przytuliłam od razu czując się cieplej.
-Dlatego zadzwoniłaś? Bo ci zimno?
-Niee. Nie ma naszej nauczycielki, więc nudziłabym się. Ale zyskanie twojej bluzy to plus.
-Aha.
-Może pogramy?
-Z tobą zawsze.
Wstałam z ławki łapiąc moją piłkę i podeszłam do kosza celnie nią w niego trafiając.
Z boiska wywiało prawie wszystkich. Zostaliśmy tylko my, kilku chłopaków palących papierosy, para całująca się przy ścianie i... Niall. Siedział na jednej z ławek i przypatrywał się nam jakby pilnując abyśmy nie zrobili czegoś niestosownego.
-A teraz patrz na mój popisowy numer.
George wykonał szybki bieg z połowy boiska, dwutakt i wrzucił piłkę do kosza łapiąc się obręczy i wisiał na niej przez chwilę.
-Też tak umiem.
-Mhym. Już to widzę.
-Zaraz się przekonasz.
-Tak, tak. Jak coś to cię złapię.
Ustał pod koszem. Rozpędziłam się kozłując piłkę i wykonałam trafny dwutakt, ale do złapania obręczy trochę mi zabrakło i upadłam plackiem na przyjaciela, który chyba specjalnie się przewrócił.
-Haha. Mówiłem.
-Przymknij się.
-Okej, okej. Może zagramy mały meczyk?
-Jasne.
-Czekaj. Teraz się założymy.
-Okej. Więc... Wiem! Jeśli wygram zabierzesz mnie ze sobą następnym razem do Włoch.
-Dobrze. A jeśli ja wygram, pocałujesz mnie.
-E. Co?
-Pocałujesz mnie. Tu. Po meczu.
-Umm... Okej?
-Dobra. To zaczynamy.
Wyrwał mi piłkę z ręki i popędził z nią na drugi koniec boiska, celnie trafiając do kosza.
-Żul.- Mruknęłam kiedy przebiegł obok mnie śmiejąc się i podał mi piłkę kozłem. Stałam z nią chwilę w miejscu a po chwili ruszyłam biegiem w stronę kosza. Rzuciłam piłkę widząc, że George mnie dogonił ale szybko wyciągnął rękę i odbił ją przed zetknięciem z tablicą.
-To nie fair! Jesteś wyższy!
I tak wyglądał cały mecz.
Wynik? 10 do 4.
Dla Georga.
Jak zdobyłam te cztery punkty?
Miałam żuty wolne, ponieważ George złapał mnie za biodra i odebrał mi piłkę, co po długiej kłótni uznaliśmy za faul.
Właściwie ja uznałam.
-Moja nagroda Vaniii.- Przeciągnął słodko podchodząc do mnie.
-To nie fair! Ja chcę do Włoch!
-Vani ja czekam.
Ustałam na czubkach jego butów i cmoknęłam go w policzek odsuwając się powoli od niego ze śmiechem.
-Ej! No to chociaż daj jeszcze w drugi.
Nadstawił drugi policzek i popukał go palcem.
Pokręciłam głową i ponownie do niego podeszłam. Gdy moje usta miały dotknąć jego policzka, niespodziewanie odwrócił głowę i nasze usta się zetknęły. Pisnęłam i chciałam się odsunąć, ale objął mnie w tali i przysunął bliżej siebie pogłębiając pocałunek.
Kto by pomyślał. Dobrze całuje. Bardzo dobrze.
Przez chwilę chciałam oddać pocałunek ale w porę się opamiętałam i odepchnęłam go od siebie.
***
Wyszłam ze szkoły szczęśliwa, że na dziś to już koniec tortur.
Gdy tylko weszłam na parking szkolny w oczy rzuciło mi się zbiorowisko ludzi. Chcąc nie chcąc musiałam obok nich przejść, aby dostać się do samochodu Georga. Mijając grupkę zauważyłam, że otaczają oni dwójkę szarpiących się chłopaków.
Brązowe loki i blond grzywka.
O nie!
Przepchnęłam się przez ludzi do samego środka i chciałam przerwać szarpaninę chłopaków ale zdawali się nie zwracać na mnie uwagi.
-Nie masz u niej szans po tym co zrobiłeś. Jakieś durne kwiatki nie pomogą.
-A bo ty coś o niej wiesz.
-Wiem. I to dużo. Jest moją przyjaciółką i przyszłą dziewczyną.
Z jego ostatnim wypowiedzianym słowem na jego twarzy wylądowała pięść blondyna.
-Chłopaki!
Nie zwrócili na mnie uwagi. George otrząsnął się powracając do rzeczywistości i oddał cios Niall'owi.
-George!
Znowu to samo.
-Wybaczcie ludzie za wasze uszy. Aaaaaaaaaaa!- Zaczęłam krzyczeć najgłośniej i najpiskliwiej jak tylko umiałam.
George i Niall zatkali swoje uszy i spojrzeli na mnie zszokowani a całe zbiorowisko rozeszło się.
No.
-Cholera, Van!- Warknął Niall gdy przestałam piszczeć.
-Odbiło wam. George jedziemy do domu!- Rozkazałam łapiąc chłopaka za rękę i ciągnąc go do samochodu.
-Ale Van.- Mówi i próbuje mnie zatrzymać.
-A!- Wystawiam przed jego twarz wskazujący palec uciszając go.
-Dziś jest wyścig, więc w nocy mnie nie będzie i może będziesz musiał przyjechać po mnie rano, ale to się zobaczy.
-Co? Nie, nie pozwalam ci iść na żaden wyścig!
-George ogarnij się. Tyle razy już brałam w tym udział i nic mi się nie stało, więc czemu dziś miałoby być inaczej? Wszystko będzie dobrze.- Zapewniłam go ale nadal wydawał się nie przekonany.
*Niall's POV*
-Czemu tak wyglądasz?- Zapytał ojciec gdy tylko mnie zobaczył.
-Ciebie też miło widzieć.- Mruknąłem sarkastycznie siadając na kanapie.-Vanessa powiedziała, że jestem rozpieszczonym biznesmenem, więc oto jestem inny.- Wyjaśniłem wycierając chusteczką krew, która leciała z mojej wargi.
-A dlaczego leci ci krew?
-Pobiłem się z jej przyjacielem.
-Dlaczego?
-Wkurzył mnie, okej?- Warknąłem.-Mieliśmy o czymś pogadać.
-A tak. Dzwoniłem do Maxa.
-Co? Czemu?
-Widzę, że nie dajesz sobie z nią rady. Musisz mieć kobietę.
-Okej. Kiedy wszystko załatwi?
-Vanessa dziś znowu będzie na wyścigu. Max zgłosił do niego najlepszych ze swoich ludzi i jeśli któryś wygra, wybierze ją. Wtedy ją uśpią i przywiozą do twojego domu. Musisz tam na nich czekać. Opłaciłem wszystko, ty tylko musisz podpisać akt własności i umowę. Wtedy już nieodwołalnie będzie twoja.- Uśmiechnął się kończąc, a ja się wyszczerzyłem.
Moja.
~*~
Jak widać Niall jest trochę... psychiczny (?) jeśli chodzi o Vanessę, ale tak mniej więcej ma być.
Dziękuję za komentarze :D
Do następnego.

piątek, 14 lutego 2014

Chapter nine.

Stałam w bezruchu tępo patrząc na Nialla i wyzywając się w myślach za mój niewyparzony język.
-Zapytałem, skąd wiesz o sprzedaży!- Niall warknął  podchodząc do mnie.
-Daj. Pójdę przymierzyć.
Wyrwałam mu wieszak z ręki i szybko ruszyłam w stronę wolnej przymierzalni. Zasłoniłam zasłonę i rzucając ciuchy na ławkę sama na niej usiadłam. Oparłam się plecami o ścianę i głęboko odetchnęłam.
Idiotka, idiotka, idiotka, idiotka, tępa idiotka!
-Powiesz mi?
Niall wszedł do przymierzalni i usiadł obok mnie podnosząc z ziemi ciuchy, które spadły z ławki.
Dawaj, powiedz mu. To nie twoja wina, że wiesz. No dalej!
-Twoja mama... Ona powiedziała mi o tym wczoraj po obiedzie.
Głośno westchnął i chyba trochę się uspokoił, więc postanowiłam zaryzykować.
-Nie kupisz mnie, prawda? To zniszczyłoby moje życie prywatne, gdybym należała do Ciebie. Nie chcę tego. I tak wystarczająco dużo przeszłam. A poza tym nie jestem rzeczą.
Z jego ust wydobyło się kolejne westchnięcie.
-Dobrze. Nie kupię Cię.
-Obiecujesz?
-Obiecuję.
Przycisnął mnie do swojej piersi i zwrócił nas w stronę lustra.
