wtorek, 16 września 2014

Epilog

Ostatnia notka na dole. Możesz przeczytać.
***

- Co mi jest Niall? - Zapytałam przed kolejnym wymiotem.
- Wymiotujesz piąty raz w ciągu miesiąca. Może jesteś w ciąży?
- Oszalałeś? Jestem bezpłodna.
- Częściowo. Masz wypukły brzuszek. Nie jest wklęsły jak zawsze. - Spojrzałam w górę na niego. Uśmiechał się głaszcząc moje włosy.
- To nie tylko oznaka ciąży.
- Jesz więcej, wymiotujesz, masz większy brzuch, codziennie muszę jeździć po zapas mlecznej czekolady i ogórków małosolnych.
- Nie mogę być w ciąży, rozumiesz? - Oparłam się o muszlę oddychając głęboko.
- Dlaczego?
- Jestem bezpłodna.
- Nie prawda! Lekarz mówił, że jeśli będziesz brała tabletki możesz zajść! Dawałem ci je! Jesteś ze mną w ciąży!
- Co? Jak dawałeś?
- W soku.
- Dlaczego to zrobiłeś?
- Chcę mieć z tobą przynajmniej jedno dziecko.
- Dla tradycji.
- Nie. Kocham cię. Jesteś moją żoną. Chcę mieć z tobą dzieci.
Zamknęłam oczy czując w nich łzy.
Jestem w ciąży.
Pomimo gwałtu i bezpłodności.
Jestem w ciąży.
- Chcę spać. - Wyciągnęłam ręce w górę, aby Niall mógł zanieść mnie do sypialni.

***

- Ciąża rozwija się prawidłowo. Będą państwo mieli zdrowego synka. - Lekarz uśmiechnął się wycierając mój brzuch po USG. Niall ścisnął moją dłoń nadal patrząc na zdjęcia, które dostaliśmy.
- Nasz mały James.

***

- To była historia moich rodziców. Mój ojciec walczył o moją matkę, a ja będę walczył o ciebie.

~*~

Cóż. Nie wiem do końca co napisać.
Nie wiem czy pisać do jednej osoby czy do kilku.
Więc.
Nie za bardzo podoba mi się zakończenie.
Ale napisałam je tak, ponieważ przez moje myśli przemknęła idea drugiej części. Nie wiem czy rozwinę ten pomysł. Wyjdzie z czasem.

Przepraszam, że bardzo często Was zawodziłam. Pomimo moich chęci miałam za dużo problemów, w czasie, gdy robiłam przerwy. "Tłumaczą się tylko winni", ale ja jestem minna.
Przepraszam za to jeszcze raz.

Zapewne beznadziejnie piszę, ale jakoś to jest.

Tak więc żegnam się z Wami prosząc każdego kto to przeczytał o skomentowanie.

Dziękuję za wytrwałość.

Bye, bye.

piątek, 5 września 2014

Chapter twenty-one

Rozdział dedykuję Niall ismyheart, w podziękowaniu za sarkastyczne popędzenie mnie :)

Notka pod rozdziałem.

***

- Nie pozwolę, żeby człowiek, który zgwałcił moją nażeczoną prowadził ją do ołtarza! - Krzyknąłem uderzając pięścią w biurko i wstając z fotela. - To przez niego waży teraz tylko 40 kilogramów i to przez niego się okaleczała! Nie ma o tym kurwa mowy!
- Ale to tradycja! Chcesz ją złamać? - Ojciec spojrzał na mnie spanikowany.
- Dla Vanessy zrobię wszystko.
- Opanuj się. To tylko dziewczyna która musi urodzić ci potomka.
- To nie jest zwykła dziewczyna! A poza tym jest bezpłodna.
- Jest zw- Jak to bezpłodna?! - Wyrzucił ręce w powietrze, krzycząc.
- Normalnie. Przez to że jej ojciec ją zgwałcił.
- Zamieżałeś mi powiedzieć?
- Nie. To moja nażeczona.
- Ale jestem twoim ojcem i muszę dbać o tradycję! Ona musi mieć z tobą dziecko!
- Nie musi. Nie zmuszę jej do tego.
- A stosunek w noc poślubną?
- Jeżeli nie będzie chciała, nie.
- Synu - Warknął ostrzegawczo. Zignorowałem to, ponownie siadając.
- Rozmawiałem z ginekologiem, który badał ją gdy była w szpitalu. To ona kazała powiedzieć mi, że jest bezpłodna. Nie pozwoliła na udzielenie mi dalszych informacji gdy pytałem wtedy lekarza. Tydzień temu spotkałem się z nim a on powiedział że to tylko częściowe. Jeśli tydzień przed stosunkiem zacznie brać takie tabletki, to jeśli wszystko pójdzie dobrze, zajdzie w ciążę. - Wyciągnąłem czerwono-różowe opakowanie białych tabletek i położyłem je na biórku.
- Przecież musisz ją zapłodnić w dzień lub następny po ślubie. Nie kocha cię na tyle aby je brać.
- Dlatego kazałem rozpuszczać je w wodzie lub soku, który pije na śniadanie.
- Sprytnie. Od kiedy je dostaje?
- 9 dni.
- Więc jest gotowa. Teraz tylko musisz ją do tego przekonać.

*Dzień ślubu* *Van's POV*

Patrzyłam jak Niall trzęsącymi się rękoma zakłada złotą obrączkę na mój palec serdeczny.
Są piękne.
Mają wygraderowane nasze imiona, dzisiejszą datę i jakiś cytat o miłości.
Spojrzałam na moją mamę która ściskała dłoń Maury płacząc razem z nią.
Myśli że wychodzę za mąż z miłości.
W jednej-trzysta sześćdziesiątej.
Uśmiechnęłam się do niej i zabrałam drugą obrączkę z tacy szybko zakładając ją na palec Nialla.
- Ogłaszam was mężem i żoną. Możesz pocałować pannę młodą. - Tak szybko jak te słowa opuściły usta plebana tak szybko wargi Nialla znalazły się na moich a w kościele rozbrzmiały oklaski i wiwaty.

***

- Vanessa? Kochanie? Tu jesteś.
Niall wszedł do ogromnego hotelowego pokoju zamykając za sobą drzwi kartą. Schował ją do kieszeni i podszedł do mnie.
- Co się stało? - Zapytał przykucając przy nogach łóżka i położył dłonie na moich kolanach.
- Chciałam odetchnąć. Ta suknia ściska moje żebra.
- Więc ją zdejmij. - Uśmiechnął się podnosząc bardziej lewy kącik ust.
- Sama nie dam rady. - Przesunęłam się bliżej środka łóżka gładząc materiał sukienki.
- Pomogę ci.

Niall odłożył suknię na specjalny stolik dla niej przeznaczony i popchnął mnie na królewskie łóżko i upadł na mnie.
- Cholera Vanessa. Tak bardzo cię kocham. - Przejechał dłonią po moim ramieniu i zaczął całować moją szyję.
- Ja ciebie też. - Odpowiedziałam niepewnie lekko go obejmując.
- Ufasz mi?
- Uhm.. Tak.
- Dasz mi siebie? - Szepnął do mojego ucha gryząc je.
- Co? Ja..
- Proszę. Chcę być pewien, że jesteś cała moja. I tylko moja.
- D-dobrze.
- Kocham cię. - Uciął słowa łącząc nasze usta.

***

Na początku. Nie dodam rozdziału ze sceną +18, ponieważ nie umiem takich pisać. Ups.
Przepraszam, że tak długo nie dodawałam rozdziału. Nawet nie wiem jak się wytłumaczyć.
To chyba ostatni rozdział i następnym postem będzie epilog.
Tak więc do następnego postu.
Cześć.

środa, 6 sierpnia 2014

Notka

Hej!
Zapraszam Was na nowe opowiadanie mojego autorstwa;
Now Don't Go
Mam nadzieję, że Wam się spodoba.
Bye!
Ps. Rozdział 21 przewidywany na sobotę.

piątek, 25 lipca 2014

Chapter twenty.

- Dobrze. Proszę przejść do przymierzalni i rozebrać się do bielizny. Za chwilę do pani przyjdę.
Ekspedjentka wyszła z zaplecza z żółtą miarką w dłoni. Weszłam do przymierzalni i zdjęłam ubrania kładąc je na ławce.
Widać mi żebra.
Blondynka odsłoniła zasłonę i odrazu zaczęła mierzyć moje ciało.

- Ładny tatuaż. - Powiedziała od niechcenia mieżąc moje biodra.
- Tatuaż?
Mam tatuaże tylko na kostkach.
- Tak. Kod kreskowy.
- Oh. Tak. Um. Dziękuję.
Zabiję Niall'a.
***
- Niall do cholery! Wyjaśnij mi dlaczego mam pieprzony tatuaż z kodem kreskowym i twoim nazwiskiem!? - Krzyknęłam trzaskając drzwiami domu.
- Spokojnie. Zrobili ci go niedawno. - Wyszedł z salonu i zabrał z mojej ręki swoją kartę chowając ją do czarnego portwela.
- Jak to zrobili? -  Zapytałam krzyżując ręce na piersi.
- Gdy przyszedłem po ciebie po tym jak uciekłaś przyszedł specjalny tatuażysta i zrobił go. Spałaś tak długo że później nie czułaś bólu.
Wzruszył ramionami.
- A dlaczego go zrobił?
- To znak, że należysz do mnie.
- Znak?
- Tak, znak. Mam dla ciebie niespodziankę.
- Niespodziankę?
- Pani Evans. - Zawołał. Z salonu wyszła średniego wzrostu kobieta w sukience. Spojrzałam na jej twarz a moje usta samowolnie się otworzyły.
- Mama?
Wpatrywałam się w brunetkę przed sobą nie mogąc uwierzyć że to moja matka. Przedemną stoi najważniejsza kobieta w moim życiu której nie widziałam dwa lata.
- Niespodzianka, kochanie.
Podeszła do mnie i objęła mocno ramionami. Wtuliłam twarz w jej włosy a łzy same wypłynęły z moich oczu.
- Nie płacz skarbie.
- A-ale skąd.. Ty.. Tu.. Jak?
- Niall znalazł mnie w Dublinie i poprosił abym wróciła. Nie mogłam odmówić. Moja córka wychodzi za mąż za wspaniałego mężczyznę.
Spojżałam na Niall'a aby zobaczyć jego uśmiech i rozłożone ramiona. Podeszłam do niego przytulając go z całych sił.
- Dziękuję. - Szepnęłam w jego koszulkę ściskając jej materiał w dłoniach.
- To znaczy że powiesz mi tak przy ołtażu? - Zapytał łapiąc moją twarz w dłonie i ocierając mokre policzki z łez.
Pokiwałam głową uśmiechając się lekko. Bez zastanowienia przyłożył swoje usta do moich krótko mnie całując.
- Kocham cię. - Oznajmił cmokając moje czoło.
- Ja - Zawachałam się patrząc w jego pełne nadziei oczy. - Ja ciebie też. - Dokończyłam kiwając głową na potwierdzenie moich słów.
~*~
(Przepraszam za błędy. Jest 11, a ja mam problemy ze snem.)
Przepraszam.
Uh. Wierzcie lub nie, ale jestem na siebie bardziej zła niż Wy.
Beznadziejne, krótkie, bezsensowne gówno (za przeproszeniem).
Tak. Tak można to określić.
Po prostu jest 11 wieczorem a ja padam, bo ostatnio się nie wysypiam.

Kolejny, nie mam pojęcia kiedy, ponieważ za tydzień moja siostra ma wesele (przypadek?), no i wiecie, te wszystkie sprawy i w ogóle.

Tak więc, śpię i do następnego!

piątek, 20 czerwca 2014

Chapter nineteen.

-Vanesso Evelyn Evans. Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?
Otworzyłam usta myśląc, że odpowiedz sama z nich wyleci ale nic takiego się nie stało. Sama muszę to wyksztusić. Mrugnęłam kilka razy i westchnęłam.
-T-tak - Mruknęłam przyglądając się jego reakcji. Przygryziona warga zmieniła się w szeroki uśmiech a oczy rozbłysły radośnie.
Jest naprawdę śliczny.
Zamknij się!
Szybko chwycił moją dłoń i założył pierścionek na palec serdeczny. Podniósł się z podłogi ciągnąc mnie za sobą w górę i mocno objął mnie ramionami.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę. - Wyszeptał mi do ucha zacieśniając uścisk na mojej talii.
-Wiem. Nie mogę oddychać. - Zaśmiałam się lekko a on rozluźnił ramiona. Odchylił się aby zobaczyć moją twarz i przyłożył swoje usta do moich. Poruszał nimi delikatnie chcąc żebym odwzajemniła pocałunek, ale tylko raz je cmoknęłam i odsunęłam się od niego. Uśmiechnęłam się lekko chcąc zatuszować dziwną więź między nami.
-Możemy jechać do domu? Jestem zmęczona. - Poprosiłam.
-Tak. Oczywiście.
Złapał mnie za rękę i pociągnął do wyjścia z restauracji.
Otworzył przedemną drzwi czarnego Range Rovera i poczekał aż zapnę pas po czym usiadł na miejscu kierowcy. Kilka minut jazdy minęło w ciszy, a ja udawałam, że śpię dopóki naprawdę nie zasnęłam.
***
-Vanessa. - Niall spojrzał na mnie znad swojego talerza.
-Hm?
-Moi rodzice chcą jechać dziś z tobą po suknię ślubną.
-Suknię ślubną? Ale..
-Vanessa musisz jakąś kupić.
-Wiem, ale..
-Kochanie, proszę. Chcę aby moja przyszła żona zgniotła pięknem wszystkie zebrane tam kobiety.
-Okej. O której? - Zapytałam biorąc łyk wody ze szklanki.
-Niedługo powinni przyjechać.
-Okej.
-Dzień przed ślubem czyli w piątek masz wizytę u kosmetyczki, paznokcie i te sprawy a w sobotę przyjdzie tu fryzjerka i makijażystka.
-Kochani! - Krzyk mamy Nialla rozniósł się po wielkim domu. -Tu jesteście. - Uśmiechnęła się wchodząc do salonu.
-Cześć mamo.
-Dzień dobry.
-Gotowa na szał zakupowy?
-Mamo to tylko suknia.
-Dostałam kartę ojca i muszę kupić sobie sukienkę, więc.. - Zaśmiała się.
-Właśnie. Vanessa. Dostaniesz moją kartę. Cena sukienki i czego będziesz chciała nie gra roli. Musi ci się tylko podobać.
-To będą najlepsze zakupy ta świecie.
***
-Która ci się podoba?
-Nie mam pojęcia. Wszystkie są śliczne.
Rozejrzałam się po sklepie i podeszłam do jednego z manekinów.
-Wow. Ta jest najpiękniejsza. - Wskazałam długą, tiulową suknię z ozdobnym gorsetem.
-Zdecydowanie.
-Najżadziej kupowana. Jest strasznie droga. - Ekspedientka podeszła do nas, słysząc naszą rozmowę.
-Cena nie gra roli. - Maura zapewniła potrząsając lekko głową.
-Dobrze. Jaki rozmiar? - Spojrzała na mnie.
-Nie mam pojęcia. - Szczerze, nie wiem jaki mam rozmiar.
-XS? - Zaproponowała Maura marszcząc brwi.
-Można uszyć ją na zamówienie. Kiedy odbędzie się ślub?
-W następną sobotę.
-W takim razie jeśli dziś pobierzemy wymiary, powinna być gotowa w poniedziałek, ewentualnie wtorek.
-Bierzemy.
Blondynka weszła do pomieszczenia za ladą a ja odwróciłam się do Maury.
-Mam do pani pytanie.
-Tak, kochana?
-Wiem, że to głupie pytanie, ale.. Kto zaprowadzi mnie do ołtarza?
-Jak to kto? Twój ojciec.
~*~
21:49
Wyrobiłam się!
Czyta to ktoś jeszcze? :c
Nie wiem co napisać, więc po prostu; do następnego.
Jeśli przeczytałaś/eś, PROSZĘ skomentuj.

Chapter eighteen

(!) Następny rozdział; niedziela / poniedziałek.
-Niall! Niall! Niall otwórz te pieprzone drzwi! - Krzyczałam uderzając pięściami w drzwi. Po chwili otworzyły się ukazując wesołego chłopaka.
-Co się stało, kochanie? - Zapytał uśmiechając się.
-Długo masz zamiar trzymać mnie pod kluczem?
-To zależy.
-Od czego?
-Od ciebie.
-Dokładniej.
-Od twojej miłości do mnie.
-Żartujesz, prawda? - Prychnęłam unosząc brew do góry.
-Nie.
-Niall proszę wypuść mnie z tego pokoju.
-Nie.
-Proszę?
-Um..
-Proszę?
-Dobrze. Pójdziemy dziś na kolację.
***
-Dlaczego nie jesz? - Zapytał biorąc kolejny kęs kurczaka.
-Nie jestem głodna.
-Bo ci uwierzę. Jedz.
-Nie.
-Dobra.- Westchnął odkładając sztućce na boki talerza. -Co jest?
-Nic.
-Vanessa.
-Kupiłeś mnie i zamknąłeś w durnym pokoju mówiąc że robisz to dlatego że mnie kochasz. Jak ty byś się czuł? - Upuściłam widelec na talerz.
-Czego oczekujesz?
-Wolności.
Wstałam od stołu i ruszyłam w stronę drzwi od szklanego pomieszczenia.
-Stój. - Złapał mój nadgarstek i odwrócił mnie w swoją stronę. -Pozwolę ci wrócić do dawnego życia, ale jeśli jakiś facet na ciebie spojrzy zamknę cię ponownie.
-Przesadzasz, ale okej.
-Więc możemy dokończyć kolację?
-Mhym.
Uśmiechnął się ciągnąc mnie spowrotem do stołu. Usiadłam na swoim krześle poprawiając sukienkę i złapałam widelec, zaczynając jeść.
-Um mamy już wszystko wyjaśnione, tak? - Zapytał niepewnie, nerwowo poprawiając kołnierz koszuli.
-Chyba.
-Więc, okej. - Pstryknął palcami a do pomieszczenia weszło dwóch mężczyzn. Jeden miał w rękach lustrzankę a drugi profesjonalną kamerę. Niall wstał ze swojego krzesła i podszedł do mnie.
-Vanessa ja.. Ja wiem, że przez to co czasami robiłem możesz mi nie uwierzyć, ale ja naprawdę cię kocham. Mimo tego, że nie masz innego wyjścia chcę mieć pewność, że choć trochę mnie chcesz. Więc..
Ukląkł przede mną i wyciągnął z kieszeni czerwone pudełeczko.
O mój Boże.
Nie.
Otworzył je i spojrzał na mnie czule.
-Vanesso Evelyn Evans. Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?
~*~
Przepraszam, że jest krótki.
Przepraszam, że Was zawiodłam. Nie wiem jak się wytłumaczyć. Pewnie weźmiecie to za marną "wymówkę", ale naprawdę miałam problemy z "przyjaciółmi" i rodzicami.
Wybaczcie błędy, jeśli są.
Do następnego (niedziela/poniedziałek)

piątek, 30 maja 2014

Notka

Hej.
Um.. Chciałam was przeprosić za to, że tak długo nie ma rozdziału.
Musiałam zrobić sobie przerwę a na dodatek nie mam weny. Spróbuję dodać go w tygodniu ale nic nie obiecuję.
Wybaczcie.

środa, 7 maja 2014

Chapter seventeen

Muzyka przeszywała moją głowę na wylot. Byłam już nieźle wstawiona, przez kilka kolorowych drinków. George oplatał mnie ramieniem w tali opowiadając żarty których i tak nie rozumiałam przez hałas panujący w klubie. Śmiałam się próbując utrzymać na stołku na którym siedziałam.
-Hej! Zatańczysz?- Jakiś chłopak wyciągnął do mnie dłoń pochylając się nad barem. Pokiwałam energicznie głową z uśmiechem i wstałam.
-Uważaj na siebie!- George krzyknął grożąc mi palcem. Pomachałam do niego i poszłam za chłopakiem. Pociągnął mnie za sobą przez tłum ludzi, aż do wyjścia.
-Gdzie idziemy?
Nie odpowiedział. Odwrócił się do mnie przodem i przyłożył szmatkę do twarzy. Poczułam ogarniające mnie zmęczenie i upadłam.
*Niall's POV*
-Podpisz tu i tu.- Max wskazał dwie wykropkowane linie nad którymi po chwili znalazł się mój podpis.-Dobra. To kopia umowy.-Podał mi jedną z kartek.-Wysłaliśmy ją też na email twój i twojego ojca, ponieważ o to prosił.
-Mhym.
-Opłata jest. Umowa jest. Dziewczyna jest. Wszystko zrobione. Do zobaczenia w szkole.- Uśmiechnął się i wyszedł. Prychnąłem i schowałem kartkę do teczki. Zamknąłem szafkę na klucz po schowaniu do niej papierów i ruszyłem wzdłuż korytarza do sypialni. Vanessa leżała na łóżku wśród biało czarnych poduszek.
Była piękna. I moja.
*Vanessa's POV* *12:42 am.*
Uh.. Moja głowa! Jak boli.
Otworzyłam oczy ale momentalnie je zacisnęłam. Promienie słoneczne raziły moją twarz.
Czemu zawsze gdy mam kaca świeci słońce?!
-Mmm...- Usłyszałam obok siebie ziewnięcie i zostałam brutalnie przyciągnięta do czyjeś klatki piersiowej.-Dzień Dobry.- Niall.
-Co-co ja tu robię?- Zapytałam zdezorientowana odwracając się do niego.
-Jesteś.
-Przecież...
George. Klub. Chłopak. Wyjście. Szmatka.
Spojrzałam zszokowana na blondyna.
-Czy ty... Ty mnie...-  Nie dokończyłam ale mimo to chłopak przytaknął.
-Kupiłeś mnie?! Ałć!- Złapałam się za bolącą głowę, której stan pogorszył krzyk.
-Tak. I nie trzeba było tyle pić.- Zaśmiał się i wstał z łóżka.
-Jesteś psychiczny! Ou!
-Uważaj na słowa. Należysz teraz do mnie i to ja tobą rządzę!
-Chciałbyś.
Otworzył usta żeby coś powiedzieć ale zamknął je i wyszedł z pokoju. Poklepałam kieszenie spodenek i z tylnej wyjęłam telefon. Usiadłam przygarbiając się i wybrałam numer Georga.
-Vani gdzie ty jesteś?! Całą noc nie spałem! Kto...
-Uspokój się do cholery! Jestem u Nialla. Powiem ci wszystko tylko przyjedz pod London Eye.
-Dobra. Będę za 5 minut.
***
-Jak to kurwa kupił?!- Brunet wrzasnął chodząc w kółko po salonie.
-George też jestem wkurzona ale uspokój się!
-Jak mam się uspokoić?! Ten człowiek powinien zostać zamknięty w psychiatryku! W ogóle skąd pomysł z kupowaniem ludzi?! To nie po...- Przerwałam mu cmokając jego usta. Momentalnie zamilkł.
-Już jesteś spokojny?
-Nie.- Pokręcił głową i przyciągnął mnie do siebie łącząc nasze usta.
-George!- Krzyknęłam odskakując od niego.
-Przepraszam. Jestem zdenerwowany. Nie wiem co robię.
-Okej. Trzeba coś wymyślić.
-Może pójdziemy na policję?
-I co chcesz im powiedzieć?
-Niewyżyty biznesmen kupił moją dziewczynę. Handel ludźmi jest zabroniony.
Moją dziewczynę.
-I tak nic mu nie udowodnią. Mówił mi, że jego ojciec zawsze przekupywał policję, żeby go nie wsadzili czy coś.
-Ale nie pozwolę by coś ci zrobił przez swój chory mózg.
Przytulił mnie mocno ale zaraz odsunął i poszedł otworzyć drzwi.
-Co ty tu robisz?!
-Gdzie jest Vanessa?
-Nie ma jej tu.
-Uciekła ode mnie, więc musi tu być.
-No mówię ci że jej nie ma!
-Michael.
Usłyszałam trzask i jęk Georga. Momentalnie wyszłam na korytarz zauważając tam Nialla, Zayna i wspomnianego Michaela, który trzymał mojego przyjaciela przy ścianie. Niall uśmiechnął się i podszedł do mnie a ja cofałam się aż trafiłam na poręcz schodów.
-Dlaczego ode mnie uciekłaś, kochanie?- Zapytał gładząc mój policzek.
-Nie dotykaj jej!
-Bo jesteś psychiczny.- Syknęłam strzepując jego rękę.
-Oj oj. Nie ładnie tak mówić o swoim przyszłym mężu, ojcu naszych dzieci i dziadku wnuków.
-Masz jakieś urojenia!
-Nie kochanie. Jesteś już moja do końca świata.
-Lecz się.
-Zayn.
Odsunął się ode mnie ukazując Mulata ze ściereczką w ręce. Popatrzył na mnie współczująco i szybko przyłożył ją do mojej twarzy.
-Przepraszam.
*Niall's POV*
Obserwowałem jak Vanessa leży na łóżku. Odstawiłem tacę z jedzeniem na szafkę starając się robić wszystko jak najciszej. Podszedłem do niej i odgarnąłem włosy z jej twarzy ukazując jej urodę. Zmarszczyła nos czując mój dotyk i powoli otworzyła oczy.
-Witaj piękna. Jak się spało?
Przymrużyła oczy i rozejrzała się po pokoju rozpoznając naszą sypialnię.
-Źle.
-Nie przesadzaj. To łóżko jest zrobione z najmiększej gąbki na świecie. Jest wygodne.
-A może ja wolę twarde?
-Nie wolisz.
Sapnęła pod nosem a ja uśmiechnąłem się wiedząc że mam rację.
-Przyniosłem ci obiad. Przespałaś go i niestety nie mogliśmy zjeść razem.
-Nie zjem tego.
-Zjesz bo inaczej wepchnę ci to do gardła.
Przygryzła wargę i przewróciła oczami. Podałem jej tacę a ona uważnie przyjrzała się pure, sałatce i szklance soku pomarańczowego wąchając go.
-Nie zatrułem tego. Nie zrobiłbym ci krzywdy.
-Mhym.
Ostrożnie podniosła widelec i wkuła go w jeden liść sałaty podnosząc go do ust. Pogryzła go i połknęła biorąc kolejny. Patrzyłem na nią cały czas i cieszyłem się, że je.
Ale jeszcze bardziej cieszy mnie to, że jest moja na własność i na zawsze.
~*~
Wow! Nie spodziewałam się takiej reakcji na Georga. Teraz trochę złego Nialla i zamkniętej Vanessy.
Do następnego.

środa, 30 kwietnia 2014

Chapter sixteen

Niall wbiegł do pokoju jak poparzony. Usiadł na krześle i złapał moją rękę mocno ją ściskając. Otwierał i zamykał usta nie mogąc nic powiedzieć a w jego oczach stanęły łzy.
-Dlaczego? Vanessa! Dlaczego mi nie powiedziałaś?!
Rozpłakał się i spojrzał na mnie z wyrzutem.
-Po co miałam mówić?
-Przecież wiesz, że chodzi o tradycję. Mój ojciec karze mi znaleźć sobie inną kobietę!
-Więc znajdziesz.
-Nie! Nie chcę nikogo innego! Chcę ciebie! Żadna inna kobieta nie będzie moją żoną! Nie będzie opiekowała się moim dzieckiem! To będziesz ty! Tylko ty! Rozumiesz?!
-Niall uspokój się! Tak, rozumiem.
-Dobrze. Przepraszam.
Otarł łzy i pocałował wierzch mojej dłoni.
-Powiedz mi... Kto ci to zrobił?
Westchnęłam.
-Nie teraz.
-Dobrze.
***
-Jak dobrze być w domu!- Krzyknęłam otwierając drzwi wejściowe na oścież.
-Vaniiii!
George wyszedł z kuchni w fartuszku "Kiss the chief" i przytulił mnie mocno podnosząc w górę.
-Hej! Bo będę zazdrosny.- Niall zaśmiał się odciągając mnie od lokowatego.
-Wyluzuj.- Mruknęłam roztrzepując jego włosy.-Nie wierzę, że to mówię, ale... Jestem głodna!- Wyrzuciłam ręce w górę i wolnym krokiem podeszłam do Georga.-Ugotujesz mi coś, plawda?- Zapytałam słodkim, dziecięcym głosem i zrobiłam oczy szczeniaczka.
-Jasne, że tak! Nawet bez tej miny zmusiłbym cię do jedzenia.
-To okrutne.
-Też Cię kocham. To co byś zjadła?
-Ymm... Coś dietetycznego.
-O nie! Będziesz jadła jak normalny człowiek! Zabrałem wagę z twojej łazienki i nie pozwolę ci skorzystać z żadnej do końca życia!
-Co?
-A poza tym znalazłem twoją skrytkę na żyletki i wyrzuciłem je wszystkie! Od dziś codziennie robię inspekcję twoich rzeczy!
-Oszalałeś?!
-Martwię się o ciebie, Vani. Wiesz, że cię kocham.
Westchnęłam i przytuliłam się do niego.
-Ja ciebie też.
-A mnie kto kocha?- Niall uśmiechnął się rozkładając ramiona.
-Nikt.
Wytknęłam mu język ale wyciągnęłam do niego rękę ciągnąc go do grupowego uścisku. Po chwili zadzwonił dzwonek a George odsunął się otwierając drzwi.
-Ta... Co ty tu robisz?!
-Witaj George. Chcę zobaczyć się z Vanessą.
-Nie ma mowy!
-To moja córka!
-Już nie!
-George.
Położyłam rękę na ramieniu bruneta, a on przyciągnął mnie do siebie przytulając mnie od tyłu.
-Jesteście razem?
-Czego chcesz?- Warknęłam ignorując jego pytanie.
-Porozmawiać.
-O czym?
-Chcę dowiedzieć się co u ciebie i przeprosić.
-Co u mnie? Myślisz, że głupią rozmową i przeprosinami wynagrodzisz mi to co zrobiłeś?! Przez ciebie straciłam dziewictwo, życie towarzyskie, Mamę i rodzinę! Całymi nocami płakałam z bólu fizycznego i psychicznego! Psycholodzy nie radzili sobie ze mną! Terapie nie pomagały i nadal się okaleczałam! Wywołałeś u mnie kompleksy, przez co zachorowałam na anoreksję i bulimię! A wiesz co było najgorsze?! Ty jesteś winny wszystkim problemom a mama zamiast mi pomóc wyjechała nie wiadomo gdzie zostawiając mnie z nimi samą! Jedynie George był wtedy ze mną! Jako jedyny mnie nie zostawił!- Wykrzyczałam cofając się bardziej do Georga a on pocieśnił swój uścisk. Czułam jak jest spięty.
-Okaleczanie? Anoreksja? Bulimia? Córciu przepraszam.- Chciał dotknąć mojej ręki ale George odsunął się gwałtownie do tyłu.
-Nie dotykaj jej! Wynoś się ztąd!
Zatrzasnął drzwi przed nosem ojca i przytulił mnie mocno.
-Dziękuję George.
-Nie ma sprawy. Kocham cię.
-Ja ciebie też.
-Vanessa?- Niall pogłaskał moje ramię.
-Hm?- Mruknęłam.
-To on ci to zrobił?
-Tak.- Szepnęłam.
-Oh kochanie.- Chciał mnie przytulić, ale został powstrzymany przez wybuch Georga.
-Mam dość! Nie myśl sobie, że słodkimi słówkami sprawisz, że cię pokocha! Jest człowiekiem i ma własne uczucia jak każdy!
-George o czym ty mówisz?
-O tym, że nie chcę aby myślał, że będziesz jego! Chcę abyś była moja! Spędziliśmy razem tyle czasu! Tyle przytuleń i ten pocałunek na boisku znaczyły i znaczą dla mnie wiele! Kocham cię Vanessa i chcę, żebyś była ze mną.- Szepnął ostatnie zdanie, a moja szczęka dotknęła podłogi. Dosłownie.
Zemdlałam.
***
Obudziłam się czując głaskanie po włosach. Otworzyłam oczy i zobaczyłam nad sobą brązowe tęczówki Georga. Westchnął z wyczuwalną ulgą a mnie owiał jego ciepły oddech.
- Naprawdę mnie kochasz?- Zapytałam bawiąc się jednym z jego loków.
-Tak. Odpowiedział rumieniąc się.
-Ja ciebie też.
Spojrzał na mnie gwałtownie i uśmiechnął się szeroko.
-Naprawdę?
Pokiwałam głową a jego oczy zabłysły. Pochylił się i lekko mnie pocałował.
Cały czas miałam przy sobie osobę, która kochała mnie od zawsze.
~*~
Krótki, wiem.
Nudny, wiem.
Nędzny, wiem.
Zawiodłam, przepraszam.
Mam problem z "przyjaciółkami" i nie jestem pewna czy w najbliższym czasie będzie następny rozdział.
Przepraszam.
Dziękuję za 3000 wyświetleń!
Kocham Was.
Do następnego.

piątek, 4 kwietnia 2014

Chapter fifteen.

*Vanessa's POV*
-Dobrze... Wyjdę za Ciebie.
Sama nie wiem jak te słowa wyszły z moich ust.
Jak ja mogłam to powiedzieć?
On chce tego tylko do podtrzymania ich tradycji rodzinnej, a jeśli się nie zgodzę to... To co oni mi zrobią?
-Naprawdę? Zgadzasz się? - Niall prawie wykrzyczał uśmiechając się szeroko.
-Chyba?
Już po chwili byłam w jego objęciach zgniatana przez jego ramiona.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę! O Boże! Mam tyle planów na miesiąc miodowy! Wyszukałem pełno organizacji organizujących śluby!
Zaśmiałam się z jego dobrania słów ale zanim zdąrzył kontynuować jego komórka zaczęła dzwonić. Wyciągnął IPhone z kieszeni i spojrzał na wyświetlacz a później na mnie.
-To raczej do ciebie.
Podał mi telefon a ja spojrzałam na wyświetlacz.
"George Shelley"
Uśmiechnęłam się i przejechałam palcem po ekranie po czym przyłożyłam go do ucha.
-Hej Gugi!
-Vani! O matko jak dobrze cię słyszeć! Jak się czujesz? Gdzie jesteś? Zabrał cię do szpitala? Zrobiłaś to znowu? Dlaczego?
-Dobrze. W szpitalu. Tak. Tak i... Ojciec.
-O Boże! Nie! Wypuścili go? Widziałaś go? Rozmawiałaś z nim?
-Niestety tak. Tak. Nie. Znaczy. Próbował ale go ignorowałam.
-Uff. Będę przy tobie za dwie godziny.
-Co?- Zmarszczyłam brwi.
-Aktualnie jestem na lotnisku, za chwilę mam lot. Dwie godziny i cię przytulę.
-George naprawdę nie...
-Vani ja muszę. Wiem jak bardzo przez niego cierpiałaś. Nadal cierpisz.
-No dobrze. Rozumiem.
-Okej ja idę na odprawę. Do zobaczenia. Kocham Cię!
-Okej. Pa. Ja ciebie też.
George rozłączył się a ja oddałam telefon Niall'owi.
-Dlaczego dzwonił?
-Za dwie godziny przyleci do Londynu. A tak w ogóle to skąd on wie?
-Dzwoniłem do niego żeby zapytać gdzie jest klucz od łazienki.
-Uh. Okej. Nie obrazisz się jeśli się prześpię? Jestem zmęczona.
-Oczywiście, że nie, kochanie.
-Obudzisz mnie gdy przyjedzie George?
-Dobrze.
***
*Dwa lata wcześniej*
Siedziałam na łóżku odrabiając lekcje. Geometria to dla mnie łatwy temat, ale mimo to muszę powtarzać to systematycznie.
Mimo moich 17 lat, kiedy powinnam imprezować, uczę się. Chcę aby rodzice byli dumni.
-Vanessa chodz tu!- Krzyk ojca przerwał moje rozmyślanie. Odłożyłam długopis na pościel i zeszłam z łóżka. Wyszłam z pokoju i podskakując zeszłam do salonu.
-Co je... Mamo! Co się stało?!- Krzyknęłam widząc rodzicielkę przykutą do krzesła. Jej policzek był czerwony i mokry od łez.
-Vanessa... Uciekaj.- Wydusiła z siebie ciężko dysząc.
-Mamo, ale co się stało?- Złapałam jej ramię kucając przed nią.
-Idz puki mo...- Nie dokończyła, ponieważ wydałam z siebie pisk. Ktoś pociągnął moje nogi, w efekcie czego uderzyłam głową w podłogę. Ta sama osoba przywiązała moje ręce do stolika na środku pokoju, a kostki związała z nogami krzesła, na którym siedziała mama. Spojrzałam w górę, aby ujrzeć ojca. Jego oczy były przekrwione i zwężone.
-Tato. Co jest?
-Nie odzywaj się!- Uderzył mnie w policzek.
-Zostaw ją!- Mama wydała z siebie pisk.
-Nie martw się. Na ciebie też przyjdzie pora.- Wybełkotał wyciągając z kieszeni nóż i podszedł do kobiety rozcinając jej kwiatową sukienkę.
*Miesiąc później*
-Córciu wiem, że to trudne, ale musimy się rozstać.
Mama przytuliła mnie do siebie mocno.
-Ale dlaczego?- Zapytałam odsuwając się od niej i spojrzałam w jej zapłakane oczy.
-Musimy. Będziesz mieszkać sama. Kupiłam ci mieszkanie, dom. Nazwij to jak chcesz. Załorzyłam ci konto, na które przelałam pieniądze ojca, a tu masz 20 tysięcy ode mnie.- Wręczyła mi grubą kopertę.-Zapisałam cię też do nowego psychologa. Tylko proszę... Nie zrób mu tego co ostatniemu.
Zaśmiałam się na samo wspomnienie kobiety rzucającej teczką o podłogę.
-Kocham cię Vanessa. Pamiętaj o tym. Żegnaj.
-Ale mamo!- Nie dokończyłam, bo kobieta wsiadła do taksówki, która momentalnie odjechała.
***
-Niebieskie proszę.- Mruknęłam do fryzjerki stojącej nade mną.
Nienawidzę moich brązowych włosów. Przypominają mi o tym wydarzeniu.
***
-5 w lewym i jeden dodatkowa w prawym. Do nosa ten z diamentem a w pępku zwykły.
***
-Gwiazdka na prawej kostce i czaszka z piszczelami na lewej.
***
Tak właśnie zmienił się mój wygląd.. W jeden tydzień.
***
-O czym ty pierdolisz?! Ona ma dopiero 19 lat! Nie ma mowy, że się z tobą ożeni!-Czyjeś krzyki wyrwały mnie z drzemki.
-Już się zgodziła. Co ci w tym przeszkadza?
-Ty masz chyba jakieś u...
-Bądźcie cicho. Głowa mnie boli.- Mruknęłam otwierając oczy.
-Vani!- George rzucił się na mnie mocno przytulając.
-Hej Gugi. O co się kłócicie?
-Powiedz, że on żartuje z tym ślubem.- Wskazał palcem na Nialla.
-Yh.. Noo..
-Vanessa!- George rzucił groźnie.
-Niall wyjdź na chwilę.- Poprosiłam.
-Ale...
-Wyjdź!
Chłopak posłusznie wyszedł ostrorznie zamykając drzwi.
-George słuchaj. On ma tą swoją tradycję. Musi mieć syna, a jak wiesz ja nie mogę mieć dzieci. Zrobią mi tu wszystkie badania i jak się o tym dowie to jego ojciec napewno karze mu zrezygnować ze mnie i znaleźć sobie kogoś innego. Proste.
-No dobra, ale czemu robisz mu nadzieje?
-To nie jest nadzieja. On musi się z kimś ożenić, więc tego pilnuje. Niedługo o sobie zapomnimy i będzie jak dawniej.
-Okej. Jestem na niego taki wściekły.
-Dlaczego?
-To przez niego widziałaś tego dupka i przez niego to zrobiłaś.
-To nie on go wezwał. To jego ojciec.
-Dzień dobry Vanesso. Jestem doktor Woolfe. Proszę twojego kolegę o wyjście. Musimy zrobić wszystkie badania. Usg, ekg, rozumiesz.
-Tak, jasne. George idz do Nialla.
*Niall's POV*
-Panie Horan. Chce pan znać wyniki?
-Oczywiście.
-Wszystko jest w normie, tylko jedna rzecz jest nie tak. Pańska narzeczona jest bezpłodna.
-Co? Bezpłodna?
-Tak. Od dwóch lat. Jest to skutek brutalnego gwałtu.
-Gwałtu?!

niedziela, 23 marca 2014

Chapter fourteen.

