piątek, 17 stycznia 2014

Chapter four.

*Tydzień później* *Niall*
-Brawo synu. Jestem z Ciebie dumny.- Pochwalił mnie Ojciec siadając wygodnie w fotelu.
-Dziękuję.- Usiadłem po przeciwnej stronie biurka.
Jestem w Jego, a właściwie moim biurze. Tak, jestem właścicielem H.C.* To niby trudne, ale po tylu wykładach różnych przedsiębiorców i mojego Ojca, wiem więcej o biznesie niż o samochodach.
-Jako, że masz tylko 19 lat musisz się wiele nauczyć. Biznes to trudna praca. Jeżeli popełnisz jeden błąd spadasz na dno. To wielka odpowiedzialność, dlatego od najmłodszych lat miałeś wykłady na te tematy. Jeżeli nie będziesz wiedział jak postąpić doradzisz się mnie.Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć.
-Wiem. Dziękuję.
-Właściwie to jak było w szkole?
-Śmiali się ze mnie. Naprawdę uwierzyli, że jestem kujonem.- Zaśmiałem się przypominając sobie tych wszystkich idiotów.
-To dobrze. A jak z dziewczynami?- Uniósł brwi.
-Tak samo, tylko że jedna się mnie uczepiła.
-W jakim sensie?
-Podrywała mnie.- Znowu się zaśmiałem.
-Nie spodobała ci się?
-Nie.
-A znalazłeś jakąś?
-Tak.
-Kogo?
-Vanessa Evans.
*Van.*
-Van, Van.!- Hannah zaczęła krzyczeć, gdy tylko weszła, a właściwie wbiegła do mojego mieszkania.
-Co się stało?- Spojrzałam na Nią z nad laptopa.
Wzięła oddech i krzyknęła:
-Załatwiłam sobie pracę!
-Super. A gdzie?
-W Starbucksie.
-Będziesz mi podawać kawę.- Zaśmiałam się.
-Ta, ta. Ale najlepsze jest to, że moim szefem jest... Niall Horan! Aaa...!- Zaczęła skakać po całym pokoju.
-Co?!
-No wiem, że niby Cię "porwali", ale On jest taki przystojny, mił...- Zaczęła wymieniać, ale Jej przerwałam. -Nie przypominaj i o Nim nie gadaj! *Następny dzień. Około godziny 17.45* -Siema Hannah.- Przywitałam przyjaciółkę siadając na wysokim krześle przy "barze".
-Hej. Czemu tak późno? Za 15 minut zamykamy.- Zapytała poprawiając swój fartuch, gdy zobaczyła kogoś za oknem. Odwróciłam się, żeby zobaczyć kogo zauważyła, ale nikogo tam nie było.
-To Niall!- Pisnęła szeptem uradowana.
-Nie jaraj się tak tylko zrób mi cappuccino.- Zaśmiałam się z niej na co wytknęła do mnie język.
-Panno Cook, proszę zwracać się do klientów z szacunkiem.- Usłyszałam poważny głos Nialla i uśmiechnęłam się ukrycie do Hannah. -Dobrze Ni.. Szefie.-Zaśmiałam się z Jej pomyłki, przez co zmroziła mnie wzrokiem i zaczęła przygotowywać moją kawę.
-Ładnie to tak uciekać od zwycięzcy, moja nagrodo?- Szepnął mi do ucha Niall siadając obok mnie.
-Ładnie to tak porywać dziewczyny?-Odgryzłam się sarkastycznie. Nie masz szans. Wygram każdą kłótnię.
-Jesteś moją nagrodą. Uciekłaś, a zasady tego nie uznają.
-Nie no sorry. Obudziłam się w łóżku z kujonem, choć "porywał" mnie niewyżyty psychopata.- W końcu na Niego spojrzałam.  Garnitur. Włosy zaczesane do góry. Brak kujonek. Niezła zmiana.
-Ty też w to uwierzyłaś.- Zaśmiał się i chciał mówić dalej, ale Hannah mu przerwała.
