sobota, 18 stycznia 2014

Chapter six.

Polecam przeczytać jeszcze raz rozdział piąty, ponieważ przypadkowo go usunęłam i musiałam pisać jeszcze raz, więc troszkę się zmieniło.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
-Nazwisko?- Zapytała młoda dziewczyna stojąca za wysepką 'recepcji'.
Patrzyła na Nialla wzrokiem zwierzęcia, które nie jadło kilka dni, przez co chciało mi się śmiać.
Co ja mówię? Ja duchowo pokładałam się ze śmiechu!
Zaciskałam usta najmocniej jak tylko mogłam, aby nie wybuchnąć śmiechem prosto w jej twarz. Nie udawało mi się to za bardzo, ponieważ kąciki moich ust podnosiły się do góry zdradzając moje rozbawienie.
-Horan. Niall Horan.- Odpowiedział chłopak i popatrzył na mnie karcącym wzrokiem.
Chyba poczuł, że trzęsę się ze śmiechu. Ups?
-Tak, jest. A Pani to..?- Spojrzała na mnie lustrując całe moje ciało z zazdrością widoczną w oczach i zatrzymała wzrok na moich włosach.
Tylko coś o nich powiedz, a nie będziesz miała twarzy, suko.
Uśmiechneła się kpiąco, ale gdy tylko zobaczyła chęć mordu w moich oczach skierowaną do niej, speszyła się i spojrzała ponownie na Nialla.
-To moja towarzyszka. Chyba wyraziłem się jasno, że chcę stolik dla dwojga.- Syknął w jej stronę.
Spojrzała spowrotem na grubą książkę przed nią i pokręciła głową.
-Rezerwacja na nazwisko Horan, stolik jednoosobowy.- 'Zacytowała' fragment rezerwacji.
Niall zacisną szczękę i ścisnął mocniej moją rękę na co syknełam, więc szybko rozluźnił uścisk.
-Proszę zawołać przełożonego.- Rozkazał formalnym tonem. Szybka zmiana.
-Ale..
-Czy ja mówię po japońsku? Proszę zawołać przełożonego! Więcej nie będę się powtarzał!- Podniósł głos, a ja potarłam kciukiem jego dłoń, aby się uspokoił.
Blondynka odeszła od nas i przeszła przez długi korytarz a następnie weszła do pokoju na jego końcu.
Po pięciu sekundach z owego pokoju wyszedł średniego wieku mężczyzna, poprawiający swój krawat i szybko podążał w naszą stronę.
-Dzień Dobry Panie Horan.- Skiną do Nialla, co ten odwzajemnił.
-Może mi pan wyjaśnić, co stało się z moją rezerwacją?- Warknął Niall.
Mężczyzna szybko spojrzał na książkę z rezerwacjami i westchnął.
-Ależ nic proszę pana. Wszystko jest tak jak pan sobie życzył. Widocznie nowa pracownica musiała się pomylić.- Wyjaśnił nerwowo. Widziałam jak się denerwował.
I czego się boisz człowieku?
-Dobrze, ale mam nadzieję, że więcej się to nie powtórzy.
-A-ależ oczywiście. P-proszę za mną. Pokażę państwu wasz stolik.- Zaczął iść w stronę sali, po drodze łapiąc dwie karty dań. Przeszedł całą salę aż do jakichś drzwi. Niall cały czas szedł za nim ciągnąc mnie za sobą. Mężczyzna otworzył drzwi, za którymi był średniej wielkości...ogród?
Ściany były wykonane ze szkła i porośnięte bluszczem. Dach (jeśli można to tak nazwać) również był szklany, dzięki czemu widać było piękne niezachmurzone niebo (co w Londynie jest rzadkością) i jedną, wczesną gwiazdę. Podłoga była wyłożona jasno-brązowymi panelami, które świetnie współgrały z doniczkami przeróżnych roślin. Na środku stał stolik przykryty białym obrusem i dwa krzesła ustawione po jego przeciwnych stronach. Stały na nim dwie, nowo zapalone, białe świeczki i wazon z niebieskimi różami*.
-Van?- Z zachwytu wyrwał mnie Niall, który stał przedemną trzymając w ręku jedną z ozdobnych róż- Proszę. Pasuje do twoich włosów.- Uśmiechnął się i wręczył mi kwiat.
-Dziękuję.- Odwzajemniłam uśmiech i przyjełam różę.
-Wyglądasz słodko kiedy się rumienisz.- Uśmiechnął się szerzej.
Szybko dotknełam moich policzków. Były ciepłe. Czy On sprawił, że ja się zarumieniłam?
Zaśmiał się i kładąc rękę na mojej talii zaprowadził mnie do stolika odsówając dla mnie krzesło.
***
-Więc..- Zaczął.-Jak w szkole?
-Dobrze... Jak na szkołę.- Zaśmiałam się, na co mi zawtórował.
-Od poniedziałku tam wracam.- Oznajmił na co pokiwałam głową.
-Dlaczego wogóle wyjechałeś?
-Musiałem dokończyć sprawy z upoważnieniem do zarządzania firmą.
-Zaraz po wyścigach?- Zapytałam na co westchnął i na mnie spojrzał.
-Mogę Ci zaufać?- Zapytał na co pokiwałam głową.- Okej. Musiałem 'oczyścić' się z wszystkich wykroczeń jakie miałem w aktach, aby móc zarządzać firmą. Nigdy nie byłem grzecznym chłopcem.- Zaśmiał się.
-Byłeś karany?
-Nie. Mój ojciec zawsze przekupywał policję. A zdarzało się to często.
-Ale... Dlaczego jesteś właścicielem firmy znanej na całym świecie? Masz tylko 19 lat.
-Jedna z tradycji rodzinnych.- Mruknął. Odpowiedziałam cichym "aha" i pogrążyliśmy się w ciszy.
19lat i jest właścicielem światowej firmy?
Powiem tylko: wow i: to nie jest normalne.
Po chwili do 'pokoju' wszedł jeden z kelnerów. Był młody. Miał brązowe włosy zaczesane do góry, zielono-niebieskie oczy, zgrabny nos i malinowe usta w kształcie serca.
Patrzyłam na niego aż do czasu gdy podszedł do stolika i postawił przed nami nasze dania i napoje uśmiechając się przy tym do mnie miło, co odwzajemniłam.
-Czy podać państwu coś jeszcze?- Zapytał uprzejmie.
-Nie, dziękujemy.- Odpowiedział Niall. Chłopak skiną i wyszedł z pomieszczenia posyłając mi kolejny uśmieh.
-Masz chłopaka?- Nagle wypalił Niall.
Spojrzałam na niego dziwnie.
-Nie.- Odpowiedziałam na co skiną głową i zaczął jeść swojego kurczaka z warzywami.
-Dlaczego tylko sałatka? Jest tutaj około 500 różnych dań.
-Uh. Ja poprostu myślę, że... Euh. Po prostu nie jem mięsa.- Odkaszlnełam i spuściłam wzrok. Jestem odwarzna, ale nie lubię mówić o swoich problemach.
-Powiedz prawdę.- Położył swoją rękę na mojej.
-Ale to jest prawda.
-Vanessa. Wiem, że nie chodzi tylko o to.
Westchnełam.
-Ja...umm...ja... Uh. Po prostu jestem za gruba, okej?- Warknełam ale zabrzmiało to trochę jak pytanie.
Czemu mu to powiedziałam?
-Co ty mówisz?! Jesteś chudziutka! Spójrz!- Podniósł moją rękę i osobno pokazywał każdy mój palec -One są jak patyczki. Gdy trzymam twoją rękę boję się ją mocniej ścisnąć, bo boję się, że mogę ją połamać.
-Nie kłam.- Wyślizgnełam dłoń z jego uścisku i schowałam ręce pod stolikiem.
Niall gwałtownie wstał i podszedł do mnie. Złapał moją rękę i pociągną mnie do góry, więc stałam z nim twarzą w twarz. Pociągnął mnie za sobą do ściany, na której było najmniej bluszczu i ustawił mnie przed nią, a sam ustał za mną.
-Spójrz na twoje nogi. Skóra i kości. Ale są piękne. Twój brzuch. Płaściutki jak deska. Piękny. Ręce jak patyczki. Piękne. Szuplutka twarz. Piękna. Wszystko w Tobie jest piękne. Masz figurę lepszą niż jakakolwiek modelka! A atrakcyjny tyłek i piersi to super dodatek.- Wyszeptał ostatnie zdanie a moje oczy się rozszerzyły.
