-Vanesso Evelyn Evans. Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?
Otworzyłam usta myśląc, że odpowiedz sama z nich wyleci ale nic takiego się nie stało. Sama muszę to wyksztusić. Mrugnęłam kilka razy i westchnęłam.
-T-tak - Mruknęłam przyglądając się jego reakcji. Przygryziona warga zmieniła się w szeroki uśmiech a oczy rozbłysły radośnie.
Jest naprawdę śliczny.
Zamknij się!
Szybko chwycił moją dłoń i założył pierścionek na palec serdeczny. Podniósł się z podłogi ciągnąc mnie za sobą w górę i mocno objął mnie ramionami.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę. - Wyszeptał mi do ucha zacieśniając uścisk na mojej talii.
-Wiem. Nie mogę oddychać. - Zaśmiałam się lekko a on rozluźnił ramiona. Odchylił się aby zobaczyć moją twarz i przyłożył swoje usta do moich. Poruszał nimi delikatnie chcąc żebym odwzajemniła pocałunek, ale tylko raz je cmoknęłam i odsunęłam się od niego. Uśmiechnęłam się lekko chcąc zatuszować dziwną więź między nami.
-Możemy jechać do domu? Jestem zmęczona. - Poprosiłam.
-Tak. Oczywiście.
Złapał mnie za rękę i pociągnął do wyjścia z restauracji.
Otworzył przedemną drzwi czarnego Range Rovera i poczekał aż zapnę pas po czym usiadł na miejscu kierowcy. Kilka minut jazdy minęło w ciszy, a ja udawałam, że śpię dopóki naprawdę nie zasnęłam.
***
-Vanessa. - Niall spojrzał na mnie znad swojego talerza.
-Hm?
-Moi rodzice chcą jechać dziś z tobą po suknię ślubną.
-Suknię ślubną? Ale..
-Vanessa musisz jakąś kupić.
-Wiem, ale..
-Kochanie, proszę. Chcę aby moja przyszła żona zgniotła pięknem wszystkie zebrane tam kobiety.
-Okej. O której? - Zapytałam biorąc łyk wody ze szklanki.
-Niedługo powinni przyjechać.
-Okej.
-Dzień przed ślubem czyli w piątek masz wizytę u kosmetyczki, paznokcie i te sprawy a w sobotę przyjdzie tu fryzjerka i makijażystka.
-Kochani! - Krzyk mamy Nialla rozniósł się po wielkim domu. -Tu jesteście. - Uśmiechnęła się wchodząc do salonu.
-Cześć mamo.
-Dzień dobry.
-Gotowa na szał zakupowy?
-Mamo to tylko suknia.
-Dostałam kartę ojca i muszę kupić sobie sukienkę, więc.. - Zaśmiała się.
-Właśnie. Vanessa. Dostaniesz moją kartę. Cena sukienki i czego będziesz chciała nie gra roli. Musi ci się tylko podobać.
-To będą najlepsze zakupy ta świecie.
***
-Która ci się podoba?
-Nie mam pojęcia. Wszystkie są śliczne.
Rozejrzałam się po sklepie i podeszłam do jednego z manekinów.
-Wow. Ta jest najpiękniejsza. - Wskazałam długą, tiulową suknię z ozdobnym gorsetem.
-Zdecydowanie.
-Najżadziej kupowana. Jest strasznie droga. - Ekspedientka podeszła do nas, słysząc naszą rozmowę.
-Cena nie gra roli. - Maura zapewniła potrząsając lekko głową.
-Dobrze. Jaki rozmiar? - Spojrzała na mnie.
-Nie mam pojęcia. - Szczerze, nie wiem jaki mam rozmiar.
-XS? - Zaproponowała Maura marszcząc brwi.
-Można uszyć ją na zamówienie. Kiedy odbędzie się ślub?
-W następną sobotę.
-W takim razie jeśli dziś pobierzemy wymiary, powinna być gotowa w poniedziałek, ewentualnie wtorek.
-Bierzemy.
Blondynka weszła do pomieszczenia za ladą a ja odwróciłam się do Maury.
-Mam do pani pytanie.
-Tak, kochana?
-Wiem, że to głupie pytanie, ale.. Kto zaprowadzi mnie do ołtarza?
-Jak to kto? Twój ojciec.
~*~
21:49
Wyrobiłam się!
Czyta to ktoś jeszcze? :c
Nie wiem co napisać, więc po prostu; do następnego.
Jeśli przeczytałaś/eś, PROSZĘ skomentuj.
piątek, 20 czerwca 2014
Chapter nineteen.
Chapter eighteen
(!) Następny rozdział; niedziela / poniedziałek.
-Niall! Niall! Niall otwórz te pieprzone drzwi! - Krzyczałam uderzając pięściami w drzwi. Po chwili otworzyły się ukazując wesołego chłopaka.
-Co się stało, kochanie? - Zapytał uśmiechając się.
-Długo masz zamiar trzymać mnie pod kluczem?
-To zależy.
-Od czego?
-Od ciebie.
-Dokładniej.
-Od twojej miłości do mnie.
-Żartujesz, prawda? - Prychnęłam unosząc brew do góry.
-Nie.
-Niall proszę wypuść mnie z tego pokoju.
-Nie.
-Proszę?
-Um..
-Proszę?
-Dobrze. Pójdziemy dziś na kolację.
***
-Dlaczego nie jesz? - Zapytał biorąc kolejny kęs kurczaka.