-Przyznaj, że świetnie razem wyglądamy.- Zaśmiał się ale jego wyraz twarzy był poważny. Chciałam zaprotestować ale przerwał mi mój telefon. Wyjęłam urządzenie z kieszeni a po spojrzeniu na wyświetlacz momentalnie się rozweseliłam.
-Gugi! (czyt. Dżudżi)- Rzuciłam rozbawiona.
-Vani!- Krzyknął George, mój przyjaciel.
-Co tam u Ciebie?
-Nie bzdetuj mi tu tylko wracaj do domu! Gdzie ty jesteś? Czekam pięć minut i ani sekundy dłużej! Muszę cię wyściskać!- Nawrzeszczał na mnie ze śmiechem jak to ma w zwyczaju.
-Jesteś w Londynie?! Co tu robisz? Albo nie mów! Pogadamy za chwilę. Zaraz będę!
Rozłączyłam się i złapałam Nialla za nadgarstek ciągnąc go za mną do wyjścia.
-Gdzie ci się tak spieszy?- Zapytał doganiając mnie.
-Muszę szybko jechać do mojego mieszkania. Mój przyjaciel przyjechał z Włoch. Proszę zawieź mnie szybko.
-Dobrze. Ale zostaniesz tam tylko chwilę. Spędzasz tydzień ze mną.
-A właśnie co do tego. Mógłbyś mi dziś odpuścić. Nie widziałam Georga półtora miesiąca.
-Nie ma mowy.- Rzucił wsiadając do samochodu.
-Niall proszę. Nie wiem po co nadal  chcesz spędzać ze mną czas. Jesteś właścicielem światowej firmy. Nie będziesz marnował czasu na mnie. Proszę cię.
Patrzyłam na jego skoncentrowaną twarz.
-Masz rację. Powinienem ci odpuścić. I zrobię to pod jednym warunkiem.
-Co to za warunek?
-Zawsze gdy będę chciał cię pocałować zgodzisz się.
Otworzyłam usta ze zdziwienia.
Co?
-Co? Chcesz mnie całować nie wiadomo ile za jeden dzień wolności?
-Nie jeden. Odpuszczę ci całkowicie jeśli się zgodzisz. Całe 170 godzin pójdzie w niepamięć.
-Dobra.
Czekaj... Zgodziłam się?!
Na jego twarzy zawitała radość i chytry uśmieszek.
O nie.
-Dobrze. Przywiozę dziś twoje rzeczy. A teraz..
Złapał tył mojego karku i przycisnął swoje usta do moich.
Po minucie przez którą siedziałam w bezruchu samochód stanął a Niall powoli odsunął się ode mnie ciągnąc zębami moją dolną wargę.
-Do zobaczenia.- Mruknął uśmiechając się szeroko.
-Tak, cześć. Pa Zayn.- Uśmiechnęłam się do kierowcy.
-Pa Vanessa.- Odwzajemnił uśmiech a ja wysiadłam z samochodu i pobiegłam do mieszkania. Otworzyłam szeroko drzwi i nie zamykając ich rzuciłam się na Georga stojącego w korytarzu. Skoczyłam na niego oplatając nogi wokół jego bioder a ręce wokół jego szyi i przylgnęłam do niego najbardziej jak mogłam. Geo oplótł moje biodra rękami i zakręcił się dookoła na co zaczęłam się śmiać. Zdjęłam nogi z jego bioder ale nie puściłam go.
Nie widziałam go półtora miesiąca. Muszę nadrobić jego niezastąpione przytulasy.
-Dobra wystarczy. Musimy pogadać. Zanim wróciłaś zdążyłem zrobić nasz ulubiony napój. Chodź.
Złapał moją rękę i pociągnął mnie do kuchni. Usiadłam na krześle przy stole i obserwowałam jak chłopak stawia przede mną szklankę z zielonym napojem i siada naprzeciwko mnie.
-Opowiadaj. Jak było?
-Cóż. Też za tobą tęskniłem.- Rzucił zaczepnie i wziął łyk słabego alkoholu.
-Tak, tak. No mów!- Rozkazałam również pijąc trunek.
-Rzym jest zajebisty! Wszystko jest takie inne. Budynki, ludzie, kuchnia... A właśnie!
Zerwał się z miejsca i zniknął w korytarzu. Po chwili wrócił do pomieszczenia chowając coś za plecami.
-Mam prezent.- Oznajmił wesoło siadając na swoim wcześniejszym miejscu.
