sobota, 18 stycznia 2014

Chapter five.

Gdy tylko wciągnął mnie po schodach do pokoju, który wyglądał jak gabinet podszedł do dużej szafy i wyciągnął jedną z wielu teczek. Było na niej jego imię. Niall. Szczerze przyznam, że to ładne imię. Ale chodzi mi tylko o imię.
Położył teczkę na biurku i wyciągnął jakąś kartkę. Już miał coś powiedzieć, gdy ktoś przerwał mu wchodząc do pokoju.
-Już jesteś. Oh. A kim jest ta młoda panna?- Odwróciłam się szybko i zobaczyłam przed sobą mężczyznę w wieku 40-45 lat, który przyglądał mi się z uśmiechem.
-To Vanessa. Vanesso, to mój ojciec, Bobby.- Niall skinął stając obok mnie.
-Vanessa...?- Zapytał Bobby.
-Evans.- Odpowiedziałam marszcząc brwi.
Po co mu moje nazwisko? Formalność?
Bobby uśmiechną się szerzej i dziwnie spojrzał na Nialla.
-Przepraszamy na chwilę.- Mężczyzna machnął do Nialla i wyszedł z pokoju a za nim grzecznie Niall, mamroczący do mnie "Poczekaj".
Haha, śmieszne.
Podeszłam do biurka i wzięłam do ręki teczkę. Jedna z zakładek była wysunięta. 'Wyścigi'. No przecież.
Wyszłam z pokoju i zeszłam po schodach. Przeszłam cicho do drzwi frontowych słysząc głosy dochodzące chyba z kuchni. Otworzyłam drzwi i szybko opuściłam posesję Horanów. Złapałam taksówkę, która zawiozła mnie pod samo mieszkanie.
Dwoma susami pokonałam cztery schodki i weszłam do mieszkania. Wbiegłam na górę mało co nie zabijając się na schodach i zaczęłam przeszukiwać wszystkie dokumenty w poszukiwaniu umowy.
-Gdzie to jest do cholery?!- Warknęłam wyrzucając kartki i przez sekundę patrząc na jej 'tytuł'.
Świadectwa, akt urodzenia, jakieś coś, jakieś coś, JEST!
" Jeżeli zwycięzca nie otrzyma nagrody (dziewczyny) w noc/dzień wyścigu może domagać się otrzymania jej w dniach następnych. Jeżeli brak powodu otrzymania nagrody jest jej winą, zgłoszenie jej jest jak najbardziej słuszne. Czas liczony jest od dnia zgłoszenia nagrody."
Fuck, fuck, fuck...
Moje dramaty przerwał dzwonek do drzwi. Szybko zeszłam na dół i otworzyłam drzwi za którymi stał Jack i Niall.
-Cześć Van.- Jack 'przywitał' się i wszedł do mieszkania a za nim Niall.
-Cześć. Co tu robicie?- Zapytałam zamykając drzwi i opierając się o nie.
-Niall zgłosił nam twoją ucieczkę.- Powiedział na co zmroziłam blondyna wzrokiem, ale mimo to nadal się uśmiechał -Wiesz co to znaczy prawda?
-Tak Jack, wiem, ale nie było go tydzień. Nie da się tego uniknąć?- Spojrzałam na niego błagalnie.
-Niestety nie. Musisz spędzić z nim 170 godzin, albo doniesiemy na Ciebie za nielegalne wyścigi. Przykro mi.- Uśmiechnął się próbując mnie pocieszyć.
To nie działa.
Westchnęłam głośno.
-Dobra, poddaję się.
-Super. No to ja spadam. Poradzicie sobie. Równo 170 godzin, od teraz.- Uśmiechnął się i wyszedł.
Spojrzałam na Nialla wyczekująco, zastanawiając się jak może mnie upokorzyć. Można łatwo powiedzieć, że jestem jego własnością przez następny tydzień.
-Spakuj swoje rzeczy. Przez te siedem dni będziesz mieszkać ze mną.- Uśmiechnął się głupkowato.
Przewróciłam oczami i ruszyłam w stronę sypialni. Słyszałam jego kroki za mną, ale to zignorowałam. Gdy weszłam do pokoju poczułam wibrację telefonu. Wyjęłam go z kieszeni i spojrzałam na wyświetlacz.
"Hannah.
Wiem, że nie zabrałabyś mi chłopaka, który mi się podoba ale ta sprawa z Niallem mnie irytuje. Mówiłaś, że go nie lubisz i, że Ci się nie podoba. Zmieniłaś zdanie?"
Co?
Nie zwracając uwagi na Nialla usiadłam na łóżku i zaczęłam odpisywać.
"Van.
Co Cię ugryzło? Przecież wiesz, że go nie lubię! Nie uważasz, że jesteś zazdrosna?"
Jak zwykle nikt nie jest winny tylko zawsze ja jestem ta najgorsza.
-Dlaczego się nie pakujesz?- Zapytał Niall na co podniosłam na niego wzrok i spojrzałam jak na idiotę.
-Dlaczego to zbierasz?- Zapytałam wstając i podchodząc do szafy, z której wyciągnęłam czarną sportową torbę i zaczęłam pakować do niej najpotrzebniejsze rzeczy.
-Gdzie twoi rodzice? Nie powinnaś mieszkać sama.- Zignorował moje pytanie.
-Nieważne.- Warknęłam i wyciągnęłam telefon czując wibrację.
"Hannah.
Nic mnie nie ugryzło! Tak jasne, ale wyszłaś z nim z kawiarni! A właśnie. Co robiliście? W taki sposób go nie lubisz? Ja, zazdrosna? Raczej ty! I nie udawaj takiej świętej, bo do nieba już nie pójdziesz za twoje 'kreseczki'!"
Moje oczy się rozszerzyły i zaszły łzami.
Przecież wie, że nie można mi o tym przypominać.
Westchnęłam i zamknęłam oczy, biorąc głęboki oddech, dzięki czemu się uspokoiłam.
-Hej. Coś się stało?- Zapytał Niall kładąc mi rękę na ramieniu.
-Nie.. nic. Już się pakuję.- Wznowiłam pakowanie dzięki czemu szybko skończyłam.
-Wiem, że nie chcesz ze mną być, ale takie są zasady.
-Znam zasady.- Warknęłam i zeszłam na dół a za mną Niall.
-Właśnie widziałem.- Zaśmiał się.
***
-Umm... Pójdę do łazienki- Oznajmiłam gdy Niall pokazał mi najważniejsze pomieszczenia w domu, a w tym sypialnię, w której będziemy spać. Razem. W jednym łóżku.
-Okej.- Odpowiedział.
Weszłam do łazienki i zamknęłam drzwi na klucz. Podeszłam do umywalki i wyciągnęłam z kieszeni srebrną rzecz.
Obracałam ją między palcami i zaczęłam rozmyślać.
1.Hannah jest zazdrosna.
Że niby ja i Niall?
Ja i Niall?
Ja i Niall?!
W życiu!
2.Nie przeżyję tego tygodnia.
3.Załamię się psychicznie.
4...
Walić moje życie!
Przyłożyłam żyletkę do ręki i już miałam zrobić pierwsze cięcie, ale zatrzymało mnie pukanie do drzwi.
-Van.- Niall zapukał delikatnie w drzwi -Co robisz?- Zapytał próbując otworzyć drzwi, ale nie dał rady.
Schowałam żyletkę do kieszeni i otworzyłam drzwi, za którymi stał Niall.
-Co robiłaś?- Zapytał lustrując mnie.
-Musiałam umm.. poprawić się.
-Oh, okej. Proszę. Załóż to.- Podał mi jakąś torbę.
-Co to?
-Sukienka na naszą dzisiejszą randkę.
-Nigdzie nie idę. A zwłaszcza nie z Tobą.
-Zjemy tylko kolację.
-Nie jestem głodna.- Zakończyłam konwersację na co zacisną szczękę, głęboko oddychając i wyszedł z pokoju.
Uh. Muszę przestać być taką suką, bo każdy mnie znienawidzi.
Weszłam spowrotem do łazienki i założyłam sukienkę i buty, dopełniając strój moimi dodatkami.
Zeszłam na parter, do salonu, gdzie zastałam Nialla.
-Niall?- Zwróciłam na siebie jego uwagę. Spojrzał na mnie i przeskanował mnie kilka razy.
-Jednak chcesz iść?- Zapytał z nadzieją na co pokiwałam głową pozytywnie.
-Moment.- Szybko pobiegł na górę.
Podjęłam dobrą decyzję?
Po dwóch minutach był już spowrotem obok mnie.
Miał na sobie czarną marynarkę, białą koszulę, czarne rurki i również czarne Nike.
-Chodźmy.- Uśmiechnął się, złapał moją rękę splatając nasze palce i zaprowadził mnie do samochodu.
                            ~*~

1 komentarz:

  1. 'kreseczki' Hmmm.... Idą na randkę aww... :>
    -Biała :*

    OdpowiedzUsuń