-Nie jestem głodna.
-Bo ci uwierzę. Jedz.
-Nie.
-Dobra.- Westchnął odkładając sztućce na boki talerza. -Co jest?
-Nic.
-Vanessa.
-Kupiłeś mnie i zamknąłeś w durnym pokoju mówiąc że robisz to dlatego że mnie kochasz. Jak ty byś się czuł? - Upuściłam widelec na talerz.
-Czego oczekujesz?
-Wolności.
Wstałam od stołu i ruszyłam w stronę drzwi od szklanego pomieszczenia.
-Stój. - Złapał mój nadgarstek i odwrócił mnie w swoją stronę. -Pozwolę ci wrócić do dawnego życia, ale jeśli jakiś facet na ciebie spojrzy zamknę cię ponownie.
-Przesadzasz, ale okej.
-Więc możemy dokończyć kolację?
-Mhym.
Uśmiechnął się ciągnąc mnie spowrotem do stołu. Usiadłam na swoim krześle poprawiając sukienkę i złapałam widelec, zaczynając jeść.
-Um mamy już wszystko wyjaśnione, tak? - Zapytał niepewnie, nerwowo poprawiając kołnierz koszuli.
-Chyba.
-Więc, okej. - Pstryknął palcami a do pomieszczenia weszło dwóch mężczyzn. Jeden miał w rękach lustrzankę a drugi profesjonalną kamerę. Niall wstał ze swojego krzesła i podszedł do mnie.
-Vanessa ja.. Ja wiem, że przez to co czasami robiłem możesz mi nie uwierzyć, ale ja naprawdę cię kocham. Mimo tego, że nie masz innego wyjścia chcę mieć pewność, że choć trochę mnie chcesz. Więc..
Ukląkł przede mną i wyciągnął z kieszeni czerwone pudełeczko.
O mój Boże.
Nie.
Otworzył je i spojrzał na mnie czule.
-Vanesso Evelyn Evans. Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?
~*~
Przepraszam, że jest krótki.
Przepraszam, że Was zawiodłam. Nie wiem jak się wytłumaczyć. Pewnie weźmiecie to za marną "wymówkę", ale naprawdę miałam problemy z "przyjaciółmi" i rodzicami.
Wybaczcie błędy, jeśli są.
Do następnego (niedziela/poniedziałek)
-Niall! Niall! Niall otwórz te pieprzone drzwi! - Krzyczałam uderzając pięściami w drzwi. Po chwili otworzyły się ukazując wesołego chłopaka.
-Co się stało, kochanie? - Zapytał uśmiechając się.
-Długo masz zamiar trzymać mnie pod kluczem?
-To zależy.
-Od czego?
-Od ciebie.
-Dokładniej.
-Od twojej miłości do mnie.
-Żartujesz, prawda? - Prychnęłam unosząc brew do góry.
-Nie.
-Niall proszę wypuść mnie z tego pokoju.
-Nie.
-Proszę?
-Um..
-Proszę?
-Dobrze. Pójdziemy dziś na kolację.
***
-Dlaczego nie jesz? - Zapytał biorąc kolejny kęs kurczaka.
-Nie jestem głodna.
-Bo ci uwierzę. Jedz.
-Nie.
-Dobra.- Westchnął odkładając sztućce na boki talerza. -Co jest?
-Nic.
-Vanessa.
-Kupiłeś mnie i zamknąłeś w durnym pokoju mówiąc że robisz to dlatego że mnie kochasz. Jak ty byś się czuł? - Upuściłam widelec na talerz.
-Czego oczekujesz?
-Wolności.
Wstałam od stołu i ruszyłam w stronę drzwi od szklanego pomieszczenia.
-Stój. - Złapał mój nadgarstek i odwrócił mnie w swoją stronę. -Pozwolę ci wrócić do dawnego życia, ale jeśli jakiś facet na ciebie spojrzy zamknę cię ponownie.
-Przesadzasz, ale okej.
-Więc możemy dokończyć kolację?
-Mhym.
Uśmiechnął się ciągnąc mnie spowrotem do stołu. Usiadłam na swoim krześle poprawiając sukienkę i złapałam widelec, zaczynając jeść.
-Um mamy już wszystko wyjaśnione, tak? - Zapytał niepewnie, nerwowo poprawiając kołnierz koszuli.
-Chyba.
-Więc, okej. - Pstryknął palcami a do pomieszczenia weszło dwóch mężczyzn. Jeden miał w rękach lustrzankę a drugi profesjonalną kamerę. Niall wstał ze swojego krzesła i podszedł do mnie.
-Vanessa ja.. Ja wiem, że przez to co czasami robiłem możesz mi nie uwierzyć, ale ja naprawdę cię kocham. Mimo tego, że nie masz innego wyjścia chcę mieć pewność, że choć trochę mnie chcesz. Więc..
Ukląkł przede mną i wyciągnął z kieszeni czerwone pudełeczko.
O mój Boże.
Nie.
Otworzył je i spojrzał na mnie czule.
-Vanesso Evelyn Evans. Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?
~*~
Przepraszam, że jest krótki.
Przepraszam, że Was zawiodłam. Nie wiem jak się wytłumaczyć. Pewnie weźmiecie to za marną "wymówkę", ale naprawdę miałam problemy z "przyjaciółmi" i rodzicami.
Wybaczcie błędy, jeśli są.
Do następnego (niedziela/poniedziałek)
Subskrybuj:
Posty (Atom)