Zmarszczyłam brwi i uśmiechnęłam się szeroko.
-Oto... Prawdziwa, włoska, wegetariańska, specjalnie dla mojej cudownej przyjaciółki.. pizza!
Wyciągnął zza siebie kwadratowe pudełko z logiem włoskiej pizzerii.
-Pamiętałeś?
Uśmiechnęłam się szeroko gdy otwierał pudełko.
-Zawsze mówiłaś, że chcesz spróbować pizzy włoskiej tak jak francuskiego croissanta.
Uśmiechnął się i podał mi talerz z trójkątnym kawałkiem jedzenia.
-Dziękuję. Jesteś kochany.
Zaśmiałam się widząc jak George się rumieni. Zawsze był lekko nieśmiały mimo, że -powiedzmy szczerze- jest przystojny. Bardzo przystojny.
-No to teraz się spowiadaj. Co za typek cię odwiózł?- Zapytał biorąc gryza pizzy.
Opowiedziałam mu wszystko zaczynając od wyścigu i kończąc na umowie z Niall'em.
-Wow. Nadal zarabiasz na tych wyścigach?
-Jak widać.- Wzruszyłam ramionami i napiłam się zimnego napoju.
-Czekaj. Skoro on chce cię tylko całować to da się z tego wybrnąć.
-Jak?
-Wystarczy, że znajdziesz sobie chłopaka. Ten cały Niall chyba będzie miał resztki honoru aby nie tykać czyjejś dziewczyny.
-Niezapominajmy o sprzedaży.
-Uh. No tak. Ale obiecał ci, że cię nie kupi. Jakaś nadzieja jest.
-No w sumie masz racę. Ale kto chciałby chodzić z takim czymś jak ja.
-Każdy! Jesteś piękna!- Rzucił i zarumienił się jeszcze bardziej. Chciałam coś powiedzieć ale przerwał mi dzwonek do drzwi.
Dzięki Bogu! Nie wiedziałam co powiedzieć.
Podniosłam się z miejsca ale George powstrzymał mnie ruchem ręki.
-Ja pójdę.
Geo szybko zniknął za ścianą a ja podeszłam do drzwi kuchni i nasłuchiwałam jego rozmowy z Niallem.
-Kim jesteś?- Usłyszałam warknięcie blondyna.
-George Shelley. Chłopak Van.
-Chłopak? Śmieszne. Gdzie ona jest?
-Posłuchaj. Nie obchodzi mnie czy mi wierzysz czy nie. Van to moja dziewczyna i zapomnij o twojej głupiej umowie i cholernym pomyśle kupienia jej!
Wow. To George jest taki odważny?
-Mam cię gdzieś. Wiem, że nie jesteś jej chłopakiem. A teraz przepuść mnie bo chcę z nią porozmawiać.
Słyszałam jak Niall popycha Georga na co ten uderzył z hukiem w ścianę.
-Vanessa! Gdzie jesteś?- Chłopak krzyknął na cały dom.
-Zostaw ją w spokoj...
-Kazałem ci się zamknąć!- Kolejny krzyk.
-Zostaw go w spokoju!- Warknęłam wychodząc na korytarz.
Niall momentalnie na mnie spojrzał. Jego oczy pokazywały jego wewnętrzny gniew. Ruszył w moją stronę a ja cofałam się z każdym jego krokiem w moją stronę.
-Bronisz go?- Warknął stając naprzeciw mnie gdy ustałam na pierwszym stopniu schodów.
-Tak. Bronię go. A wiesz dlaczego? Nie jest pustym, bogatym dzieciakiem takim jakim jesteś ty. Od dziecka byłeś rozpieszczany i dostawałeś wszystko co miało cenę. Tak samo chcesz dostać mnie ale ja nie jestem na sprzedaż. Twoje ego nie wytrzymuje gdy ktoś ci coś odbiera. Jesteś popierdolonym biznesmenem, który nie zrobił nic by zdobyć choć złamany grosz a wywyższasz się ponad wszystkich. To, że...
Auć! Mój policzek!
Upadłam na ziemię pod siłą mocnego i niespodziewanego uderzenia. Piszczało mi w uszach a policzek strasznie piekł.
Co się właśnie stało?
-Vani. Vani powiedz coś.- Usłyszałam głos Georga a po chwili chłopak trzymał moje ramiona kierując mój wzrok na swoją twarz. Za nim zauważyłam Nialla, który stał osłupiały wpatrując się we mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
-Weź go stąd.- Szepnęłam przylegając do przyjaciela w bezpiecznym uścisku.
-Wyjdź!- Zwrócił się do blondyna ale ten stał dalej w miejscu.
-Vanessa przepraszam! Nie chciałem! Nie wiem dlaczego to zrobiłem! Ja... Ja... Ja cię kocham. Przepraszam. Wybacz mi.
Obserwowałam jak szybko wybiega z mieszkania. Przytuliłam się do Georga mocniej i zaciągałam się jego zapachem.
Cudnie pachnie.
Wow! Stop! Co ty gadasz! Ogarnij się!
-Przepraszam. To moja wina.
Geo pocałował moje włosy i jeszcze mocniej mnie do siebie przycisnął sadzając na swoich kolanach.
-Wcale nie. On jest głupi.
-Wierzysz mu? Z tym, że cię kocha?
-Nie. Na pewno powiedział tak żebym mu wybaczyła. Wiesz, tradycja.
-Uh. No tak. Umm. Chcesz obejrzeć jakiś film?
*22.10*
-Idę spać.
Odsunęłam się od Georga i ruszyłam po schodach do pokoju. Dzięki temu, że wcześniej się przebrałam rzuciłam się na łóżko i otuliłam kołdrą.
-Mogę spać z tobą?
George położył się obok mnie i przyciągnął mnie do swojej klatki piersiowej.
-Już śpisz.- Zaśmiałam się i przytuliłam się do poduszki.-Branoc Gugi.
-Dobranoc Vani.
Uśmiechnęłam się wiedząc, że zasypiam przy jednej z najważniejszych osób w moim nędznym życiu.
~*~
Georga możecie zobaczyć w zakładce 'Bohaterowie'.
Rozdział jest nudny, wiem, ale nic na to nie poradzę.
Potraktujmy to jako prezent na walentynki :D

piątek, 7 lutego 2014

Chapter eight.

Bip. Bip. Bip.
Upierdliwe dźwięki budzika wyrwały mnie ze snu. Przekręciłam się na drugi bok zakrywając głowę poduszką.
Bip. Bip. Bip.
-Niall wyłącz ten cholerny budzik!- Warknęłam na chłopaka obejmującego mnie w tali. Nawet się nie poruszył.
Jęknęłam podpierając się o blondyna i wyciągnęłam rękę uderzając w budzik.
Spanie tylko około czterech godzin dało się we znaki i upadłam na chłopaka, gdy moja ręka nie mogła utrzymać ciężaru mojego ciała.
-Wiedziałem, że na mnie lecisz ale nie wiedziałem, że aż tak bardzo.- Zaśmiał się Niall a jego klatka piersiowa zatrzęsła się podemną.
-Pierdol się.- Warknęłam i przeturlałam się spowrotem na moje wcześniejsze miejsce.
-Chętnie ale tylko z Tobą.- Wymruczał do mojego ucha i przygryzł jego płatek.
-Spadaj.- Mruknęłam i ręką odepchnęłam jego głowę.
-Ale dokąd mam spadać?- Zaśmiał się i objął mnie ramionami w tali kładąc głowę na moim ramieniu.
Jest aż tak głupi czy tylko udaje?
-Na dno oceanu.
-Wolę plażę.
-A ja dno, bo można się utopić.
-Ależ ty optymistyczna.- Zadrwił na co wzruszyłam ramionami i przetarłam twarz dłońmi.
***
Gdy tylko przekroczyliśmy próg szkoły każda para oczu była wlepiona tylko w nas.
Czy to dlatego, że Niall trzyma moją rękę?
Czy to dlatego, że jego biała koszulka idealnie opina jego mięśnie i cudownie współgra z czarnymi rurkami i białymi Nike?
Czy to dlatego, że nie ma kujonek a jego włosy są postawione do góry, nie opadając na czoło i nikt go nie poznaje?
Czy to dlatego, że moja koszulka razi w oczy swoją neonową zielenią?
Czy to dlatego, że mój full cap ma ćwieki i idealnie pasuje do moich niebieskich włosów?
Czy to dlatego, że super dopasowałam białe Nike pasujące do czarnych rurek i neonowe sznurowadła pasujące do bluzki?
Może...

Wstukałam kod do szafki i wyjęłam z niej książki potrzebne na angielski.
-Jak to się stało, że teraz masz szafkę obok mojej?- Spojrzałam zdziwiona na Nialla, który trzymał w dużej dłoni te same książki co ja i opierał się o swoją szafkę, uważnie mi się przyglądając.
-Pieniądze załatwią wszystko, Smerfie.- Zaśmiał się a ja przewróciłam oczami.
-Paszczur.
Odwróciłam się do niego plecami chcąc iść do klasy, ale przede mną stanęła Kate i jej dwie, równie puste 'przyjaciółeczki' - Brook i Tina.
-Hej Vaaaan. Może przedstawisz nam swojego kolegę?- Kate zatrzepotała rzęsami próbując być pociągająca.
Wybuchnęłam śmiechem prosto w jej twarz.
-Chyba te wszystkie kosmetyki i farby przeżarły ci mózg, bo jesteś jeszcze bardziej tępa niż ostatnio.- Zaśmiałam się a ona przybrała 'dumną' postawę.-Powiedz bidulko... Ile farb zeszło na to siano i twoje szare komórki, że tak je zniszczyło?- Udawałam zatroskanie pokazując na jej włosy, ale na mojej twarzy widniał uśmiech, więc trochę to nie wyszło.
-Dla twojej wiadomości moje włosy są najpiękniejsze w szkole.- Zarzuciła kosmyk prawie białych włosów za ramię.
-Zwątpiłbym bo właścicielka takowych stoi właśnie przed tobą.- Odezwał się Niall stając obok mnie i obejmując ramieniem w tali.-I dla przypomnienia jestem Niall. Niall Horan.- Zadrwił a oczy trzech dziwek się rozszerzyły.
-Ten Niall Horan? Właściciel Horan Corporation?- Zapytała z nie dowierzaniem Brook.
-Tak.- Szepnął drwiąco chłopak i ruszył ze mną w stronę klasy.
-Dziś o dwunastej muszę jechać na ważne spotkanie, więc zobaczymy się dopiero w domu, ale przyjedzie po Ciebie jeden z kierowców.- Oznajmił siadając obok mnie w ostatniej ławce akurat gdy zabrzmiał dzwonek.
-Zayn?- Zapytałam patrząc na niego z nadzieją.
Zayna poznałam wczoraj ale jest bardzo fajny.
-Tak... Raczej Zayn.- Mruknął a na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
***
-Dzień dobry Vanesso.- Zayn uśmiechnął się lekko i otworzył dla mnie tynie drzwi Range Rovera.
-Nie 'Dzień dobry' tylko cześć. Cześć Zayn.- Zaśmiałam się i zamknęłam drzwi samochodu podchodząc do przednich i siadając na miejscu pasażera.-Dziś siedzę z tobą z przodu.- Uśmiechnęłam się do niego gdy stanął obok mnie.
-Pan Horan powiedział, że masz siedzieć z tyłu.- Mruknął nie chcąc być niegrzecznym.
-Pan Horan, pan Horan. Niall nie jest pępkiem świata. Wsiadaj i jedziemy do Starbucksa na kawę, bo szkoła jest wyczerpująca.- Pochyliłam się i otworzyłam drzwi kierowcy.
-Ale pan Ho...
-Mam gdzieś co powiedział Niall. Jedziemy na kawę. Proszę.- Warknęłam pierwsze zdanie a przy drugim zrobiłam słodką minkę.
Zayn westchnął i obszedł samochód siadając na miejscu kierowcy.
-Dziękuję.- Uśmiechnęłam się do niego.
Przez całą drogę wpatrywałam się w szybę. Wyglądało to jakbym głęboko nad czymś myślała ale moja głowa była pusta. Czując wibrację w kieszeni wyciągnęłam z niej telefon by odczytać wiadomość.
"-Niall-
Gzie jesteś? Powinnaś być w domu od trzech minut!"
Skąd ja mam jego numer? Skąd on ma mój? Trzy minuty? Serio?
"-Van-
Jadę do Starbucksa z Zaynem."
"-Niall-
Wracaj natychmiast do domu! W tej chwili!"
"-Van-
Zmuś mnie."
Schowałam telefon do kieszeni i wysiadłam z samochodu podążając do drzwi kawiarni. Gdy tylko przekroczyłam próg wszystkie spojrzenia skupiły się na mnie ale bardziej na moim towarzyszu.
Tak będzie ciągle?!
Podeszłam do lady przy której stała drobna brunetka patrząca na Zayna ze strachem.
-Poproszę czekoladowe cappuccino.- Uśmiechnęłam się do niej zanim przeniosła wzrok na Zayna.
-Dla mnie zwykła czarna z cukrem.- Mruknął miło.
-Czekoladowe cappuccino i czarna z cukrem.- Upewniła się zapisując zamówienia na karteczce.-To razem 12.30.-Spojrzała na nas niepewnie. Włożyłam rękę do kieszeni w poszukiwaniu pieniędzy ale wyprzedził mnie Zayn kładąc dwudziesto funtowy banknot na ladzie.
-Reszty nie trzeba.- Oznajmił i ruszył w stronę stolika przy oknie. Usiadłam naprzeciw niego i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Nie znajdując w nim nic ciekawego skupiłam uwagę na Zaynie.
-Od kiedy pracujesz dla Nialla?- Zapytałam zwracając na siebie jego uwagę.
-Od siedmiu miesięcy.- Mruknął i odwrócił wzrok skupiając go na jednej z kelnerek.
-Podoba Ci się?- Zapytałam głupkowato. Zayn chciał odpowiedzieć ale wyglądywana przez niego kelnerka podeszła do stolika stawiając na nim nasze kawy i uśmiechając się dyskretnie do Zayna. Po sekundzie odeszła odprowadzana przez wzrok mulata.
-Idź po jej numer.- Zaśmiałam się przez co spojrzał na mnie dziwnie.
-Co? Nie.. Ja.. Nie..- Jąkał się próbując się wymigać.
-Idź!- Rozkazałam ze śmiechem. Pokręcił głową wstając od stolika i pewnym krokiem ruszył do baru przy którym aktualnie stała blondynka. Obserwowałam ich patrząc jak dziewczyna chichocze i rumieni się.
-Przepraszam.- Usłyszałam obok niepewny głos. Odwróciłam głowę i ujrzałam tę samą brunetkę, która przyjmowała nasze zamówienia.-Ty jesteś Vanessa Evans?- Zapytała lustrując mnie niepewnym spojrzeniem.
-Tak, i co z tego?- Odparłam biorąc łyk kawy.
-Twoja przyjaciółka, Hannah ona miała wczoraj wypadek i prosiła żebyśmy cię poinformowały gdy cię zobaczymy.- Oznajmiła niepewnie. Moje oczy się rozszerzyły. Szybko wstałam z miejsca i podbiegłam do Zayna.
-Później tu wrócisz jedziemy do szpitala.- Pociągnęłam go za rękę i jak burza wybiegłam z kawiarni. Otwierając drzwi buchnęłam w kogoś za nimi i upadłabym gdyby nie Zayn który mnie złapał.
-Gdzie ci się tak spieszy?- Zapytał z lekką drwiną Niall.
-Nie pora na żarty, jedziemy do szpitala.-Warknęłam na niego i wyminęłam go.
-Co? Coś ci się stało?- W mgnieniu oka pojawił się przede mną i skanował wzrokiem każdy kawałek mojego ciała.
-Nie mi idioto. Hannah jest w szpitalu.- Ponownie go wyminęłam i ruszyłam do samochodu przy którym czekał Zayn.
-Oh. A no tak, od wczoraj.- Mruknął idąc za mną. Stanęłam w miejscu przez co uderzył w moje plecy. Obróciłam się powoli w jego stronę i zacisnęłam szczękę.
-Wiesz o tym od wczoraj i nic mi nie powiedziałeś?!- Prawie krzyknęłam wymachując rękami w powietrzu.
-Myślałem, że cię to nie interesuje bo się pokłóciłyście.-Wzruszył ramionami.
-No i co z te.. Czekaj! Skąd wiesz, że się pokłóciłyśmy skoro.. Czytałeś moje smsy?!- Nie wytrzymałam. Jaki dupek!
-Powinnaś założyć hasło.- Ponownie wzruszył ramionami.
-Dupek.- Warknęłam i odwróciłam się w stronę samochodu przy którym stał Zayn i przypatrywał się całej sytuacji.
Zostałam przyciągnięta z nadgarstek do ciała Nialla.
-Uważaj na słowa.- Warknął.
Ścisnął mój nadgarstek przez co syknęłam gdy jego palec wbił się w jedną ze świerzych ran. Rozluźnił uścisk i spojrzał na moją rękę.
-Znowu?- Zapytał retorycznie i spojrzał mi w oczy.
Zawsze umiałam wyczytać przy najmniej jedną emocję z oczu drugiego człowieka, dlatego zawsze patrzę ludziom w oczy. W jego tęczówkach widniała złość i rozczarowanie. On też próbował wyczytać z moich jakieś wskazówki, ale przyznajmy, że czarne kontaktówki świetnie maskują. Nie wspominałam, że mam słaby wzrok? To wspominam teraz. Moje ciało za bardzo się pospieszyło i za szybko urosłam czego efektem jest słaby wzrok.
Wzruszyłam ramionami wyrywając się z jego uścisku i ruszyłam do auta chcąc jak najszybciej zobaczyć się z Hannah.
***
-Cześć Hannah.- Mruknęłam podchodząc do łóżka przyjaciółki.
Odwróciła się w moją stronę a na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
-Van. Jak weszłaś? Oni nawet nie chcieli wpuścić tu mojej mamy.- Zapytała zdziwiona ale mimo to nadal się uśmiechała.
-Um.. Niall to załatwił.- Oznajmiłam cicho nie będąc pewna jej reakcji.
-Oh. A co do niego. Wybacz mi tamte smsy. Nie wiem co we mnie wstąpiło. Już wiem dlaczego Niall wziął cię ze sobą. Wyjaśnił mi to. Mam nadzieję, że tego nie zrobiłaś, prawda?- Spojrzała na mnie z nadzieją w oczach.
-Jest okej. Nic się nie stało. A co z tobą?- Szybko zmieniłam temat i zaczęłam bawić się bransoletkami.
-Van.- Hannah jęknęła rozpaczająco.-To przeze mnie.
-To nie twoja wina. Już dawno chciałam to zrobić.
-Ale to ja dałam ci ostateczny powód!
Była na siebie wściekła. Zbyt dobrze ją znam by mogła ukryć przede mną swoje emocje.
-Nie martw się. Ze mną jest dobrze. A jak z tobą? Co się stało?
-Jakiś gnojek potrącił mnie na pasach.
-Nie wiesz kto to był?
-Nie. Uciekł. Ale jakiś chłopak to widział i zadzwonił po pogotowie. Był tu wczoraj. Jest gorący!- Pisnęła szczęśliwa.
-Muszę mu podziękować, gdy go spotkam.
-Kojarzysz Louisa Tomlinsona? To on.
-Louis, Louis, Louis.. Do naszej szkoły chodzi jakiś Louis, ale jak on... Une pute!* Ten chłopak to kujon Loui!- Zaczęłam się śmiać a ona pobladła.
-Nie! To nie może być on! Nie miał tej grzyweczki i pedalskich okularów. Był boski!- Rozmarzyła się. Chciałam coś powiedzieć ale przerwała mi pielęgniarka.
-Na dziś to już koniec odwiedzin. Musimy zrobić badania.- Poinformowała dość oschle.
-Okej. Wpadnę jutro. Pa.
Przytuliłam przyjaciółkę na pożegnanie i wyszłam z jej sali.
-Jak się czuje?
Obróciłam się w stronę Nialla i wzruszyłam ramionami.
-Przezemnie jeszcze gorzej i jeszcze lepiej.
-Dlaczego?- Zapytał uważnie mi się przyglądając. Wyciągnęłam w jego stronę rękę ukazując wszystkie blizny.
Już o nich wie, więc po co mam kłamać?
Chłopak posmutniał, ale widziałam, że jest trochę zły.
-Chcesz iść na zakupy, żeby się odstresować?
Przytaknęłam i ruszyliśmy w stronę wyjścia.
***
-A ta?- Zapytał Niall wyciągając w moją stronę kolejną skąpą bluzkę.
-Nie. Mówię ci, że nie.- Warknęłam i ruszyłam w stronę innego działu.
-To może ta?- Ponownie zapytał.
-Nie.- Rzuciłam nawet na niego nie patrząc.
-Ale chociaż spójrz.- Zaśmiał się.
Odwróciłam się i przyjrzałam się bluzce. Była w miarę długa, w białym kolorze a na środku widniał napis "I love my boyfriend".
-Fajna, tylko, że ja nie mam chłopaka.- Zaśmiałam się i wzięłam do ręki jasno niebieską parę spodni.
-Jak to nie? A ja to co? Ozdoba?- Udawał zrozpaczenie.
-Nie byliśmy, nie jesteśmy i nie będziemy razem nawet jeśli ci mnie sprzedadzą.- Warknęłam.
-Skąd wiesz o sprzedaży?- Zapytał spokojnym głosem ale był wściekły.
O shit.
~*~
*Une pute! - Po francusku "O k*rwa!".