-Jaki ślub? O czym pan mówi?
Byłam tak zdezoriętowana jak jeszcze nigdy.
-Mów mi Bobby. W końcu będę twoim teściem.
Teściem? Co?
-Przepraszam?
-Oh. Niall nie uprzedziłeś jej?- Zapytał przekręcając głowę w bok.-Nie wspominałeś o naszym planie?
-Tato...
-Jakim planie?
-Czyli jednak nic nie powiedziałeś. Oj synu, synu.-Bobby pokręcił głową patrząc na Nialla i znów na mnie.-Nasz plan to wasz ślub. Dobrowolnie czy nie, ale ślub.
-Co?
-Tato to jest nie aktualne. Jeśli Vanessa nie chce to nie zmuszę jej do tego.-Niall odezwał się cicho ale pewnie.
-Nie aktualne? No co ty. Już wszystkich poinformowałem. Nawet twój ojciec przyszedł dziś na nasze spotkanie. Do twojej mamy niestety nie mogłem się dodzwonić.
-M-mój ojciec?- Mój głos zadrżał a oczy rozszerzyły się.
-Tak.-Przytaknął i wcisnął jeden z guzików na telefonie.-Abigail poproś pana Evansa do biura.- Rozkazał i uśmiechnął się do mnie.
-Nie! Proszę go zatrzymać! Niech tu nie przychodzi!- Zaczęłam panikować a w oczach poczułam łzy.
-Dlaczego?- Niall i Bobby zapytali równo a ja przejechałam po nich wzrokiem.
-Bo...
-Dzień dobry panie Horan.
Nie.
Odwróciłam się gwałtownie do drzwi a moje serce przestało bić.
-Vanessa.- Mój ojciec, choć nie powinien mieć tego miana, wyszeptał moje imię i zrobił krok w moją stronę.
Podskoczyłam w miejscu i schowałam się za zdezoriętowanym Niallem.
-Vansi, słonko.
Vansi.
To przezwisko sprawiło, że wybuchnęłam niepochamowanym płaczem. Niall odwrócił się do mnie przodem i przytulił do siebie. Wtuliłam się w niego mocno i zaczęłam plamić łzami jego marynarkę i koszulę.
-Ciii... Nie płacz... Dlaczego płaczesz?- Blondyn głaskał mnie po plecach i szeptał uspokajające słówka.-Dlaczego ona płacze?- Zapytał ponownie, gdy nie dostał odemnie odpowiedzi.
-Ja-ja... Zabierz m-mnie stąd.- Wymamrotałam w jego pierś.
-Vanessa proszę. Porozmawiaj ze mną.- James odezwał się ponownie, ale nie zwróciłam na to uwagi i wtuliłam się mocniej w Nialla.
-N-Niall proszę.
-Dobrze, chodzmy.- Chłopak objął mnie ramieniem w talii i wyprowadził z pokoju. Nie otwierałam oczu nie chcąc widzieć twarzy mojego ojca. Szłam w ciemno prowadzona przez Nialla. Po chwili siedzieliśmy już w samochodzie w drodze do mojego mieszkania. Blondyn ciągle mnie przytulał a z moich oczu nadal płynęły łzy. Samochód zatrzymał się a Niall pomógł mi z niego wysiąść i zaprowadził mnie na kanapę w salonie.
-Vanessa już dobrze. Spokojnie, jesteśmy sami. Nikogo innego. Tylko ty i ja. Nic ci się nie stanie.
-Muszę do łazienki.- Opanowałam łzy, aby mieć dość dobrą widoczność i pobiegłam do mojej łazienki zamykając drzwi na klucz. Podeszłam do szafki pod umywalką i otworzyłam ją. Wzięłam pilniczek do paznokci i jego czubkiem otworzyłam małą skrytkę pomiędzy półkami. Wyjęłam z niej jedną z żyletek i trzasnęłam drzwiczkami szafki.
Dlaczego tam?
George i Hannah wyrzucają wszystkie żyletki jakie tylko przy mnie znajdą, a ja muszę sobie jakoś radzić.
-Vanessa? Vanessa otwórz drzwi!- Niall krzyczał i szarpał za klamkę póbując dostać się do łazienki.
Ignoruj.
Mój brzuch zaburczał a ja spojrzałam w dół na niego. Podeszłam do prysznica i stanęłam na wadze, która leżała obok.
41.
Westchnęłam cicho.
Jeden pieprzony kilogram za dużo!
Zeszłam z wagi i spowrotem spojrzałam na żyletkę. Usiadłam przy wannie i położyłam głowę na jej ściance. Nabrałam powietrza do płuc i powoli je wypuściłam.
Dlaczego...
Pierwsza kreska.
On?
Druga kreska.
Dlaczego...
Trzecia kreska.
Tu...
Czwarta kreska.
Jest?
Piąta kreska.
-Vanessa proszę wyjdz!
Dlaczego...
Szósta kreska.
To...
Siódma kreska.
Wtedy...
Ósma kreska.
Zrobił?
Dziewiąta kreska.
Dlaczego...
Dziesiąta kreska.
Już...
Jedenasta kreska.
Go...
Dwunasta kreska.
Wypuścili?
Trzynasta kreska.
Dlaczego...
Czternasta kreska.
Wrócił?
Piętnasta kreska.
-Vanessa otwórz!
Dlaczego...
Szesnasta kreska.
Żyję?
Siedemnasta kreska.
Dlaczego?
Osiemnasta kreska.
-Dlaczego?
Dziewiętnasta kreska.
Dziewiętnaście kresek. Dziewiętnaście lat męczarni zwanej życiem.
Dlaczego?
*Niall's POV*
-Słucham?
-George tu Niall. Posłuchaj. Vanessa zamknęła się w łazience. Macie tu gdzieś zapasowy klucz?
No co?
Nie mogę się z nią dogadać, to muszę sobie jakoś poradzić.
-W środku dn... Kurwa! Napewno się pocięła! Nad framugą drzwi jest jeden, a jeśli nie to w kuchni w szufladzie, środkowa szafka.
Przejechałem ręką po wskazanym miejscu i faktycznie znalazłem tam klucz.
-Dobra mam. Dzięki.
Rozłączyłem się i włorzyłem klucz do zamka przekręcając go. Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka. Vanessa siedziała przy wannie ściskając w prawej dłoni żyletkę a z jej lewego nadgarstka ciurkiem spływała krew tworząc wielką plamę na białych płytkach.
-Vanessa! Boże! Vanessa!- Podbiegłem do niej i złapałem jej rękę.-Ile ty tego zrobiłaś?!- Pisnąłem wycierając krew ręcznikiem.
-19.- Szepnęła. Jej głos był słaby tak samo jak ona. Zamknęła oczy a jej głowa poleciała w dół.
-Vanessa tylko nie mdlej! Jedziemy do szpitala!
Wziąłem ją na ręce łapiąc przypadkowy ręcznik by przyłożyć go do ran i pobiegłem z nią do samochodu aby jak najszybciej znaleźć się w szpitalu.
***
Od godziny siedzę przed salą, w której położyli Van. Odchodzę od zmysłów widząc pielęgniarki co chwilę wchodzące tam z woreczkiem krwi lub kroplówką i wychodzące z zakrwawionymi ręcznikami, chusteczkami, gazami i innymi pierdołami, i nikt nie chce powiedzieć mi co się z nią dzieje.
-Przepraszam.- Czyjś głos wyrwał mnie z zamyślenia. Spojrzałem w górę aby ujrzeć lekarza.-Pan je...
-Co z Vanessą?- Przerwałem mu wstając.
-No właśnie. Kim pan jest dla pacjętki?
-Chł... Nażeczonym. Co z nią?!
-Musieliśmy zatamować krwawienie, co było naprawdę ciężkie i zszyć rany, ponieważ rozcinały one poprzednie i bez zszycia mogłaby się wykrwawić. Podajemy teraz krew i kroplówkę, więc niedługo powinny wrócić jej siły. I mam jeszcze warzne pytanie. Ponieważ wiem, że nie pocięła się pierwszy raz, czy jest pod opieką psychologa?
-Tak. Tak. Mogę do niej wejść.
-Tak, pr...- Nie czekałem aż dokończy tylko pchnąłem drzwi i w sekundzie siedziałem przy Vanessie.
-Vani słonko.- Mówiłem cicho, łapiąc jej dłoń i głaszcząc ją. Powoli otworzyła oczy i spojrzała na mnie, lekko się uśmiechając.
-Dziękuję Niall.
-Za co?
-Nie wiem. Za wszystko co dla mnie robisz. Za to, że mi pomogłeś. Gdyby nie ty mogłabym umrzeć.
-Nie mogłabyś. Nawet o tym nie myśl.
-Okej. Niall? Jak mogę ci podziękować?
-Wyjdz za mnie.
Spojrzałem na nią niepewnie spotykając jej szerokie oczy.
-Proszę. Chcę żebyś była tylko moja. Żebym mógł się tobą opiekować. Żebyśmy razem rozwiązywali problemy. Żebyśmy wychowali nasze dzieci. Po prostu żebyś była Panią Horan.
Vanessa Horan. Vani Horan. Horan. Jak to pięknie brzmi.
Dziewczyna przez chwilę nic nie mówiła ale lekko skinęła głową i ścisnęła moją rękę.
-Dobrze... Wyjdę za Ciebie.
~*~
Więc cześć.
Jest weekend czyli jak mówiłam nowy rozdział.
Wedłóg mnie trochę nudny i takie tam jak zwykle.
A teraz taka sprawa.
A mianowicie.
Codziennie mam ponad 20 wyświetleń.
DOWÓD A.
A gdy dodam rozdział jest ich ponad 50.
Następnie. Mimo tylu wyświetleń są tylko dwa lub trzy komentarze.
DOWÓD B.
I posiadam tylko jednego obserwatora.
DOWÓD C.
WIĘC PROSZĘ.
JEŚLI PRZECZYTAŁEŚ/AŚ TEN ROZDZIAŁ ZOSTAW KOMENTARZ! CHOCIAŻ KROPKĘ CZY ZWYKŁE "PRZECZYTANE". CHCĘ WIEDZIEĆ ILE OSÓB TO CZYTA.
Dziękuję.

niedziela, 16 marca 2014

Chapter thirteen.

-Co do cholery?!- Krzyknąłem, gdy ktoś popchnął mnie na ścianę w korytarzu.
-Ty mały gówniarzu! Jak mogłeś wydać trzydzieści pięć tysięcy w dwa dni na głupią dziwkę, której nawet nie posiadasz?! Jesteś nieodpowiedzialny! To były nadal MOJE ciężko zarobione pieniądze a ty od tak marnujesz je na bezużyteczną szmatę!- Mój ojciec krzyczał jak opętany.
Zanim zdążyłem coś powiedzieć poczułem pięść na mojej twarzy a następnie na brzuchu. Zgiąłem się w pół i wyplułem krew z ust.
-Jesteś małym śmieciem!- Syknął prosto w moją twarz a ja poczułem od niego alkohol.
Znowu pił. Boże pomóż.
Ostatnio gdy był pijany miałem złamane dwa żebra. Miałem wtedy pięć lat. Pięć!
Spojrzałem na niego ze strachem tak jak tamtego dnia.
Znowu będą problemy.
-I co się gapisz gnoju?! Wynoś się z tego domu! Natychmiast!

-Niall! Niall obudź się!
Otworzyłem szeroko oczy i usiadłem prosto na łóżku. Mój oddech był przyspieszony i urwany. Bolała mnie głowa i brzuch.
-Niall?
Spojrzałem szybko przed siebie i trochę się uspokoiłem widząc przed sobą Vanessę.
-C..Co ja tu robię?- Zapytałem rozglądając się po beżowym pokoju.
-Przyjechałeś do mnie, pamiętasz? Po tym jak twój ojciec... Wiesz.
-Oh.. Um.. T-tak. Przepraszam z-za kłopot. L-lepiej już pójdę.- Mruknąłem i chciałem wyjść z łóżka ale zostałem powstrzymany przez niebieskowłosą.
-Zostań. Jesteś roztrzęsiony. A poza tym masz wielkiego siniaka na brzuchu.- Popchnęła mnie lekko spowrotem na łóżko a ja zmarszczyłem brwi.
-S-skąd wiesz?
-Ja... Miałam podobną sytuację dwa lata temu. Ale ona była jeszcze gorsza.- Westchnęła i uśmiechnęła się smutno.
-G-gorsza?
Ugh, jąkam się. Tak samo jak czternaście lat temu.
Tyle że jest gorzej.
-Nie chcę teraz o tym mówić. Chcesz coś do picia lub jedzenia?
-Uh. N-nie. Nie chcę robić kłopotu.
-Żaden kłopot. Mam dla ciebie kanapki.
*Vanessa's POV*
Podałam mu talerz z kanapkami z ogórkiem i pomidorem. Wziął je ode mnie ostrożnie i szybko zjadł. Zaśmiałam się na co spojrzał na mnie pytająco.
-Masz masło na policzku.- Ponownie się zaśmiałam i wyciągnęłam rękę do jego twarzy ale gwałtownie ode mnie odskoczył. Moja ręka nadal wisiała w tym samym miejscu, gdy patrzyłam w jego przerażone oczy. Spojrzał na mnie podejrzliwie i dotknął swojego policzka ścierając z niego masło. Moja ręka opadła bezwładnie na moje kolana a w głowie miałam totalny mętlik. Niall podskoczył gdy usłyszeliśmy trzask drzwi frontowych.
-Vaan?- George krzyknął z dołu a w oczach blondyna pojawiły się łzy.
Naprawdę się boi.
-Idę.- Krzyknęłam ciszej.- Poczekaj tu. Zaraz wrócę.- Uśmiechnęłam się lekko do Nialla na co pokiwał głową i zakopał się pod kołdrą po sam czubek nosa.
Może teraz taki jest, ale gdy mu przejdzie, znów będzie... Sobą.
-Co?- Zapytałam stając obok Georga przy wysepce kuchennej.
-Mam tą maść.- Podał mi mały kartonik z maścią, po którą specjalnie pojechał.-Jak się czuje?
-Nie najlepiej. Jest roztrzęsiony. Wracam do niego.
Weszłam po schodach i po chwili ponownie siedziałam obok Nialla.
-Niall? Mam tu taką maść. Dzięki niej brzuch przestanie cię boleć i siniak szybciej zniknie. Mogę?
Chłopak ostrożnie odsunął z siebie kołdrę i podniósł koszulkę tak abym widziała tylko jego brzuch. Umięśniony brzuch.
Odkręciłam zakrętkę i wylałam trochę mazi na miejsce w którym był siniak. Odłożyłam tubkę na stolik nocny i delikatnie rozsmarowałam maść na kawałku jego ciała. Uczucie chłodu chyba mu pasowało, bo westchnął przeciągle.
-P-policzek?- Niall spojrzał na mnie z lekką ulgą.
-Też go posmarować?- Zapytałam delikatnie na co skinął głową. Ponownie wylałam mniejszą ilość maści na palce i powoli zbliżyłam ją do jego czerwonego policzka.
-Nie bój się. Nic ci się nie stanie.- Zapewniłam i pogłaskałam go po ramieniu i policzku wsmarowując w niego maść.
-Gotowe.- Oznajmiłam i wytarłam ręce w chusteczkę.-Chcesz się przespać?- Zapytałam a on przytaknął. Uśmiechnęłam się lekko i odwróciłam się z zamiarem wyjścia, ale zatrzymał mnie.
-Zostań.- Poprosił przesuwając się na drugą połowę łóżka, robiąc dla mnie miejsce. Wgramoliłam się pod kołdrę i ułożyłam wygodnie. Po chwili Niall obejmował moje biodra i położył głowę na moim brzuchu. Westchnęłam i zaczęłam bawić się jego włosami.
-Vanessa?- Niall mruknął bawiąc się skrawkiem mojej bokserki.
-Hmm?
-Dlaczego jesteś dla mnie taka miła?- Podniósł głowę do góry i spojrzał na mnie z dołu.
-Bo wiem co przeżywasz.
-Chodzi o to co, o czym mówiłaś?
-Tak.
-A powiesz mi o co chodzi?
-Uh... Może kiedyś. Nie chcę do tego wracać.
-Okej.
-Dobra, zostawię cię, żebyś mógł się wyspać.- Poklepałam go po ramieniu i chciałam wstać ale mnie przytrzymał.
-Nie.
-Niall musisz się przespać. Nie masz wystarczająco sił.
-Jeśli mnie zostawisz będę miał koszmary.
-Dobrze, zostanę.
Chłopak uśmiechnął się i mocniej do mnie przytulił.
***
Stoję na piasku i uświadamiam sobie, że jestem na plaży. Wszystko jest piękne. Lekki wiatr rozwiewa moje włosy i tworzy fale na morzu. Różne ptaki latają nad wodą, nawet takie których nie powinno tu być. Zachodzące słońce daje pomarańczowy blask na cały otaczający mnie świat. Mam na sobie białą sukienkę i trampki.
Warkot silnika.
Po chwili na plaży pojawia się motor, a na nim jakiś chłopak, ubrany na czarno. Zatrzymuje się kilka metrów przede mną. Odpina kask i chce go zdjąć...
Zdejmuje go.
Moje oczy rozszerzają się do granic możliwości, usta szeroko otwierają, a nogi robią się galaretowate.
Nie. Nie wierzę.
Nie możliwe.
Nie.*
-Vanessa. Vanessa spóźnisz się do szkoły.-Usłyszałam nad sobą czyjś głos.
Wymamrotałam coś niewyraźnie w poduszkę i otworzyłam oczy.
-Dzień dobry Smerfetko.
-Nie nazywaj mnie Smerfem!- Warknęłam wściekle, patrząc na Nialla.
-Prze-przepraszam. Nie.. Nie chciał-łem.- Spuścił głowę.
-Nie to ja przepraszam. Możesz nazywać mnie jak chcesz. Dlaczego już nie śpisz?
-Um.. Mój ojciec dzwonił. Znowu na mnie nakrzyczał, wyzywał, klną i... i... G-groził mi.
-Co? Jak to ci groził?
-P-powiedział, że jeśli nie będziemy się spotykać karze Max'owi załatwić wszystko jak zwykle, czyli brutalnie. Ja nie chcę żeby coś ci się stało.
-Czemu mamy się spotykać?
-Tradycja, pamiętasz?
-Uh... Racja. A Ty tego chcesz?
-Ja... Ja... Uh. T-t-tak.- Szepnął i mocno się zarumienił. Matko. Jaki słodki.-A T-ty?
-Uh. Ym. No...
-Vanessa!- Kocham cię George!
-Idę!
Szybko wygramoliłam się z łóżka i zbiegłam po schodach do korytarza. George zakładał swoją kurtkę a obok niego stała jego walizka.
-Wyjeżdżasz?
-Tak. Ale tylko na tydzień.- Zapewnił i zamknął mnie w niedźwiedzim uścisku.
-Okej. Przywieź mi jeszcze jedną pizzę i pozdrów rodziców.
-Dobrze. Pa.
Pomachał mi na pożegnanie i wyszedł.
-Gdzie pojechał?
Niall zszedł po schodach i ruszył za mną do kuchni.
-Do Włoch.- Mruknęłam i wgryzłam się w zielone jabłko.
-Oh. Jadę dziś do biura. Podrzucę cię do szkoły.
-Uh. Nie chcę do szkoły.-Jęknęłam marszcząc nos.-Wiem! Pojadę z tobą!- Krzyknęłam uradowana.
-Nie wiem.
-Proszę.- Wydęłam dolną wargę
-Dobrze.
-Tak.- Szepnęłam szczęśliwie a chłopak się zaśmiał.
-Ale!- Podkreślił.-Musisz udawać moją dziewczynę.
-Czemu?
-Bo wszyscy w biurze donoszą mojemu ojcu, a on musi uwierzyć, że jesteśmy razem, bo nie da nam spokoju.
-Okeej.
***
-Dzień dobry panie Horan. Dzień dobry pani Evans.- Blondynka z recepcji uśmiechnęła się do nas, gdy weszliśmy do biurowca.
-Dzień dobry, Abigail. Cześć.- Powiedzieliśmy równo, a Niall od razu pociągnął mnie za rękę do windy.
-Ile ona ma lat?- Zapytałam, gdy blondyn wcisnął odpowiedni guzik.
-41. A co?
-Wow. Też chcę tak wyglądać w takim wieku.
-Będziesz ładniejsza.- Uśmiechnął się nieśmiało i zarumienił.
-Czyli teraz jestem brzydka?- Zaśmiałam się.
-Nie! Nie to miałem na myśli. Jesteś piękna. Chodziło mi o to, że...
-Niall, spokojnie. Tylko żartowałam.
-To dobrze. Ale i tak jesteś śliczna.
-Dziękuję.- Uśmiechnęłam się i cmoknęłam go w policzek przez co jeszcze bardziej się zarumienił.
Drzwi windy rozsunęły się a my ruszyliśmy do gabinetu Nialla. Chłopak otworzył przede mną drzwi a następnie zamknął je za sobą.
-Dzień dobry mój synu i moja śliczna synowo.
Nasze głowy wystrzeliły w stronę biurka. Na skórzanym fotelu z rękami za głową siedział ojciec Nialla.
-Synowa?- Zapytałam podnosząc brwi do góry.
-No przecież jesteście razem, tak? Czy może jednak nie?
-No tak, przecież ci mówiłem.
-Dobrze. Pewnie zastanawiacie się po co tu jestem, hm?- Zrobił małą przerwę i spojrzał na nas kładąc ręce płasko na biurku.-Otóż mam dla was wiadomość. Tak jak mówi tradycja, jeśli już się spotykacie za jakiś hmm... tydzień lub dwa, weźmiecie ślub.- Wymówił powoli i uśmiechnął się kpiąco.
-ŚLUB?!
Jaki kurwa ślub?!
~*~
*Sen Vanessy z 1 rozdziału.
Nie mam chyba nic do powiedzenia przy tym rozdziale, oprócz tego, że przepraszam, że wstawiam go tak późno.
Więc, do następnego :D

czwartek, 6 marca 2014

Chapter twelve.

-Jestem.- Niall wszedł do gabinetu z plikiem broszurek.
-Co to?- Zapytałam gdy położył je na stoliku przede mną.
-Broszury wakacyjne.- Uśmiechnął się szeroko a ja podniosłam brwi do góry.
-Wakacyjne?
-No. Jedziemy razem na wakacje... Gdziekolwiek zechcesz.
-Co? My? Razem? Nie ma mowy.
-Daj spokój. Chyba nie wolałabyś jechać z Georgem.
-Owszem wolałabym.
-Co ty w nim widzisz? Jestem od niego o wiele lepszy! On jest zwykłym idiotą, który nic ci nie zapewni a ja mogę dać ci wszystko czego zapragniesz! Pomyśl kto jest dla ciebie lepszy! On pewnie ni...
-..I wyszłam.- Mruknęłam do Georga siedząc na miejscu pasażera.
-I to ja jestem idiotą?- Zaśmiał się i zatrzymał samochód na podjeździe.
-Oj Gugi. Jasne, że n...Uh, czekaj.
Wyciągnęłam dzwoniący telefon z kieszeni, przeciągnęłam kciukiem po ekranie i przyłożyłam go do ucha.
-Słucham?
-Vanessa...
-Niall?
-Vanessa proszę wybacz mi!
-Dlaczego miałabym to zrobić?
-Proszę... Proszę Cię o ostatnią szansę. Przyjadę po ciebie dziś o 20. Proszę zgódź się.
Przygryzłam wargę i spojrzałam na Georga, który patrzył na mnie podejrzliwie opierając się o wyspę kuchenną.
Chwila. Kiedy ja tu weszłam?
-Okej.
-Tak! Dziękuję! Do zobaczenia.
-Narazie.- Włożyłam telefon do kieszeni i spojrzałam na przyjaciela.
-Nie mów, że się z nim umówiłaś!- Spojrzał na mnie gniewnie a ja zrobiłam niewinno-smutną minę i się do niego przytuliłam.
Co ja wyprawiam?
*No one's POV*
Czas leciał nieubłagalnie szybko dla Vanessy i Georga. Dziewczyna zastanawiała się nad tym co dzieje się z jej jak dotąd nudnym życiem i myślała co założyć na jej spotkanie z Niallem.
Brunet cały czas obserwował przyjaciółkę i niezauważalnie podziwiał jej urodę.
Tak. Dobrze myślisz.
George kocha Van.
Ale niestety nie tak jak ona jego.
Za każdym razem gdy widzi Nialla chce mu wpierdolić za to co robi jego ukochanej.
To dziwne?
Czasami myśli czy nie pójść do jakiegoś psychiatry ale rezygnuje z tego wiedząc, że to miłość tak na niego działa.
Co na to poradzi?
Nic.
Niall przez godzinę przeglądał swoje koszule, bokserki, t-shirty i bóg wie co, nie wiedząc co dokładnie ma założyć.
Czy wypad do wesołego miasteczka nie jest zbyt dziecinny?
To pytanie nurtowało go od czasu gdy tylko wpadł na ten pomysł.
Ale do prywatnego miasteczka?
Gdzie wszystko jest tak jak on sobie zapragnie?
To już coś lepszego.
*Vanessa's POV*
20:00:00.
Równo z pojawieniem się ostatnich, czerwonych zer na elektronicznym budziku, zadzwonił dzwonek.
-Cześć.- Usłyszałam głos Nialla gdy schodziłam po schodach.
Podeszłam do drzwi i stanęłam obok Georga.
-Cześć. Gugi bądź miły! Przywitaj się.- Pacnęłam go lekko w ramię i uśmiechnęłam się szeroko.
-Cześć.- W jego głosie było pełno jadu gdy nadal wpatrywał się w Nialla ze złością.
-Okeeej. Będę niedługo, nie martw się!- Szybko pocałowałam policzek bruneta i ruszyłam za Niallem do jego samochodu.
***
-Gdzie jesteśmy?- Zapytałam rozglądając się dookoła.
Nic. Ciemność.
Nie było tu żadnego światła a księżyc schowany za chmurami nie pomagał w zobaczeniu czegokolwiek.
Ścisnęłam trochę mocniej dłoń chłopaka co odwzajemnił.
Gwizdnął. Po prostu gwizdnął.
Jest ciemno jak w tunelu a on gwizda?!
Nigdy nie zrozumiem.
Po chwili oślepiły mnie miliony świateł które rozbłysł dookoła mnie.
Zamknęłam oczy aby po chwili je otworzyć ale już przystosowane do jasności.
-Co... Jak...- Dukałam próbując ogarnąć gdzie jestem.
-Witaj w naszym prywatnym wesołym miasteczku! Może waty?- Zapytał wskazując na budkę ze słodyczem.
Pokiwałam radośnie głową i ruszyłam za nim po słodkość.
-Proszę.- Powiedziała kobieta podając mi różową watę i uśmiechnęła się miło.
-Dziękuję.- Odwzajemniłam uśmiech i zabrałam się za zjadanie cukru.
-Więc co chcesz robić najpierw?
-Umm...- Mruknęłam rozglądając się a mój wzrok utknął na jednej z budek.-Tam!- Krzyknęłam i pobiegłam do stoiska ciągnąc za sobą Nialla.
-Wygraj mi SpongeBoba!- Rozkazałam z uśmiechem wskazując na zabawkę w kształcie kanciastoportej gąbki.
-Okej.
Niall wziął do rąk ogromny młotek i podniósł go ponad swoją głową aby następnie opuścić go z hukiem. Dzwonek na samej górze gry wydał z siebie charakterystyczny dźwięk a Niall odebrał od innej kobiety pluszaka i mi go wręczył.
-Dzięki!
-Proszę bardzo. Chodźmy zagrać w kosza.
Pociągnął mnie za rękę do budki naprzeciwko w efekcie czego upuściłam moją watę na ziemię.
-Ooou...- Jęknęłam patrząc smutno na różowy puch brudny od ziemi.
-Nie martw się. Dostaniesz nową.- Niall uśmiechnął się i wziął jedną z pięciu piłek koszykowych i rzucił nią do kosza. Położyłam moją maskotkę na ławce niedaleko nas i biorąc piłkę również nią rzuciłam. Oczywiście trafnie.
-Nieźle. Może mały zakład tak jak z Georgem?
-Zakład tak, ale nie o to co z Geo.
-Hmm.. Dobra mam! Jeśli wygram pójdziesz ze mną na kolację. Ale lepszą niż ostatnio.
-Okeej. A jeśli ja wygram pomożesz mi spełnić takie jakby marzenie Georga.
-Zgadzam się.
Rzucaliśmy piłki pokolei do kosza i każdy nasz rzut był trafny. Powoli się męczyłam i postanowiłam to zakończyć.
-Dobra! Ostatni rzut.- Rozkazałam i celnie trafiłam.
-Okej. Rzucam za trzy.- Uśmiechnął się i ustawił w większej odległości.
Jeśli trafi, przegram.
Wiem!
Podeszłam do niego i gdy ponownie odwrócił się w stronę kosza szybko cmoknęłam go w usta i usiadłam na ławce biorąc zabawkę na kolana.
Niall stał zdezorięntowany i patrzył na mnie z szeroko otwartymi oczami. Skinęłam głową w stronę kosza. Chłopak odwrócił do niego głowę i przymierzył się do rzutu. Jego ręce trzęsły się ale udało mu się rzucić piłkę. Celnie.
Jak?!
-Wygrałem!- Krzyknął szczęśliwie i podskoczył lekko. Wyglądał teraz jak mały chłopiec a nie poważny 'biznesmen'.
-Jutro idziemy na kolację.- Rozkazał a ja zmarszczyłam brwi.
-To znaczy... Czy pasuje ci jutro iść ze mną na kolację?-Poprawił się i przygryzł wargę patrząc na mnie uważnie.
-Taa... Jasne.
-Super! To gdzie teraz?
***
-Wiesz, chyba musimy już iść. Nie to, że się nudzę! Nie! Po prostu muszę rano jechać na ważne spotkanie i...
-Niall okej. Rozumiem.
-To dobrze.
-A mogę wiedzieć w jakiej sprawie?
-Um.. Biznes.
*Niall's POV*
A no wiesz, mam prawie całodniową terapię u psychologa, bo mój ojciec dowiedział się, że cię nie posiadam a gdy wspomniałem o danej tobie obietnicy zrobił się dziwny a następnego dnia dowiedziałem się, że mam wizytę u psychologa.
Taaak. Na pewno nic się nie stanie.
~*~
Wiem, że jest nudny i krótki.
Przepraszam , że tak długo, ale naprawdę nie miałam na niego pomysłu :/
Dziękuję za komentarze :D
Jak tak nowy wygląd bloga? Podoba się?
Może pobawimy się w pytania do bohaterów? ^^
Wolicie Nialla czy Georga?
Do następnego.

wtorek, 25 lutego 2014

Chapter eleven.

-Van nadal myślę, że to idiotyczne.- George mruknął kolejny raz próbując namówić mnie na zrezygnowanie z wyścigu.
-George, mówiłam ci, że nic mi nie będzie. Dużo dziewczyn jest tu nagrodami i nie jest pewne, że będę to akurat ja.
-Ale sama mówiłaś, że ciebie wybierają najczęściej.
-A ty wybrałbyś mnie czy pomarańczową twarz i brązową skórę?
-Cie... Aha. Okej. Rozumiem.
-I dobrze bo właśnie się zaczyna.
Niektórzy z kierowców byli nowi, a niektórych już dobrze znałam. Takich jak Harry, który podąża właśnie w naszą stronę. Jęknęłam w duchu.
-Witaj Vanessa. Dziś przyszłaś z obstawą?- Prychnął patrząc z pogardą na Georga, który mocniej zacisnął palce na mojej dłoni czując się niepewnie w towarzystwie Harry'ego.
-Nie. George to mój... Chłopak. Przyszedł ze mną pooglądać wyścigi.
-Czyli dziś nie jesteś do wygrania? Kurczę. Będę musiał zadowolić się jedną z tych mandarynek.- Jęknął i spojrzał na kilka wspomnianych dziewczyn, które machały do niego i puszczały mu oczka.
Żałosne.
Wzruszyłam ramionami i ruszyłam w stronę lini startu ciągnąc za sobą Georga.
-Czemu powiedziałaś mu, że nie jesteś do 'wygrania'?
-Nic takiego nie powiedziałam.
-Przecież... Aaaa.. To ten idiota o którym mówiłaś?
-Dokładnie.
***
Ostatnie okrążenie starego toru wyścigowego a na czele samochód Harry'ego. Nie wiadomo dlaczego George cieszy się z tego powodu.
Harry przekracza linię mety i dumny wysiada z samochodu.
Podnosi ręce w górę w oznace tryumfu i szczerzy się do wszystkich.
Podchodzi do niego Jack z plikiem pieniędzy i wręcza mu je chcąc odejść ale zostaje zatrzymany przez bruneta. Pyta go o coś a wzrok ich obojgu spoczywa na mnie. Jack odpowiada mu nadal patrząc na mnie a z ruchu jego warg mogę wyczytać słowa "Tak, jest".
Fuck. Wydał mnie.
Harry z szerokim uśmiechem rusza w moją stronę i chowa pieniądze do kieszeni stając naprzeciwko mnie.
-Wiesz, że nie ładnie kłamać?- Zapytał unosząc brwi ku górze.
-Ale ja nie skłamałam. To ty jesteś tak tępy i zrozumiałeś wszystko inaczej.- Uśmiechnęłam się słodko a jego szczęka stała się wyraźniejsza, gdy ją zaciskał.
-Dość gadania. Idziemy.- Szarpnął mój nadgarstek i pociągnął za sobą. Wbiłam trampki w ziemię stając w miejscu i odwróciłam się do Georga.
-Jedz do domu. Wrócę rano.- Uśmiechnęłam się pocieszająco do brązowookiego, ale ten tylko wygiął twarz w grymasie i pokiwał głową.
Ruszyłam za Harrym do jego samochodu ciekawa jego zamiarów.
***
Głośna muzyka uderzała w moje uszy, gdy obracałam się na wysokim stołku popijając dziesiątego drinka. A może to już piętnasty? Sama nie wiem.
Harry gdzieś zniknął. Tym lepiej dla mnie.
-Hej mała.- Usłyszałam męski głos tuż przy moim uchu. Odwróciłam się do chłopaka z szerokim uśmiechem i rozpoznałam jego czarną grzywkę.
-Maksio?- Zachichotałam i położyłam ręce na jego ramionach.-Idziemy zatańczyć?- Zeskoczyłam z krzesełka i chwyciłam jego rękę machając nią w przód i w tył.
-Ty kotku idziesz spać.- Uśmiechnął się szeroko i wyjął coś z kieszeni.
-Spać?- Zapytałam zanim przyłożył mi śmierdzącą szmatkę do twarzy. Moje oczy powoli zaczęły się zamykać a ciało opadło w jego ramiona.
-Dobranoc.
*Niall's POV*
-Że co kurwa?!
-No przecież mówię! Jakiś lokaty rzucił się na mnie a potem wziął ją ze sobą!
-Kurwa.- Mruknąłem i przeczesałem włosy ręką. Jebany George! -Dobra. Przenosimy wszystko na inny termin.
-Jaki?
-Nie wiem! Skontaktujemy się. Możesz iść.
-Okej. Nara.
Idiota.
*Vanessa's POV* *10.42 am.*
-Ja pierdole. Moja głowa.- Mruknęłam masując całą czaszkę.
-Haha. O smerfetko.- Usłyszałam nad sobą śmiech.
-Gugi? I nie nazywaj mnie tak.- Otworzyłam powoli oczy i utkwiłam je w brązowych tęczówkach przyjaciela.
-Przepraszam, zapomniałem. Mam coś dla ciebie.- Podał mi tabletkę i szklankę wody.
-Dzięki. Jesteś kochany.
Jak ja uwielbiam, gdy on się rumieni. Tak słodko.
-Jest jeszcze coś.- Oznajmił już mniej zadowolony i wyszedł, aby po chwili wrócić z ogromnym misiem.
-Co to jest?- Otworzyłam szeroko oczy, gdy oparł go o ścianę.
-Michu.- Zaśmiał się i poprawił mu wielką kokardę.
-Przecież to ma z dwa i pół metra! Skąd to masz?
-Ten sam chłopak co wczoraj przywiózł go niedawno. I masz jeszcze list.
Podał mi białą kopertę i wyszedł oznajmiając, że przyniesie mi śniadanie.
"Droga Vanesso.
Przepraszam za moje zachowanie w szkole. I jeszcze raz za to co stało się w twoim domu.
Ten miś... Przyznaję to dziecinne, ale wiem, że lubisz misie czy SpongeBoba Kanciastoportego. To urocze.
Naprawdę nie wiem co wstąpiło we mnie wczoraj i dziś.
To, że Cię... Nie przejdzie mi to przez gardło i nie dam rady tego napisać... Po prostu nie wiem. O Georgu mówisz tak miło i w ogóle. A do mnie nie masz zaufania, ale nie dziwię się temu, i nie znasz mnie na tyle aby mnie polubić tak jak jego. Widziałem jak się całowaliście. Wtedy, wierz lub nie, pękło mi serce.
Dlaczego jego pocałunek był dla Ciebie lepszy od mojego?
Był delikatny? Jeśli tak to też mogę się postarać aby taki był.
Ale wracając do tematu, którym jest wybaczenie mi, danie drugiej szansy.
Proszę Cię tylko o to.
Wiem, że odrazę czujesz też z powodu sprzedaży, ale obiecałem Ci, że tego nie zrobię i nie zrobię, choć mój ojciec na mnie naciska.
Więc... To chyba wszystko co chciałbym Ci powiedzieć w tym liście... Tak raczej wszystko.
Jeśli się zastanowisz, lub będziesz chciała po prostu porozmawiać przyjdź do mojego biura. Jestem tam aż do 22, a Ty będziesz wyczekiwana przez cały dzień.
Proszę, zastanów się.
Love U
Niall x"
*4 h później*
-Jesteś pewna?- Zapytał brunet, gdy staliśmy pod ogromnym wieżowcem.
-Tak, na pewno. Jeśli chcesz to możesz jechać. Zadzwonię w razie czego.
-Poczekam.
Przytaknęłam i weszłam do budynku przez rozsuwane drzwi.
W oczy rzuciła mi się młoda sekretarka siedząca za recepcją.
-Dzień Dobry!- Przywitała się wesoło.
-Cześć.- Uśmiechnęłam się do niej lekko opierając łokcie na blacie przede mną.-Czy Niall ma czas?
-Pan Horan aktualnie jest na zebraniu... A kim pani właściwie jest?
-Vanessa Evans..
-Oh. W takim razie przepraszam. Pan Horan kazał zaprowadzić panią do jego gabinetu. Chodźmy.
Wstała z krzesła i ruszyła do windy a ja za nią. Wcisnęła numerek 35 a metalowe drzwi zasunęły się.
Winda szybko dojechała na sam szczyt otwierając się. Ruszyłam za sekretarką do podwójnych drzwi, a ona je przede mną otworzyła.
-Pan Horan przyjdzie za 10 do 15 minut. Prosz...
-Lub już.- Przerwał jej głos blondyna stojącego za nami.
-Ou. Tak.- Blondynka speszyła się i szybko zniknęła z zasięgu naszego wzroku.
-Jednak przyszłaś.- Niall popatrzył na mnie szczęśliwie i dłonią wskazał na kanapę przy oknie zachęcając mnie abym usiadła.
-Jak widać.- Mruknęłam i usiadłam na wskazanym miejscu.-Więc...
-Moment! Mam coś dla ciebie.- Uśmiechnął się szeroko i wybiegł z gabinetu.
Znowu?
~*~
Nudny, wiem.
Krótki, wiem.
Żalowy, wiem.
I inne obrazy, wiem.
Dziękuję za komentarze :D
Na specjalne życzenie anonima, mój TT: https://twitter.com/ajlovguma
Do następnego.

piątek, 21 lutego 2014

Chapter ten.

-Vani. Vani!
Jęknęłam i otuliłam się ciepłą kołdrą, która pachniała Georgem.
A skoro mowa o Georgu. To on papla mi nad uchem.
-Vanessa już 10 spóźnisz się do szkoły.
-Już się spóźniłam, nie idę.
-Okej, jak chcesz. Ja idę zrobić śniadanie.- Oznajmił i wyszedł z pokoju.
-Mhym.- Mruknęłam w przestrzeń i wtuliłam się w poduszkę.
Gdy już przysypiałam do moich uszu dotarł dźwięk dzwonka na co podskoczyłam, budząc się.
Co za idiota śmie mnie budzić?
-Vani do ciebie!- George krzyknął chcąc abym zeszła na dół.
Zwlokłam się powoli z łóżka i zakładając dresy ruszyłam do drzwi.
-Zayn? Co tu robisz?- Zapytałam przyglądając się mulatowi, który trzymał w rękach pudełko czekoladek, a przy jego nogach stał ogromny kosz z czerwonymi różami.
-Niall kazał mi je przywieść. Nie wiem co zrobił, ale wiem, że strasznie żałuje. Widać to po nim.
Wcisnął mi w ręce czekoladki i postawił kosz w korytarzu, po czym pożegnał się i odjechał.
Zapytam. Co?
-Kto to był?- Zapytał George zabierając mi czekoladki i otworzył je wkładając jedną do ust.
-Zayn. Szofer Nialla. Nie. Jest miły.- Zapewniłam widząc jak otwiera pełne czekolady usta.
-Mam nadzieję. Mam dla ciebie kanapki. Chodź.
Objął mnie ramieniem w tali i zaprowadził do kuchni.
-Jedz a ja postawię gdzieś te kwiaty. Jak wrócę talerz ma być pusty!- Rozkazał i wrócił na korytarz.
Widzicie, George wie o moich problemach i mimo, że wie, że nie lubię jeść prawie zawsze zmusza mnie do tego. Ale w jego towarzystwie zazwyczaj zjadam podstawione mi przez niego...przekąski. Gdy widzi jak jem oczy tak pięknie mu się świecą i szczerzy się sam do siebie. Czuję, że w środku odczuwa taką radość jakby wygrał na loterii.
I za to właśnie go kocham.
-Hej Van. Tu był liścik.
Wszedł do kuchni i podał mi biały prostokącik.
Gdy zobaczył mnie z kanapką w ręku, której mały kawałek ugryzłam, uśmiechnął się szeroko z błyskiem w oku.
Ha! Mówiłam!
Spojrzałam na kartkę.
"PRZEPRASZAM! PROSZĘ WYBACZ MI!"
Czarne, drukowane litery odznaczały się na białym tle.
-Wiesz co. Jednak zawieź mnie do szkoły.
***
-Vanessa! Vanessa, stój!- Niall krzyczał na cały korytarz gdy szłam dość szybkim krokiem w stronę klasy biologicznej.
-Czego chcesz?- Syknęłam gdy mnie dogonił.
-Był u ciebie Zayn?
-Tak. Dzięki za czekoladki. Bardzo smakowały Georgowi.
W szybkim tempie doszłam do sali zostawiając chłopaka na korytarzu.
Znowu jest kujonem.
Ma grzywkę, okulary, koszulę, jakieś dziwne spodnie i trampki.
Czyli jego styl kujona.
Siadając na swoim miejscu, w ostatniej ławce wyciągnęłam z torby notatnik i zaczęłam w nim coś bazgrolić.
Od rysowania odciągnęła mnie nauczycielka.
-Vanessa. Wymień cztery płaty mózgu.- Rozkazała uśmiechając się głupio.
-Czołowy, skroniowy, ciemieniowy i potyliczny.- Odpowiedziałam i patrzyłam jak jej uśmiech powoli znika.
Jeszcze o coś mnie zapyta. Poczekaj moment.
-Czym wypełnione są komory mózgowe?
Ha! Wiedziałam!
-Płynem mózgowo-rdzeniowym.
-Istota biała i szara na półkulach mózgowia?
-Każda z półkul zawiera zewnętrzną warstwę istoty szarej, zwanej korą mózgową oraz wewnętrzną warstwę istoty białej.- Wyrecytowałam a wszyscy w klasie patrzyli na mnie ze zdziwieniem
Nie jestem głupia, pedały.
-Za co odpowiada płat polityczny.. Przepraszam! Potyliczny?
-Płat POTYLICZNY odpowiada za widzenie, analizę koloru i ruchu oraz skojarzenia wzrokowe.- Zaakcentowałam nazwę płatu, wytykając jej błąd.
-Dobrze. Postawię ci piątkę za odpowiedź.
Na sam koniec lekcji. Mądrze.
Równo z dzwonkiem wyszłam z klasy i pomaszerowałam do szatni aby przebrać się na wf. Dwa wf-y i do domu.
Jest!
Ubrałam krótkie spodenki i białą bokserkę, po czym wyszłam na boisko aby porzucać piłką do kosza. Zabrałam jedną z siatki i zaczęłam ćwiczyć dwu takt i rzuty.
Po chwili rozbrzmiał dzwonek a na boisku znalazła się cała moja klasa.
Pani Cox pewnie znowu nie przyszła i mamy lekcje z jej mężem.
Lekcja z Cox'em równa się "Rób co chcesz tylko siedź na boisku!"
-Hej Van.- Usłyszałam za sobą czyjś głos. Złapałam piłkę, która przed chwilą z gracją wpadła do kosza i odwróciłam się.
-Cześć.- Mruknęłam do grupki dziewczyn i czekałam aż któraś coś powie.
-No bo Kate mówiła, że ty znasz Nialla Horana a on jest właścicielem naszego ulubionego ce...
-Nie znam takiego.- Wzruszyłam ramionami kończąc rozmowę i ruszyłam w stronę trybun aby zadzwonić do Georga, żeby do mnie przyjechał.
***
-Vani!
Uniosłam głowę i spojrzałam uśmiechniętego przyjaciela.
-Hej George.- Mruknęłam i kolejny raz potarłam moje ramiona.
Pięć minut temu było gorąco, a teraz wygląda jakby miało lać.
Proszę państwa! Tylko Londyn!
-Zimno ci?- Zapytał siadając obok i położył dłoń na moim udzie ale momentalnie ją zabrał czując jak zimna jest moja noga.
-Bardzoo.- Przeciągnęłam i objęłam się ramionami.
-Masz zmarźlaku.- Zaśmiał się i okrył mnie swoją bluzą.-Lepiej?
-Mhym.- Pokiwałam głową i włożyłam ręce do rękawów i zapięłam zamek.-Tobie nie będzie zimno?
-Nie, jeżeli mnie przytulisz.- Uśmiechnął się słodko i wyciągną do mnie ramiona. Zaśmiałam się i mocno się do niego przytuliłam od razu czując się cieplej.
-Dlatego zadzwoniłaś? Bo ci zimno?
-Niee. Nie ma naszej nauczycielki, więc nudziłabym się. Ale zyskanie twojej bluzy to plus.
-Aha.
-Może pogramy?
-Z tobą zawsze.
Wstałam z ławki łapiąc moją piłkę i podeszłam do kosza celnie nią w niego trafiając.
Z boiska wywiało prawie wszystkich. Zostaliśmy tylko my, kilku chłopaków palących papierosy, para całująca się przy ścianie i... Niall. Siedział na jednej z ławek i przypatrywał się nam jakby pilnując abyśmy nie zrobili czegoś niestosownego.
-A teraz patrz na mój popisowy numer.
George wykonał szybki bieg z połowy boiska, dwutakt i wrzucił piłkę do kosza łapiąc się obręczy i wisiał na niej przez chwilę.
-Też tak umiem.
-Mhym. Już to widzę.
-Zaraz się przekonasz.
-Tak, tak. Jak coś to cię złapię.
Ustał pod koszem. Rozpędziłam się kozłując piłkę i wykonałam trafny dwutakt, ale do złapania obręczy trochę mi zabrakło i upadłam plackiem na przyjaciela, który chyba specjalnie się przewrócił.
-Haha. Mówiłem.
-Przymknij się.
-Okej, okej. Może zagramy mały meczyk?
-Jasne.
-Czekaj. Teraz się założymy.
-Okej. Więc... Wiem! Jeśli wygram zabierzesz mnie ze sobą następnym razem do Włoch.
-Dobrze. A jeśli ja wygram, pocałujesz mnie.
-E. Co?
-Pocałujesz mnie. Tu. Po meczu.
-Umm... Okej?
-Dobra. To zaczynamy.
Wyrwał mi piłkę z ręki i popędził z nią na drugi koniec boiska, celnie trafiając do kosza.
-Żul.- Mruknęłam kiedy przebiegł obok mnie śmiejąc się i podał mi piłkę kozłem. Stałam z nią chwilę w miejscu a po chwili ruszyłam biegiem w stronę kosza. Rzuciłam piłkę widząc, że George mnie dogonił ale szybko wyciągnął rękę i odbił ją przed zetknięciem z tablicą.
-To nie fair! Jesteś wyższy!
I tak wyglądał cały mecz.
Wynik? 10 do 4.
Dla Georga.
Jak zdobyłam te cztery punkty?
Miałam żuty wolne, ponieważ George złapał mnie za biodra i odebrał mi piłkę, co po długiej kłótni uznaliśmy za faul.
Właściwie ja uznałam.
-Moja nagroda Vaniii.- Przeciągnął słodko podchodząc do mnie.
-To nie fair! Ja chcę do Włoch!
-Vani ja czekam.
Ustałam na czubkach jego butów i cmoknęłam go w policzek odsuwając się powoli od niego ze śmiechem.
-Ej! No to chociaż daj jeszcze w drugi.
Nadstawił drugi policzek i popukał go palcem.
Pokręciłam głową i ponownie do niego podeszłam. Gdy moje usta miały dotknąć jego policzka, niespodziewanie odwrócił głowę i nasze usta się zetknęły. Pisnęłam i chciałam się odsunąć, ale objął mnie w tali i przysunął bliżej siebie pogłębiając pocałunek.
Kto by pomyślał. Dobrze całuje. Bardzo dobrze.
Przez chwilę chciałam oddać pocałunek ale w porę się opamiętałam i odepchnęłam go od siebie.
***
Wyszłam ze szkoły szczęśliwa, że na dziś to już koniec tortur.
Gdy tylko weszłam na parking szkolny w oczy rzuciło mi się zbiorowisko ludzi. Chcąc nie chcąc musiałam obok nich przejść, aby dostać się do samochodu Georga. Mijając grupkę zauważyłam, że otaczają oni dwójkę szarpiących się chłopaków.
Brązowe loki i blond grzywka.
O nie!
Przepchnęłam się przez ludzi do samego środka i chciałam przerwać szarpaninę chłopaków ale zdawali się nie zwracać na mnie uwagi.
-Nie masz u niej szans po tym co zrobiłeś. Jakieś durne kwiatki nie pomogą.
-A bo ty coś o niej wiesz.
-Wiem. I to dużo. Jest moją przyjaciółką i przyszłą dziewczyną.
Z jego ostatnim wypowiedzianym słowem na jego twarzy wylądowała pięść blondyna.
-Chłopaki!
Nie zwrócili na mnie uwagi. George otrząsnął się powracając do rzeczywistości i oddał cios Niall'owi.
-George!
Znowu to samo.
-Wybaczcie ludzie za wasze uszy. Aaaaaaaaaaa!- Zaczęłam krzyczeć najgłośniej i najpiskliwiej jak tylko umiałam.
George i Niall zatkali swoje uszy i spojrzeli na mnie zszokowani a całe zbiorowisko rozeszło się.
No.
-Cholera, Van!- Warknął Niall gdy przestałam piszczeć.
-Odbiło wam. George jedziemy do domu!- Rozkazałam łapiąc chłopaka za rękę i ciągnąc go do samochodu.
-Ale Van.- Mówi i próbuje mnie zatrzymać.
-A!- Wystawiam przed jego twarz wskazujący palec uciszając go.
-Dziś jest wyścig, więc w nocy mnie nie będzie i może będziesz musiał przyjechać po mnie rano, ale to się zobaczy.
-Co? Nie, nie pozwalam ci iść na żaden wyścig!
-George ogarnij się. Tyle razy już brałam w tym udział i nic mi się nie stało, więc czemu dziś miałoby być inaczej? Wszystko będzie dobrze.- Zapewniłam go ale nadal wydawał się nie przekonany.
*Niall's POV*
-Czemu tak wyglądasz?- Zapytał ojciec gdy tylko mnie zobaczył.
-Ciebie też miło widzieć.- Mruknąłem sarkastycznie siadając na kanapie.-Vanessa powiedziała, że jestem rozpieszczonym biznesmenem, więc oto jestem inny.- Wyjaśniłem wycierając chusteczką krew, która leciała z mojej wargi.
-A dlaczego leci ci krew?
-Pobiłem się z jej przyjacielem.
-Dlaczego?
-Wkurzył mnie, okej?- Warknąłem.-Mieliśmy o czymś pogadać.
-A tak. Dzwoniłem do Maxa.
-Co? Czemu?
-Widzę, że nie dajesz sobie z nią rady. Musisz mieć kobietę.
-Okej. Kiedy wszystko załatwi?
-Vanessa dziś znowu będzie na wyścigu. Max zgłosił do niego najlepszych ze swoich ludzi i jeśli któryś wygra, wybierze ją. Wtedy ją uśpią i przywiozą do twojego domu. Musisz tam na nich czekać. Opłaciłem wszystko, ty tylko musisz podpisać akt własności i umowę. Wtedy już nieodwołalnie będzie twoja.- Uśmiechnął się kończąc, a ja się wyszczerzyłem.
Moja.
~*~
Jak widać Niall jest trochę... psychiczny (?) jeśli chodzi o Vanessę, ale tak mniej więcej ma być.
Dziękuję za komentarze :D
Do następnego.

piątek, 14 lutego 2014

Chapter nine.

Stałam w bezruchu tępo patrząc na Nialla i wyzywając się w myślach za mój niewyparzony język.
-Zapytałem, skąd wiesz o sprzedaży!- Niall warknął  podchodząc do mnie.
-Daj. Pójdę przymierzyć.
Wyrwałam mu wieszak z ręki i szybko ruszyłam w stronę wolnej przymierzalni. Zasłoniłam zasłonę i rzucając ciuchy na ławkę sama na niej usiadłam. Oparłam się plecami o ścianę i głęboko odetchnęłam.
Idiotka, idiotka, idiotka, idiotka, tępa idiotka!
-Powiesz mi?
Niall wszedł do przymierzalni i usiadł obok mnie podnosząc z ziemi ciuchy, które spadły z ławki.
Dawaj, powiedz mu. To nie twoja wina, że wiesz. No dalej!
-Twoja mama... Ona powiedziała mi o tym wczoraj po obiedzie.
Głośno westchnął i chyba trochę się uspokoił, więc postanowiłam zaryzykować.
-Nie kupisz mnie, prawda? To zniszczyłoby moje życie prywatne, gdybym należała do Ciebie. Nie chcę tego. I tak wystarczająco dużo przeszłam. A poza tym nie jestem rzeczą.
Z jego ust wydobyło się kolejne westchnięcie.
-Dobrze. Nie kupię Cię.
-Obiecujesz?
-Obiecuję.
Przycisnął mnie do swojej piersi i zwrócił nas w stronę lustra.
-Przyznaj, że świetnie razem wyglądamy.- Zaśmiał się ale jego wyraz twarzy był poważny. Chciałam zaprotestować ale przerwał mi mój telefon. Wyjęłam urządzenie z kieszeni a po spojrzeniu na wyświetlacz momentalnie się rozweseliłam.
-Gugi! (czyt. Dżudżi)- Rzuciłam rozbawiona.
-Vani!- Krzyknął George, mój przyjaciel.
-Co tam u Ciebie?
-Nie bzdetuj mi tu tylko wracaj do domu! Gdzie ty jesteś? Czekam pięć minut i ani sekundy dłużej! Muszę cię wyściskać!- Nawrzeszczał na mnie ze śmiechem jak to ma w zwyczaju.
-Jesteś w Londynie?! Co tu robisz? Albo nie mów! Pogadamy za chwilę. Zaraz będę!
Rozłączyłam się i złapałam Nialla za nadgarstek ciągnąc go za mną do wyjścia.
-Gdzie ci się tak spieszy?- Zapytał doganiając mnie.
-Muszę szybko jechać do mojego mieszkania. Mój przyjaciel przyjechał z Włoch. Proszę zawieź mnie szybko.
-Dobrze. Ale zostaniesz tam tylko chwilę. Spędzasz tydzień ze mną.
-A właśnie co do tego. Mógłbyś mi dziś odpuścić. Nie widziałam Georga półtora miesiąca.
-Nie ma mowy.- Rzucił wsiadając do samochodu.
-Niall proszę. Nie wiem po co nadal  chcesz spędzać ze mną czas. Jesteś właścicielem światowej firmy. Nie będziesz marnował czasu na mnie. Proszę cię.
Patrzyłam na jego skoncentrowaną twarz.
-Masz rację. Powinienem ci odpuścić. I zrobię to pod jednym warunkiem.
-Co to za warunek?
-Zawsze gdy będę chciał cię pocałować zgodzisz się.
Otworzyłam usta ze zdziwienia.
Co?
-Co? Chcesz mnie całować nie wiadomo ile za jeden dzień wolności?
-Nie jeden. Odpuszczę ci całkowicie jeśli się zgodzisz. Całe 170 godzin pójdzie w niepamięć.
-Dobra.
Czekaj... Zgodziłam się?!
Na jego twarzy zawitała radość i chytry uśmieszek.
O nie.
-Dobrze. Przywiozę dziś twoje rzeczy. A teraz..
Złapał tył mojego karku i przycisnął swoje usta do moich.
Po minucie przez którą siedziałam w bezruchu samochód stanął a Niall powoli odsunął się ode mnie ciągnąc zębami moją dolną wargę.
-Do zobaczenia.- Mruknął uśmiechając się szeroko.
-Tak, cześć. Pa Zayn.- Uśmiechnęłam się do kierowcy.
-Pa Vanessa.- Odwzajemnił uśmiech a ja wysiadłam z samochodu i pobiegłam do mieszkania. Otworzyłam szeroko drzwi i nie zamykając ich rzuciłam się na Georga stojącego w korytarzu. Skoczyłam na niego oplatając nogi wokół jego bioder a ręce wokół jego szyi i przylgnęłam do niego najbardziej jak mogłam. Geo oplótł moje biodra rękami i zakręcił się dookoła na co zaczęłam się śmiać. Zdjęłam nogi z jego bioder ale nie puściłam go.
Nie widziałam go półtora miesiąca. Muszę nadrobić jego niezastąpione przytulasy.
-Dobra wystarczy. Musimy pogadać. Zanim wróciłaś zdążyłem zrobić nasz ulubiony napój. Chodź.
Złapał moją rękę i pociągnął mnie do kuchni. Usiadłam na krześle przy stole i obserwowałam jak chłopak stawia przede mną szklankę z zielonym napojem i siada naprzeciwko mnie.
-Opowiadaj. Jak było?
-Cóż. Też za tobą tęskniłem.- Rzucił zaczepnie i wziął łyk słabego alkoholu.
-Tak, tak. No mów!- Rozkazałam również pijąc trunek.
-Rzym jest zajebisty! Wszystko jest takie inne. Budynki, ludzie, kuchnia... A właśnie!
Zerwał się z miejsca i zniknął w korytarzu. Po chwili wrócił do pomieszczenia chowając coś za plecami.
-Mam prezent.- Oznajmił wesoło siadając na swoim wcześniejszym miejscu.
Zmarszczyłam brwi i uśmiechnęłam się szeroko.
-Oto... Prawdziwa, włoska, wegetariańska, specjalnie dla mojej cudownej przyjaciółki.. pizza!
Wyciągnął zza siebie kwadratowe pudełko z logiem włoskiej pizzerii.
-Pamiętałeś?
Uśmiechnęłam się szeroko gdy otwierał pudełko.
-Zawsze mówiłaś, że chcesz spróbować pizzy włoskiej tak jak francuskiego croissanta.
Uśmiechnął się i podał mi talerz z trójkątnym kawałkiem jedzenia.
-Dziękuję. Jesteś kochany.
Zaśmiałam się widząc jak George się rumieni. Zawsze był lekko nieśmiały mimo, że -powiedzmy szczerze- jest przystojny. Bardzo przystojny.
-No to teraz się spowiadaj. Co za typek cię odwiózł?- Zapytał biorąc gryza pizzy.
Opowiedziałam mu wszystko zaczynając od wyścigu i kończąc na umowie z Niall'em.
-Wow. Nadal zarabiasz na tych wyścigach?
-Jak widać.- Wzruszyłam ramionami i napiłam się zimnego napoju.
-Czekaj. Skoro on chce cię tylko całować to da się z tego wybrnąć.
-Jak?
-Wystarczy, że znajdziesz sobie chłopaka. Ten cały Niall chyba będzie miał resztki honoru aby nie tykać czyjejś dziewczyny.
-Niezapominajmy o sprzedaży.
-Uh. No tak. Ale obiecał ci, że cię nie kupi. Jakaś nadzieja jest.
-No w sumie masz racę. Ale kto chciałby chodzić z takim czymś jak ja.
-Każdy! Jesteś piękna!- Rzucił i zarumienił się jeszcze bardziej. Chciałam coś powiedzieć ale przerwał mi dzwonek do drzwi.
Dzięki Bogu! Nie wiedziałam co powiedzieć.
Podniosłam się z miejsca ale George powstrzymał mnie ruchem ręki.
-Ja pójdę.
Geo szybko zniknął za ścianą a ja podeszłam do drzwi kuchni i nasłuchiwałam jego rozmowy z Niallem.
-Kim jesteś?- Usłyszałam warknięcie blondyna.
-George Shelley. Chłopak Van.
-Chłopak? Śmieszne. Gdzie ona jest?
-Posłuchaj. Nie obchodzi mnie czy mi wierzysz czy nie. Van to moja dziewczyna i zapomnij o twojej głupiej umowie i cholernym pomyśle kupienia jej!
Wow. To George jest taki odważny?
-Mam cię gdzieś. Wiem, że nie jesteś jej chłopakiem. A teraz przepuść mnie bo chcę z nią porozmawiać.
Słyszałam jak Niall popycha Georga na co ten uderzył z hukiem w ścianę.
-Vanessa! Gdzie jesteś?- Chłopak krzyknął na cały dom.
-Zostaw ją w spokoj...
-Kazałem ci się zamknąć!- Kolejny krzyk.
-Zostaw go w spokoju!- Warknęłam wychodząc na korytarz.
Niall momentalnie na mnie spojrzał. Jego oczy pokazywały jego wewnętrzny gniew. Ruszył w moją stronę a ja cofałam się z każdym jego krokiem w moją stronę.
-Bronisz go?- Warknął stając naprzeciw mnie gdy ustałam na pierwszym stopniu schodów.
-Tak. Bronię go. A wiesz dlaczego? Nie jest pustym, bogatym dzieciakiem takim jakim jesteś ty. Od dziecka byłeś rozpieszczany i dostawałeś wszystko co miało cenę. Tak samo chcesz dostać mnie ale ja nie jestem na sprzedaż. Twoje ego nie wytrzymuje gdy ktoś ci coś odbiera. Jesteś popierdolonym biznesmenem, który nie zrobił nic by zdobyć choć złamany grosz a wywyższasz się ponad wszystkich. To, że...
Auć! Mój policzek!
Upadłam na ziemię pod siłą mocnego i niespodziewanego uderzenia. Piszczało mi w uszach a policzek strasznie piekł.
Co się właśnie stało?
-Vani. Vani powiedz coś.- Usłyszałam głos Georga a po chwili chłopak trzymał moje ramiona kierując mój wzrok na swoją twarz. Za nim zauważyłam Nialla, który stał osłupiały wpatrując się we mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
-Weź go stąd.- Szepnęłam przylegając do przyjaciela w bezpiecznym uścisku.
-Wyjdź!- Zwrócił się do blondyna ale ten stał dalej w miejscu.
-Vanessa przepraszam! Nie chciałem! Nie wiem dlaczego to zrobiłem! Ja... Ja... Ja cię kocham. Przepraszam. Wybacz mi.
Obserwowałam jak szybko wybiega z mieszkania. Przytuliłam się do Georga mocniej i zaciągałam się jego zapachem.
Cudnie pachnie.
Wow! Stop! Co ty gadasz! Ogarnij się!
-Przepraszam. To moja wina.
Geo pocałował moje włosy i jeszcze mocniej mnie do siebie przycisnął sadzając na swoich kolanach.
-Wcale nie. On jest głupi.
-Wierzysz mu? Z tym, że cię kocha?
-Nie. Na pewno powiedział tak żebym mu wybaczyła. Wiesz, tradycja.
-Uh. No tak. Umm. Chcesz obejrzeć jakiś film?
*22.10*
-Idę spać.
Odsunęłam się od Georga i ruszyłam po schodach do pokoju. Dzięki temu, że wcześniej się przebrałam rzuciłam się na łóżko i otuliłam kołdrą.
-Mogę spać z tobą?
George położył się obok mnie i przyciągnął mnie do swojej klatki piersiowej.
-Już śpisz.- Zaśmiałam się i przytuliłam się do poduszki.-Branoc Gugi.
-Dobranoc Vani.
Uśmiechnęłam się wiedząc, że zasypiam przy jednej z najważniejszych osób w moim nędznym życiu.
~*~
Georga możecie zobaczyć w zakładce 'Bohaterowie'.
Rozdział jest nudny, wiem, ale nic na to nie poradzę.
Potraktujmy to jako prezent na walentynki :D

piątek, 7 lutego 2014

Chapter eight.

Bip. Bip. Bip.
Upierdliwe dźwięki budzika wyrwały mnie ze snu. Przekręciłam się na drugi bok zakrywając głowę poduszką.
Bip. Bip. Bip.
-Niall wyłącz ten cholerny budzik!- Warknęłam na chłopaka obejmującego mnie w tali. Nawet się nie poruszył.
Jęknęłam podpierając się o blondyna i wyciągnęłam rękę uderzając w budzik.
Spanie tylko około czterech godzin dało się we znaki i upadłam na chłopaka, gdy moja ręka nie mogła utrzymać ciężaru mojego ciała.
-Wiedziałem, że na mnie lecisz ale nie wiedziałem, że aż tak bardzo.- Zaśmiał się Niall a jego klatka piersiowa zatrzęsła się podemną.
-Pierdol się.- Warknęłam i przeturlałam się spowrotem na moje wcześniejsze miejsce.
-Chętnie ale tylko z Tobą.- Wymruczał do mojego ucha i przygryzł jego płatek.
-Spadaj.- Mruknęłam i ręką odepchnęłam jego głowę.
-Ale dokąd mam spadać?- Zaśmiał się i objął mnie ramionami w tali kładąc głowę na moim ramieniu.
Jest aż tak głupi czy tylko udaje?
-Na dno oceanu.
-Wolę plażę.
-A ja dno, bo można się utopić.
-Ależ ty optymistyczna.- Zadrwił na co wzruszyłam ramionami i przetarłam twarz dłońmi.
***
Gdy tylko przekroczyliśmy próg szkoły każda para oczu była wlepiona tylko w nas.
Czy to dlatego, że Niall trzyma moją rękę?
Czy to dlatego, że jego biała koszulka idealnie opina jego mięśnie i cudownie współgra z czarnymi rurkami i białymi Nike?
Czy to dlatego, że nie ma kujonek a jego włosy są postawione do góry, nie opadając na czoło i nikt go nie poznaje?
Czy to dlatego, że moja koszulka razi w oczy swoją neonową zielenią?
Czy to dlatego, że mój full cap ma ćwieki i idealnie pasuje do moich niebieskich włosów?
Czy to dlatego, że super dopasowałam białe Nike pasujące do czarnych rurek i neonowe sznurowadła pasujące do bluzki?
Może...

Wstukałam kod do szafki i wyjęłam z niej książki potrzebne na angielski.
-Jak to się stało, że teraz masz szafkę obok mojej?- Spojrzałam zdziwiona na Nialla, który trzymał w dużej dłoni te same książki co ja i opierał się o swoją szafkę, uważnie mi się przyglądając.
-Pieniądze załatwią wszystko, Smerfie.- Zaśmiał się a ja przewróciłam oczami.
-Paszczur.
Odwróciłam się do niego plecami chcąc iść do klasy, ale przede mną stanęła Kate i jej dwie, równie puste 'przyjaciółeczki' - Brook i Tina.
-Hej Vaaaan. Może przedstawisz nam swojego kolegę?- Kate zatrzepotała rzęsami próbując być pociągająca.
Wybuchnęłam śmiechem prosto w jej twarz.
-Chyba te wszystkie kosmetyki i farby przeżarły ci mózg, bo jesteś jeszcze bardziej tępa niż ostatnio.- Zaśmiałam się a ona przybrała 'dumną' postawę.-Powiedz bidulko... Ile farb zeszło na to siano i twoje szare komórki, że tak je zniszczyło?- Udawałam zatroskanie pokazując na jej włosy, ale na mojej twarzy widniał uśmiech, więc trochę to nie wyszło.
-Dla twojej wiadomości moje włosy są najpiękniejsze w szkole.- Zarzuciła kosmyk prawie białych włosów za ramię.
-Zwątpiłbym bo właścicielka takowych stoi właśnie przed tobą.- Odezwał się Niall stając obok mnie i obejmując ramieniem w tali.-I dla przypomnienia jestem Niall. Niall Horan.- Zadrwił a oczy trzech dziwek się rozszerzyły.
-Ten Niall Horan? Właściciel Horan Corporation?- Zapytała z nie dowierzaniem Brook.
-Tak.- Szepnął drwiąco chłopak i ruszył ze mną w stronę klasy.
-Dziś o dwunastej muszę jechać na ważne spotkanie, więc zobaczymy się dopiero w domu, ale przyjedzie po Ciebie jeden z kierowców.- Oznajmił siadając obok mnie w ostatniej ławce akurat gdy zabrzmiał dzwonek.
-Zayn?- Zapytałam patrząc na niego z nadzieją.
Zayna poznałam wczoraj ale jest bardzo fajny.
-Tak... Raczej Zayn.- Mruknął a na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
***
-Dzień dobry Vanesso.- Zayn uśmiechnął się lekko i otworzył dla mnie tynie drzwi Range Rovera.
-Nie 'Dzień dobry' tylko cześć. Cześć Zayn.- Zaśmiałam się i zamknęłam drzwi samochodu podchodząc do przednich i siadając na miejscu pasażera.-Dziś siedzę z tobą z przodu.- Uśmiechnęłam się do niego gdy stanął obok mnie.
-Pan Horan powiedział, że masz siedzieć z tyłu.- Mruknął nie chcąc być niegrzecznym.
-Pan Horan, pan Horan. Niall nie jest pępkiem świata. Wsiadaj i jedziemy do Starbucksa na kawę, bo szkoła jest wyczerpująca.- Pochyliłam się i otworzyłam drzwi kierowcy.
-Ale pan Ho...
-Mam gdzieś co powiedział Niall. Jedziemy na kawę. Proszę.- Warknęłam pierwsze zdanie a przy drugim zrobiłam słodką minkę.
Zayn westchnął i obszedł samochód siadając na miejscu kierowcy.
-Dziękuję.- Uśmiechnęłam się do niego.
Przez całą drogę wpatrywałam się w szybę. Wyglądało to jakbym głęboko nad czymś myślała ale moja głowa była pusta. Czując wibrację w kieszeni wyciągnęłam z niej telefon by odczytać wiadomość.
"-Niall-
Gzie jesteś? Powinnaś być w domu od trzech minut!"
Skąd ja mam jego numer? Skąd on ma mój? Trzy minuty? Serio?
"-Van-
Jadę do Starbucksa z Zaynem."
"-Niall-
Wracaj natychmiast do domu! W tej chwili!"
"-Van-
Zmuś mnie."
Schowałam telefon do kieszeni i wysiadłam z samochodu podążając do drzwi kawiarni. Gdy tylko przekroczyłam próg wszystkie spojrzenia skupiły się na mnie ale bardziej na moim towarzyszu.
Tak będzie ciągle?!
Podeszłam do lady przy której stała drobna brunetka patrząca na Zayna ze strachem.
-Poproszę czekoladowe cappuccino.- Uśmiechnęłam się do niej zanim przeniosła wzrok na Zayna.
-Dla mnie zwykła czarna z cukrem.- Mruknął miło.
-Czekoladowe cappuccino i czarna z cukrem.- Upewniła się zapisując zamówienia na karteczce.-To razem 12.30.-Spojrzała na nas niepewnie. Włożyłam rękę do kieszeni w poszukiwaniu pieniędzy ale wyprzedził mnie Zayn kładąc dwudziesto funtowy banknot na ladzie.
-Reszty nie trzeba.- Oznajmił i ruszył w stronę stolika przy oknie. Usiadłam naprzeciw niego i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Nie znajdując w nim nic ciekawego skupiłam uwagę na Zaynie.
-Od kiedy pracujesz dla Nialla?- Zapytałam zwracając na siebie jego uwagę.
-Od siedmiu miesięcy.- Mruknął i odwrócił wzrok skupiając go na jednej z kelnerek.
-Podoba Ci się?- Zapytałam głupkowato. Zayn chciał odpowiedzieć ale wyglądywana przez niego kelnerka podeszła do stolika stawiając na nim nasze kawy i uśmiechając się dyskretnie do Zayna. Po sekundzie odeszła odprowadzana przez wzrok mulata.
-Idź po jej numer.- Zaśmiałam się przez co spojrzał na mnie dziwnie.
-Co? Nie.. Ja.. Nie..- Jąkał się próbując się wymigać.
-Idź!- Rozkazałam ze śmiechem. Pokręcił głową wstając od stolika i pewnym krokiem ruszył do baru przy którym aktualnie stała blondynka. Obserwowałam ich patrząc jak dziewczyna chichocze i rumieni się.
-Przepraszam.- Usłyszałam obok niepewny głos. Odwróciłam głowę i ujrzałam tę samą brunetkę, która przyjmowała nasze zamówienia.-Ty jesteś Vanessa Evans?- Zapytała lustrując mnie niepewnym spojrzeniem.
-Tak, i co z tego?- Odparłam biorąc łyk kawy.
-Twoja przyjaciółka, Hannah ona miała wczoraj wypadek i prosiła żebyśmy cię poinformowały gdy cię zobaczymy.- Oznajmiła niepewnie. Moje oczy się rozszerzyły. Szybko wstałam z miejsca i podbiegłam do Zayna.
-Później tu wrócisz jedziemy do szpitala.- Pociągnęłam go za rękę i jak burza wybiegłam z kawiarni. Otwierając drzwi buchnęłam w kogoś za nimi i upadłabym gdyby nie Zayn który mnie złapał.
-Gdzie ci się tak spieszy?- Zapytał z lekką drwiną Niall.
-Nie pora na żarty, jedziemy do szpitala.-Warknęłam na niego i wyminęłam go.
-Co? Coś ci się stało?- W mgnieniu oka pojawił się przede mną i skanował wzrokiem każdy kawałek mojego ciała.
-Nie mi idioto. Hannah jest w szpitalu.- Ponownie go wyminęłam i ruszyłam do samochodu przy którym czekał Zayn.
-Oh. A no tak, od wczoraj.- Mruknął idąc za mną. Stanęłam w miejscu przez co uderzył w moje plecy. Obróciłam się powoli w jego stronę i zacisnęłam szczękę.
-Wiesz o tym od wczoraj i nic mi nie powiedziałeś?!- Prawie krzyknęłam wymachując rękami w powietrzu.
-Myślałem, że cię to nie interesuje bo się pokłóciłyście.-Wzruszył ramionami.
-No i co z te.. Czekaj! Skąd wiesz, że się pokłóciłyśmy skoro.. Czytałeś moje smsy?!- Nie wytrzymałam. Jaki dupek!
-Powinnaś założyć hasło.- Ponownie wzruszył ramionami.
-Dupek.- Warknęłam i odwróciłam się w stronę samochodu przy którym stał Zayn i przypatrywał się całej sytuacji.
Zostałam przyciągnięta z nadgarstek do ciała Nialla.
-Uważaj na słowa.- Warknął.
Ścisnął mój nadgarstek przez co syknęłam gdy jego palec wbił się w jedną ze świerzych ran. Rozluźnił uścisk i spojrzał na moją rękę.
-Znowu?- Zapytał retorycznie i spojrzał mi w oczy.
Zawsze umiałam wyczytać przy najmniej jedną emocję z oczu drugiego człowieka, dlatego zawsze patrzę ludziom w oczy. W jego tęczówkach widniała złość i rozczarowanie. On też próbował wyczytać z moich jakieś wskazówki, ale przyznajmy, że czarne kontaktówki świetnie maskują. Nie wspominałam, że mam słaby wzrok? To wspominam teraz. Moje ciało za bardzo się pospieszyło i za szybko urosłam czego efektem jest słaby wzrok.
Wzruszyłam ramionami wyrywając się z jego uścisku i ruszyłam do auta chcąc jak najszybciej zobaczyć się z Hannah.
***
-Cześć Hannah.- Mruknęłam podchodząc do łóżka przyjaciółki.
Odwróciła się w moją stronę a na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
-Van. Jak weszłaś? Oni nawet nie chcieli wpuścić tu mojej mamy.- Zapytała zdziwiona ale mimo to nadal się uśmiechała.
-Um.. Niall to załatwił.- Oznajmiłam cicho nie będąc pewna jej reakcji.
-Oh. A co do niego. Wybacz mi tamte smsy. Nie wiem co we mnie wstąpiło. Już wiem dlaczego Niall wziął cię ze sobą. Wyjaśnił mi to. Mam nadzieję, że tego nie zrobiłaś, prawda?- Spojrzała na mnie z nadzieją w oczach.
-Jest okej. Nic się nie stało. A co z tobą?- Szybko zmieniłam temat i zaczęłam bawić się bransoletkami.
-Van.- Hannah jęknęła rozpaczająco.-To przeze mnie.
-To nie twoja wina. Już dawno chciałam to zrobić.
-Ale to ja dałam ci ostateczny powód!
Była na siebie wściekła. Zbyt dobrze ją znam by mogła ukryć przede mną swoje emocje.
-Nie martw się. Ze mną jest dobrze. A jak z tobą? Co się stało?
-Jakiś gnojek potrącił mnie na pasach.
-Nie wiesz kto to był?
-Nie. Uciekł. Ale jakiś chłopak to widział i zadzwonił po pogotowie. Był tu wczoraj. Jest gorący!- Pisnęła szczęśliwa.
-Muszę mu podziękować, gdy go spotkam.
-Kojarzysz Louisa Tomlinsona? To on.
-Louis, Louis, Louis.. Do naszej szkoły chodzi jakiś Louis, ale jak on... Une pute!* Ten chłopak to kujon Loui!- Zaczęłam się śmiać a ona pobladła.
-Nie! To nie może być on! Nie miał tej grzyweczki i pedalskich okularów. Był boski!- Rozmarzyła się. Chciałam coś powiedzieć ale przerwała mi pielęgniarka.
-Na dziś to już koniec odwiedzin. Musimy zrobić badania.- Poinformowała dość oschle.
-Okej. Wpadnę jutro. Pa.
Przytuliłam przyjaciółkę na pożegnanie i wyszłam z jej sali.
-Jak się czuje?
Obróciłam się w stronę Nialla i wzruszyłam ramionami.
-Przezemnie jeszcze gorzej i jeszcze lepiej.
-Dlaczego?- Zapytał uważnie mi się przyglądając. Wyciągnęłam w jego stronę rękę ukazując wszystkie blizny.
Już o nich wie, więc po co mam kłamać?
Chłopak posmutniał, ale widziałam, że jest trochę zły.
-Chcesz iść na zakupy, żeby się odstresować?
Przytaknęłam i ruszyliśmy w stronę wyjścia.
***
-A ta?- Zapytał Niall wyciągając w moją stronę kolejną skąpą bluzkę.
-Nie. Mówię ci, że nie.- Warknęłam i ruszyłam w stronę innego działu.
-To może ta?- Ponownie zapytał.
-Nie.- Rzuciłam nawet na niego nie patrząc.
-Ale chociaż spójrz.- Zaśmiał się.
Odwróciłam się i przyjrzałam się bluzce. Była w miarę długa, w białym kolorze a na środku widniał napis "I love my boyfriend".
-Fajna, tylko, że ja nie mam chłopaka.- Zaśmiałam się i wzięłam do ręki jasno niebieską parę spodni.
-Jak to nie? A ja to co? Ozdoba?- Udawał zrozpaczenie.
-Nie byliśmy, nie jesteśmy i nie będziemy razem nawet jeśli ci mnie sprzedadzą.- Warknęłam.
-Skąd wiesz o sprzedaży?- Zapytał spokojnym głosem ale był wściekły.
O shit.
~*~
*Une pute! - Po francusku "O k*rwa!".