-Twoja kawa Van. 5.50, poproszę.- Chciała się dobrze za prezentować, wiem to. Zaśmiałam się i wyciągnęłam portfel z kieszeni.
-Na koszt firmy.- Odezwał się Niall.
-Co?- Ja i Hannah spojrzałyśmy na Niego równocześnie.
-Jest pani pierwszą klientką nowej pracownicy. Kawa na koszt firmy.- Wyjaśnił i skiną w stronę kubka.
-Emm.. Dziękuję.- Posłałam Han. zdziwione spojrzenie i wzięłam kubek z blatu.
-Proszę.
-Bye Han. Do jutra.- Lekko machnęłam do Niej ręką i szybko wstałam.
-Odwiozę Cię.-Niall wstał z krzesła, złapał mnie za rękę i pociągnął do drzwi.
-Nie trzeba, dam sobie radę.- Próbowałam wyjąć moją dłoń z Jego, ale tylko zacieśnił palce.
-Nie sprzeciwiaj mi się.- Sykną i otworzył mi drzwi od strony pasażera. Uniosłam brwi i zostałam w miejscu.
-Powiedziałem coś przed chwilą.
-I co z tego?- Wzruszyłam ramionami. Wymamrotał coś pod nosem, po czym złapał mnie za biodra, lekko podniósł i posadził w fotelu. Przez oszołomienie nie zauważyłam, że wsiadł na miejsce kierowcy i zaczął jechać.
-Do mnie jedzie się w inną stronę.-W końcu się odezwałam, gdy zobaczyłam niezbyt znane mi okolice.
-Ale do mnie w tą.- Uśmiechnął się i przyspieszył.
-Słucham?- Spojrzałam na Niego z pod przymrużonych oczu.
-Nie miałem Cię w noc wyścigu, a więc chcę mieć Cię dziś.- Obdarował mnie chytrym uśmiechem i dalej patrzył na drogę.
-Byłam w tą noc w mieszkaniu z Tobą, wię...- Przerwał mi. -Gdy tam byliśmy, byłaś nieprzytomna, więc nic nie mogłem zrobić, a później uciekłaś.
-A Ty byś nie uciekł, gdybyś był w mieszkaniu z nie wiadomo kim o 3 w nocy?
-Przecież mnie poznałaś, co nie? Więc, dlaczego mnie nie obudziłaś?
-Śmierdziałeś alkoholem, a w tamtym 'salonie' było pełno pustych butelek.- Zrobiłam cudzysłów w powietrzu i wywróciłam oczami.
-Świętowałem, nie dziw się.
Wjechał na kamienny podjazd ogromnego domu. Wow. Wysiadł z samochodu, a ja chciałam zrobić to samo, lecz drzwi były zamknięte. Podszedł do nich i je otworzył.
-Blokada dla dzieci? Serio?- Uniosłam brwi patrząc na Niego, ale tylko się zaśmiał i złapał mnie za rękę ciągnąc do drzwi domu.
-Wiesz, że robisz to wbrew mojej woli?- Zapytałam sarkastycznie gdy weszliśmy do domu.
Jego ręce złapały moje przedramiona i przycisnął mnie do ściany, w efekcie czego kawa, którą nadal trzymałam rozlała się na kremowych panelach.
-Słuchaj. Jesteś moją nagrodą i nie odpuszczę sobie Ciebie dopóki nie będziesz w pełni moja, rozumiesz?- Warkną i przysunął się do mnie tak, że nie miałam jak uciec a Jego nos stykał się z moim.
-Co masz na myśli mówiąc 'w pełni'?- Mimo, że moje ręce były trzymane pokazałam nimi cudzysłów. Jeśli myślisz, że się Ciebie przestraszę, to jesteś idiotą.
-Zobaczysz.- Uśmiechnął się i cmoknął moje usta, po czym odsunął się ode mnie, łapiąc moją rękę -Amber! Posprzątaj tu!- Krzyknął i pociągnął mnie w stronę schodów. Co?
~*~
*H.C.- Horan Corporation - w opowiadaniu najsłynniejsza firma na świecie. Od kosmetyków i innych bzdetów aż do samochodów. 'Czysty biznes, człowieku'

1 komentarz: