-Smerfie wstawaj.- Ktoś się zaśmiał.
-Nazwij mnie tak jeszcze raz a urwę ci głowę.- Warknęłam wychylając głowę zza kołdry piorunując Nialla wzrokiem.
-Dzień dobry piękna.- Uśmiechną się a ja zakopałam się pod kołdrą.-Wstawaj kotku.- Szturchnął moje ramię śmiejąc się cicho.
-Odejdź paszczurze.- Syknęłam.
-Nie bądź taka okrutna Smerfie.- Mam go dość. Gwałtownie wstałam i ruszyłam w stronę łazienki. Po dwóch krokach zakręciło mi się w głowie a przed oczami zrobiło się czarno. Upadłabym gdyby Niall mnie nie złapał.
-Nic ci nie jest?- Zapytał trzymając mnie za biodra i pomagając utrzymać równowagę.
-Nie. Jest dobrze. Po prostu za szybko wstałam.- Mruknęłam i już bez przeszkód doszłam do łazienki. Załatwiłam potrzebę fizjologiczną i wzięłam prysznic. Po chwili uświadomiłam sobie, że nie mam nic do ubrania. Owinęłam się ręcznikiem i wyszłam z łazienki by wziąć ciuchy.
-Van.- Podskoczyłam w miejscu na dźwięk głosu Nialla. Zlustrował mnie wzrokiem i oblizał usta.
-Co?- Zapytałam wybudzając go z transu.
-Idziemy dziś na obiad do moich rodziców, więc ubierz ciuchy, które położyłem ci na łóżku, dobrze?- Skinął w stronę łóżka.
-Okej.- Przytaknęłam.-Em Niall?
-Tak?
-Dlaczego kupujesz mi ciuchy?
-Bo mi się podobają i wyglądają jeszcze lepiej na Tobie.- Uśmiechnął się. Skinęłam głową biorąc ciuchy i wróciłam do łazienki. Ubrałam białą koszulę i wciągnęłam ją w czarne rurki. Założyłam na nogi białe trampki z czarnymi sznurowadłami a na lewy nadgarstek kilka bransoletek. Wyszłam z łazienki i ruszyłam do kuchni w której Niall zajadał suche czekoladowe płatki.
-Chcesz?- Wyciągną w moją stronę paczkę.
-Nie, dziękuję. Kiedy jedziemy do twoich rodziców?
-O 13 czyli... Teraz.- Szybko odłożył paczkę na blat i łapiąc mnie za rękę ruszył w stronę drzwi. Wolną ręką wyciągnął z kieszeni telefon i przyłożył go do ucha.
-Zayn, jesteś już? No to się pospiesz!- Zakończył krótką konwersację i schował telefon do kieszeni. Wyszliśmy z domu a Niall zamknął drzwi na klucz.
Gdy się odwróciłam na podjeździe stał czarny Range Rover, a przy nim jakiś chłopak. Ładny chłopak.
Miał czarne włosy z blond pasemkiem zaczesane do góry, ciemniejszą karnację, brązowe oczy i lekki zarost. Ubrany był w garnitur. Nie no błagam! Wszyscy tak chodzą?
-Van. To mój szofer i jeden z ochroniarzy- Zayn. Zayn to Vanessa- moja dziewczyna.- Przedstawił nas a my uścisnęliśmy sobie dłonie. Zaraz... co?
-Nie jestem twoją dziewczyną.- Warknęłam na niego.
Zayn otworzył tylne drzwi samochodu, więc wsiadłam do niego nie chcąc aby długo czekał. Zaraz za mną wsiadł Niall i spiorunował mnie wzrokiem.
-Musisz ze mną współpracować! Przez ten tydzień będziesz moją dziewczyną... no może więcej niż tydzień.- Mrugnął do mnie przez co gotowałam się w środku.
-Posłuchaj! Nie jestem i nigdy nie będę twoją dziewczyną! Jestem tu teraz tylko dlatego, że postanowiłeś uprzykrzyć mi życie za to, że nie rozmawiałam z tobą w jedną noc, bo na więcej zgadzają się tylko dziwki! Więc przestań pieprzyć głupoty i daj mi przeżyć ten cholerny tydzień po którym i tak zapomnisz, że istnieję panie 'prezesie'!- Zakończyłam monolog i odwróciłam się od niego. Słyszałam jak westchnął gniewnie i zaczął szybciej oddychać.
-Bądź moją dziewczyną tylko przed moim ojcem! Musisz to zrobić!
-Niby dlaczego, huh?
-Bo... No... Nie mogę powiedzieć.
-Więc ja nie mogę się zgodzić. Proste.
Przez resztę drogi nikt się nie odzywał. Dopiero gdy przy wejściu powitali nas rodzice Nialla każdy zaczął coś mówić.
-Oh, witaj. Ty jesteś Vanessa, tak? Ja jestem Maura, mama Nialla.- Kobieta około czterdziestki przytuliła mnie na powitanie. Dziwne.
-Tak, to ja. Miło panią poznać.- Uśmiechnęłam się do niej miło.
-Mnie już znasz.- Uśmiechnął się Bobby ściskając moją rękę.
-Tak, pamiętam.- Zaśmiałam się.
-Dobrze dosyć tych pogaduszek. Idziemy do stołu. Tam lepiej się rozmawia.- Zachęciła Maura i machnęła do nas ręką.
Wszyscy ruszyli za nią do jadalni.
Po środku stał zapełniony jedzeniem stół z czterema krzesłami naprzeciwko siebie.
-Siadajcie.- Ponaglił Bobby siadając z małżonką do stołu.
Usiadłam naprzeciwko Maury a obok mnie Niall.
Wszyscy nałożyli sobie jedzenie na talerze a ja tylko przypatrywałam się potrawom.
-Dziecko, dlaczego nie jesz?- Zapytała Maura patrząc na mnie ciepło.
-Um... Ja..- Nie wiedziałam co powiedzieć. Chyba pierwszy raz w życiu.
-Ostatnio miała chorobę żołądkową i jest na specjalnej diecie.- Niall wyjaśnił broniąc mnie. Okej. Może być i tak.
-Oj biedactwo. Może przyrządzić Ci jakąś sałatkę?- Zapytała z troską Maura.
-Nie, dziękuję. Nie powinnam dużo jeść a niedawno jadłam śniadanie, więc...- Skłamałam, nie chcąc, by ktoś jeszcze dowiedział się o moich problemach.
-Dobrze. Jeżeli będziesz czegoś potrzebować to mów śmiało.
***
Gdy wszyscy zjedli (oprócz mnie oczywiście) Niall i Bobby poszli do gabinetu aby porozmawiać o spawach biznesowych a ja zostałam sama z Maurą.
-Więc Ty i Niall jesteście parą, tak?- Zapytała kobieta patrząc na mnie z zaciekawieniem.
-Nie, nie jesteśmy razem.- Zdeklarowałam na co jej oczy się rozszerzyły.
-Ale jak to nie? Przecież Niall powiedział, że się spotykacie.
-W takim razie mówił źle nie spotykamy się. Jesteśmy... Przyjaciółmi.
-O Boże.- Kobieta westchnęła i złapała się za głowę.
-Coś nie tak?
-Powiem ci coś, dziecko, ale obiecaj, że nikomu nie powiesz.
-Dobrze, obiecuję.
-Bo widzisz. Rodzina Horanów już od dawna kieruje tym biznesem i mają takie jakby tradycje związane z tym wszystkim. Jest ich kilka ale najważniejsze są trzy z nich. Pierwszą już poznałaś. Syn właściciela odziedzicza firmę w wieku 19 lat. Nasz Niall ukończył je w tamtym roku, ale było kilka trudności, a zresztą nie ważne. Druga mówi o tym, że właściciel musi mieć syna do ukończenia 30-stego roku życia, aby zawsze była osoba, która może prowadzić firmę. A trzecia jest wedłóg mnie najgorsza. Zaraz po otrzymaniu praw do zarządzania firmą nowy właściciel musi znaleźć dla siebie kobietę z którą się ożeni i dzięki niej będzie miał swojego zastępcę. Jak się okazuje Niall wybrał ciebie. W najblirzszym czasie powinniście być razem, a później Niall ci się oświadczy. Jeśli się nie zgodzisz, zostaniesz mu sprzedana i będziesz prawnie należeć do Nialla.
*Niall's POV*
-Więc na jakim jesteś etapie? Mam dzwonić do Maxa?- Zapytał ojciec opierając się o biórko
-Powiedziałbym, że tak, ale oni są brutalni, a nie chcę żeby coś jej się stało.- Odpowiedziałem niepewnie i usiadłem na kanapie.
-Już pałasz do niej uczuciem?- Zapytał zdziwiony i usiadł obok mnie.
-No... Bo ona jest inna niż wszyscy. Jak byłem tym kujonem to tylko ona się ze mnie nie śmiała. Wręcz przeciwnie. Obroniła mnie przed jednym z tych idiotów. Gdyby tego nie zrobiła wpierdoliłbym mu. Gdy na nią patrzę jestem spokojniejszy. Działa na mnie pozytywnie.
-Zakochałeś się w niej.- Uśmiechnął się i poklepał mnie po ramieniu.
-Co?- Przyznam się, że nigdy nie byłem zakochany. Nigdy.
-Dzięki niej czujesz się szczęśliwy, prawda? Nawet jeśli tylko na nią spojrzysz lub usłyszysz jej głos.- Przytaknąłem.- Gdy powiedziałeś, że nie chcesz aby coś jej się stało udowodniłeś, że się o nią troszczysz i chcesz ją chronić. Nie czułeś ukłucia zazdrości gdy pewnie przyglądała się Malikowi gdy pierwszy raz go zobaczyła? Czułeś coś?- Zapytał pedagogicznie ale miał rację.
-Tak. Czułem coś jak zniesmaczenie, gdy na niego patrzyła i z łatwością się z nim przywitała. Wtedy chciałem zwrócić na siebie jej uwagę by na niego nie patrzyła.
-Chcesz żeby była tylko twoja, prawda?- Zapytał na co ponownie przytaknąłem.-Więc pozwól mi zadzwonić do Maxa. Załatwi papiery i będziesz miał ją na własność.
Chwilę zastanawiałem się nad wszystkimi za i przeciw, choć wiedziałem jaka będzie odpowiedz.
Chcę by była tylko moja!
Pod każdym względem i w każdej sytuacji.
Jej idealne ciało, wredny charakterek, niebieskie włosy i nawet blizny będą tylko i wyłącznie MOJE!
~*~
No więc mamy tak jakby miły moment, wredną Van, egoistycznego Nialla i kilka ciekawych informacji.Jak dla mnie rozdział jest nudny, ale chodziło mi głównie o lekkie wyjaśnienie Horanowych spraw.
Blog został pomyślnie dodany do Ministerstwa :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Jesse xx
[ministerstwo-ff-o-one-direction]
To jest zajebiste xDD :)
OdpowiedzUsuńŚwietne ciekawe co będzie dalej... :D
OdpowiedzUsuń-Biała :*