Cały czas patrzyłam na moje odbicie w szybie tak jak Niall. Tylko, że po chwili jego oczy zatrzymały się na jednym punkcie mojego ciała. Podąrzyłam za jego wzrokiem. Ręce.
Fuck.
Jego oczy się rozszerzyły. Odwrócił mnie do siebie przodem i złapał moją lewą rękę dokładnie ją oglądając.
-Puść!- Syknełam chcąc zabrać rękę, ale nie pozwolił mi na to.
-Okaleczałaś się?!- Szepnął zszokowany nadal przyglądając się mojej ręce.-Dlaczego?!- Spojrzał prosto w moje oczy. Poczułam w nich łzy, więc szybko je zamknełam i spuściłam głowę.-Dlaczego do cholery?!-Krzyknął, na co się wzdrygnełam. Wyrwałam rękę z jego uścisku i odeszłam od niego siadając spowrotem na krześle. Spóściłam głowę i utkwiłam wzrok w swoich dłoniach.
Usłyszałam jego westchnięcie i kroki zbliżające się do mnie.
Ukucnął naprzeciwko mnie i złapał mój podbrudek po czym podniusł moją głowę zmuszając bym na niego spojrzała.
-Przepraszam.- Szepnął i przysunął się do mnie.
-Jest okej.- Odwróciłam się od niego i wróciłam do 'jedzenia' sałatki.
-Powiesz mi?- Zapytał i wrócił na swoje miejsce.
Pokręciłam przecząco głową wiedząc, że na mnie patrzy.
-Ja powiedziałem ci o moich problemach.
-To nie znaczy, że ja też muszę.. I to nie były problemy. To była twoja głupota.- Odwarknełam.
Przykro mi ale miła Vanessa się skończyła.
-A okaleczanie się to nie głupota?!- Podniusł głos i wyszedł z pomieszczenia.
Ale 'randka'.
Podparłam się łokciami o stół i położyłam głowę na rękach.
Dlaczego nikt tego nie rozumie?
Po chwili drzwi się otworzyły a do pomieszczenia wszedł młody kelner.
-Hej.- Uśmiechnął się i podszedł do stolika.-Jestem Jason.- Wyciągnął do mnie rękę, którą uścisnełam.
-Vanessa.
-Więc... Gdzie twój chłopak?- Zapytał rozglądając się dookoła.
-To nie jest mój chłopak i... Poszedł gdzieś.- Wzruszyłam ramionami i patrzyłam jak jego usta formują się w uśmiechu.
-Jaki idiota zostawiłby tak piękną dziewczynę samą?- Zapytał śmiejąc się na co mu zawtórowałam.
-Ten sam idiota, który ci płaci.- Nagle z nikąt obok mnie pojawił się Niall. Jason patrzył na niego z szeroko otwartymi oczami.
-Ja przepraszam, nie wiedziałem, ż-że to pan.- Zająkał się tak samo jak jego przełożony.
-Nieważne. Można tu posprzątać. Wychodzimy.- Syknął i złapał mnie za rękę ciągnąc do drzwi. Przeprowadził mnie przez całą salę nie odzywając się. Nawet na nikogo nie spojrzał.
Otworzył mi drzwi od samochodu, więc szybko do niego wsiadłam. Obszedł go pewnym krokiem i wszedł do środka
-O czym rozmawiałś z Jasonem?- Zapytał odpalając samochód i wyjechał na drogę.
-O niczym.- Wzruszyłam ramionami i odwróciłam głowę w stronę okna podziwiając pięknie oświetlone miasto.
-Powiedz prawdę.
-Ale to prawda. Tylko się przedstawił. Co ci to przeszkadza?
-Byłaś na randce ze mną, a on z tobą flirtował.
-Cokolwiek.- Mruknełam.
~*~
*Wspomniane w rozdziale niebieskie róże są zafarbowane na specjalnie życzenie Nialla. (klik)
No to mamy randkę, trochę wyjaśnień i wielkie odkrycie Nialla.
Jestem chora, więc mam czas na pisanie :D
Do następnego :D

1 komentarz: